ZAPOMNIANE PARKI


Gdy czytamy przedwojenne opracowania dotyczące rozwoju miasta, uderza troska o rozwój terenów zielonych. O wiele poważniej traktowano tę sprawę wówczas, niż dziś, gdy działają fundusze i instytucje chroniące środowisko.
Może to też kwestia innej perspektywy. Podstawowym zagrożeniem dla zdrowia mieszkańców przedwojennej Częstochowy była gruźlica. Antidotum widziano w planowaniu opartym na założeniu miasta-ogrodu; miasta dysponującego układem terenów zielonych “odświeżających” powietrze. Po wojnie środkami farmakologicznymi zlikwidowano niebezpieczeństwo masowych chorób płucnych. “Odświeżanie miasta” zeszło na inny plan, bardzo daleki. Dopiero w ciągu ostatnich dziesięciu lat rozpoczęto naprawę 40-letnich zaniechań.
W pierwszej połowie XX w. mieliśmy do czynienia z kilkoma dużymi inwestycjami w zakresie zieleni miejskiej. W 1909 r., w związku z Wystawą Rolniczą został gruntownie przebudowany Park Miejski pod Jasną Górą, zyskując swój obecny kształt. W latach dwudziestych i trzydziestych uporządkowano teren pod Jasną Górą (błonia), tereny zielone wokół kościoła św. Jakuba, zasadzono nowe drzewa na całej długości Alei Najświętszej Marii Panny, założono zieleniec z kwietnikami przed katedrą. Największą inwestycją stała się budowa Parku im. Narutowicza, nad Wartą, między Starym Miastem a Zawodziem. Jak pisze w swoich wspomnieniach Stanisław Nowak: “lata 1929-31 przeobraziły zupełnie całą tę dzielnicę, znikły dawne bagna, cuchnące kałuże, zbiorowiska śmieci, które zatruwały przez dziesiątki lat całą dzielnicę; na miejscu tym powstały teraz kwietniki, trawniki, krzewy, szeroki i pięknie urządzone drogi i ścieżki”.
W latach trzydziestych powstał także plan budowy parku z zapleczem rekreacyjnym na Zawodziu. Elementem tego była budowa stadionu przy ul. Olsztyńskiej. Docelowo teren rekreacyjny miał sięgać Warty, planowano sztuczne spiętrzenie Konopki, by stworzyć zbiornik dla uprawiania sportów wodnych.
Rozwój terenów zielonych przewidywał plan regulacyjny przedstawiony w czasie hitlerowskiej okupacji przez inż. Edwarda Usakiewicza. W centrum przewidywał on dokończenie budowy Parku Ludowego wokół stadionu na Olsztyńskiej, rozszerzenie Parku Narutowicza na tereny po wyburzonej części Starego Miasta. Oba Parki miały łączyć się ze sobą. Uzupełnieniem miało być zachowanie zieleni nad Wartą w kierunku przełomu mirowskiego. Postulował także tworzenie pasa zieleni wzdłuż Kucelinki i wzdłuż wybrzeży Stradomki i Konopki. Czytamy w opracowaniu Usakiewicza: “pierwszorzędne znaczenie dla miasta stanowią tereny przybrzeżne już to dla zachowania rezerwatów zieleni, już to dla możliwości upowszechnienia sportu wodnego, jednego z najpiękniejszych i najzdrowszych sportów letnich. Wagę tych spraw zrozumiemy, jeżeli przypomnimy sobie, że Częstochowa stanowić będzie miasto robotnicze, któremu w okresie letnim najbardziej brak kontaktu ze słońcem i świeżym powietrzem (…) Dobrze pomyślane i udostępniane tereny wczasów – to zdrowie społeczeństwa; to dla miasta zmniejszenie kosztów leczenia, to inwestycja, rentująca bardziej od budowy pawilonu szpitala”.Trudno się z tym nie zgodzić. Częstochowa to nadal miasto, gdzie “najbardziej brak kontaktu ze słońcem i świeżym powietrzem”.
Po Parku Narutowicza pozostało jedynie zielone otoczenie szkoły podstawowej. Większa część parku zniszczona została przebiegiem trasy DK-1. Zabudowania na Zawodziu uniemożliwiają realizację idei Parku Ludowego między Olsztyńską a Wartą. Pozostało nam jednak w spadku wiele urządzonych terenów zielonych, godnych odrestaurowania.
Jednym z takich miejsc jest zaniedbany park krajobrazowy przy dawnym pałacyku Mottego (tereny fabryczne “Elanex-u”). Miejsce wciśnięte dziś między ul. Krakowską, łączącą się z DK-1, a linię kolejową z drugiej strony. Od północy teren graniczy z osadą robotniczą i fabrycznymi zabudowaniami, na południu z rzeką Stradomką. Oprócz parku krajobrazowego – zaniedbanego, lecz godnego restauracji; znajdziemy tu korty tenisowe i ładny stadion piłkarski. Ciekawym zabytkiem jest sam pałacyk – eklektyczny budynek z czerwonej cegły z parą wieżyczek; jeden z ciekawszych, choć zaniedbanych obiektów w naszym mieście. Dziś przeznaczony pod mieszkania kwaterunkowe.
Zaniedbanie parku jest częścią zaniedbania całej dzielnicy. Ten rejon Krakowskiej traktowany jest jak “szlumsy”. Zapuszczone, rozlatujące się kamienice czynszowe, nieczynna fabryka. Umieszczone w jej dawnych obiektach przytuliska dla biednych i komenda Straży Miejskiej. Teren wymagający kosztownej rewitalizacji. Czy jednak nie jest rzeczą możliwą rewitalizację rozpocząć od parku i istniejących w nim obiektów sportowych? Stworzenia tu, chociażby dla młodzieży z tej dzielnicy, miejsca godnego i zdrowego spędzania czasu wolnego…
Może łatwiej projektować i urządzać nowe parki. Może też sensowniej inwestować w zieleń tam, gdzie budowano wielkie blokowiska… Ale jedno nie wyklucza drugiego. Budowa nowych parków iść powinna równolegle z restauracją starych terenów zielonych. Może nie na taką skalę o jakiej marzono przed wojną, ale przynajmniej tak, by zachować istniejący jeszcze dorobek. Niestety dziś są inne priorytety.
Przed wojną urządzanie zieleni było pierwszorzędnym zadaniem miasta. Dziś, z lektury strategii działań inwestycyjnych obecnego Zarządu, wynika że zieleń traktowana jest na bardzo odległym planie…

JAROSŁAW KAPSA

Podziel się:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *