Wkrótce wybory. Relacja naszego czytelnika Dawida Wieczorka uświadamia, że wiemy stanowczo zbyt mało o kandydatach na prezydenta i radnych.
Wkrótce wybory. Relacja naszego czytelnika Dawida Wieczorka uświadamia, że wiemy stanowczo zbyt mało o kandydatach na prezydenta i radnych.
“Długo zastanawiałem się, czy w ogóle z tą sprawą pójść do gazety. Ale gdy zobaczyłem, jak agresywną i pełną frazesów kampanię rozpoczął Komitet Wyborczy SLD postanowiłem opowiedzieć czytelnikom “Gazety Częstochowskiej” moją historię. Myślałem, że jestem idealnym kandydatem, byłem studentem, miałem praktykę jako ankieter, byłem bezrobotny i utrzymywała mnie mama. Nie ukrywam, że w owym okresie bardzo potrzebowałem pracy, aby zapłacić za studia. Niestety, okazało się, że rachmistrzem nie będę, choć nie uzasadniono tego w żaden racjonalny sposób. Byłem jednak ciekaw i poszedłem do sekretarza Urzędu Miasta Pawła Klimka. On odesłał mnie do prezydenta Wiesława Marasa. Poszedłem więc do niego, ale prezydent Maras miał akurat jakieś ważne spotkanie. Postanowiłem poczekać. Siedziałem na korytarzu aż do chwili, gdy prezydent
musiał skorzystać z toalety i wyjść ze swoich apartamentów. Zaczepiłem go na korytarzu i poprosiłem o chwilę rozmowy. Odmówił jednak. Nie dawałem za wygraną i wszedłem wraz z prezydentem do toalety. Dowiedziałem się, że może za dwa miesiące rozpatrzy moją sprawę, a gdy zwróciłem mu uwagę, że wtedy już spis będzie dawno zakończony zdenerwował się na mnie. Postanowiłem, że nie wyjdę z Urzędu, ale gdy postraszono mnie policją dałem za wygraną. Pracy rachmistrza więc nie udało mi się załatwić, chociaż dzisiaj wiem, że dostało ją mnóstwo ludzi po znajomości. Stało się, jak się stało. Za studia nie zapłaciłem i właśnie przez prezydenta Wiesława Marasa muszę powtarzać rok. A kto wie, może gdybym dostał pracę rachmistrza moje życie potoczyłoby się zupełnie inaczej? Teraz zapewne wiele osób pomyśli sobie, że wykorzystuję fakt wyborów, by zemścić się na panu Marasie za grzechy przeszłości.
Tylko, że gdy czytam ulotkę SLD i kandydata na radnego do Sejmiku Województwa Śląskiego Wiesława Marasa krew mnie zalewa. Uważam, że ludzie powinni wiedzieć o takich faktach”.
Rzeczywiście, Dawid złożył dokumenty i został odrzucony – takie są fakty. I choćby nawet nie było skandalicznego “środka” chłopak miał podstawy sądzić, że dostanie pracę rachmistrza, bo był doskonałym kandydatem. Z tej historii wypływa co najmniej jeden morał. Pozornie tylko Dawid przegrał z Goliatem – silnym urzędnikiem. Tysiące “Dawidów” – wyborców, tych “nieważnych” kiedyś zagłosuje “ważnymi” głosami, bo nie może być inaczej – Dawid musi pokonać Goliata.
RENATA KLUCZNA