Jak widzimy obecny rok wyborczy wywołuje na naszej scenie politycznej spore zamieszanie, a nic tak przecież nie zachęca do działania, jak perspektywa kolejnych czterech lat poza burtą władzy. Każdy pretekst w tej walce jest cenny, o czym przekonały się nawet nasze dziki, które niechcący znalazły się również w epicentrum politycznych sporów.
Niestety świat ten tak już jest urządzony, że są na nim biedni i bogaci, brzydcy i piękni, głupi i mądrzy, a wreszcie dobrzy i źli. Problem polega na tym, aby to nie wywoływało zbyt ostrych konfliktów. Niestety, jak mogliśmy się niedawno przekonać w Gdańsku, mamy i szaleńców, na zachowanie których trudno mieć jakikolwiek wpływ. Nawet w takich momentach naiwnością byłoby sądzić, że zapanuje wzajemna miłość i pojednanie naszej klasy politycznej.
Krytyka i spory są czymś naturalnym, szczególnie w okresie wyborczym, jednak w przypadku niektórych polityków można by przypuszczać, że i oni zarazili się ASF. Jak widzimy zauważyli to również i ich szefowie, izolując co trudniejsze przypadki od przebywania w pobliżu kamer telewizyjnych. Wybory to podobno święto demokracji, ale nawet w USA próbowali zepsuć je Rosjanie w czasie ostatnich wyborów prezydenckich, chociaż Stany Zjednoczone to póki co nadal największe mocarstwo świata, a co dopiero my, zwykły kopciuszek, i to pod bokiem rosyjskiego niedźwiedzia. Jak widać zagrożenie ze Wschodu nadal czyha nie tylko na dziki. Do najważniejszych jesiennych wyborów jeszcze dużo czasu, a już sporo się dzieje i zapewne nie ma miejsca nawet na tradycyjny sezon ogórkowy. Musimy trzymać więc kciuki za naszych polityków – przecież polityk to też człowiek, i jak mawiał Winston Churchill, podobnie jak muchę można go zabić gazetą, jednak w dzisiejszych czasach zapewne muchy są bezpieczniejsze, jako że większość gazet przeniosła się do internetu. Walka wyborcza ma swoje prawa, ale tak naprawdę chodzi o to, aby politycy gadali ludzkim głosem nie tylko w okresie Wigilii, bo jak mawiał M. Twain „człowiek to nie jedyna istota która czasem się czerwieni, ale jedyna, która musi”.
ANNA GAUDY