OD SŁOWA DO SŁOWA I SPRAWA GOTOWA
500 zł. grzywny, 1,7 tys. zł. zwrotów kosztów postępowania oraz pisemne przeprosiny to wyrok, jaki usłyszał Ryszard Raczek, za to że nazwał rzecznika częstochowskiego magistratu świnią.
Ogłoszenie wyroku to wynik postępowania, jakie od ponad dwóch lat prowadził częstochowski sąd w związku z wydarzeniami z 26. czerwca 2007 roku podczas sesji Rady Miasta. Tego dnia Raczek, gorliwy krytyk działalności władz miasta, usilnie próbował przerwać spotkanie radnych. Gdy tym przyszli z pomocą strażnicy miejscy, R. położył się na ziemi, a po skuciu go kajdankami zażądał wezwania pogotowia, ponieważ, jak twierdził, źle się poczuł. Po interwencji służb medycznych najbardziej aktywny uczestnik sesji został odwieziony do szpitala i obrady można było wznowić. Ten jednak nie dał za wygraną i wrócił na salę. Mimo braku pozwolenia wszedł na mównicę, za co ponownie został wyprowadzony. Dalsza część wydarzeń rozegrała się już na korytarzu. Tam Raczek m.in. rzucał obelgi wycelowane w prezydenta i prezesa MPK (z którym niedawno wygrał inną sprawę), zdjął spodnie, by pokazać chorą nogę, a poproszony przez strażników miejskich o opuszczenie budynku, przyrównał ich do gestapo. W konsekwencji został wyniesiony z sali. Jak zeznawano w późniejszym procesie Ryszard Raczek nie szczędził krytyki rzecznikowi UM Ireneuszowi Leśniowskiemu, nazywając go „świnią” i „Goebbelsem”, który „sprzedał się za kilka groszy”. Wypowiedzi przeplatał innymi, bardziej wulgarnymi słowami.
Zdarzenia z czerwca 2006 doprowadziły do wszczęcia procesu przeciwko Raczkowi. 23. września trybunał zakończył postępowanie, uznając R. winnym znieważenia słowami wulgarnymi funkcjonariusza publicznego w czasie pełnienia przez niego służby. Uzasadniając decyzję, jako przestrogę przed dopuszczeniem się kolejnych czynów tego typu, sąd wyznaczył karę 500 zł. grzywny w zawieszeniu na jeden rok, pokrycie kosztów procesu w wysokości 1,7 tys. zł. oraz wysłanie do rzecznika magistratu listu z przeprosinami. – Nie można zachowywać się w sposób uniemożliwiający prowadzenie sesji Rady Miasta i nie można nikogo w ten sposób obrażać – mówiła sędzia prowadząca sprawę.
Ryszard Raczek nie przyznaje się do winy. Już zapowiedział apelację. – Kara nie jest duża, ale tu chodzi o zasady. Nawet gdybym wypowiedział brzydkie słowa to przecież leżałem skuty kajdankami – zakończył, usprawiedliwiając swoje zachowanie, jako wynik prowokacji. Co dalej? Sąd pokaże.
ŁUKASZ STACHERCZAK