Ryszard R., były dyrektor ds. technicznych w MPK, znany z licznych ataków na obecne władze miasta, stanął przed sądem za obrazę rzecznika prasowego Urzędu Miasta Ireneusza Leśnikowskiego podczas pełnienia przez niego obowiązków służbowych. Pierwsza rozprawa odbyła się w poniedziałek 8. października.
Do znieważenia rzecznika przez Ryszarda R. miało dojść 26. czerwca 2006 roku podczas obrad Rady Miasta. Według prokuratury, która wystąpiła z aktem oskarżenia z art. 212 z paragrafu o znieważenie funkcjonariusza publicznego, w kierunku Leśnikowskiego ze strony R. miały paść słowa: “Gebels, złodziej, oszust, kłamca, świnia”. Ryszard R. nie przyznaje się do winy, bo jak twierdzi 26. czerwca nie obraził rzecznika. Z jego relacji sprawa wyglądała zupełnie inaczej i to Ireneusz Leśnikowski w tym dniu szydził z niego i szykanował go, a potem przekazywał do mediów nieprawdziwe o nim informacje. – “Gebels, oszust i kłamca mogły paść na sesji w lipcu i była to odpowiedź na kłamstwa, które pan rzecznik przekazał dziennikarzom – twierdzi R.
Sesja 26. czerwca była burzliwa. W wyniku awantury oskarżonego z radnym Sławomirem Świerczyńskim (R. jest z nim skonfliktowany, wcześniej doszło między panami do szarpaniny i rękoczynów) sesję przerwano. R. nie wyszedł z sali sesyjnej. Nie dał się też wyprowadzić dwóm strażnikom miejskim, blokując się między fotelami. Doszło do szamotaniny. – Zostałem przez strażników zrzucony z fotela, wykręcono mi ręce i założono kajdanki. Gdy udało mi się jedną rękę oswobodzić zacząłem się bronić. Nagle oblał mnie pot, poczułem ból w plecach. “Panowie, żarty żartami, ale ja tracę przytomność”, powiedziałem strażnikom. Przestraszyli się moim wyglądem i wezwali pogotowie – relacjonował na rozprawie R. Gdy leżał na podłodze, na salę sesyjną zaczęli wchodzić radni. W grupie miał być I. Leśnikowski. – Gdy mnie zobaczył zaczął mi ubliżać. “Ty wariacie, nie pomogą ci nawet żółte papiery. Co ty wyprawiasz w tym urzędzie.” wrzeszczał do mnie. Poprosiłem by dał mi spokój, ale on dalej mi ubliżał. Wówczas powiedziałem: “spieprzaj dziadu”. A gdy zaczął mi wygrażać palcem nie wytrzymałem i powiedziałem: “spie….”. Pan rzecznik nie przestawał mnie atakować nawet, gdy przyjechał lekarz. Dopiero na jego interwencję odszedł – mówił oskarżony.
R. zabrano do szpitala, ale po godzinie wrócił na sesję. Chciał zabrać głos, na co nie zgodził się przewodniczący Szczuka. Zarządził przerwę, a gdy minęła R. nie wpuszczono na salę. usiadł więc w hollu i waląc w teczkę zaczął oskarżać prezydenta Tadeusza Wronę i prezesa MPK Krzysztofa Nabrdalika. Na to zareagował przechodzący wiceprezydent Zdzisław Ludwin i poprosił, wezwaną już wcześniej policję, o wyprowadzenie R. z urzędu. – Ponieważ jestem inwalidą, mam całkowity zanik mięśni lewej nogi, poprosiłem policjantów, by przynieśli mi kule z samochodu. Wówczas Ludwin powiedział, że jestem oszustem. Chcąc udowodnić, że mówię prawdę zacząłem ściągać spodnie, by pokazać chorą nogę i szwy pooperacyjne. Wówczas policjanci złapali mnie za ręce i nogi, wynieśli z urzędu i wpakowali do wozu – zakończył opowieść R.
Ireneusz Leśnikowski twierdzi, że o akcie oskarżenia prokuratury dowiedział się z mediów, choć najprawdopodobniej, to na jego wniosek prokuratura uznała, że należy mu się status pokrzywdzonego funkcjonariusza. Na sali sądowej potwierdził, że był wielokrotnie obrażany przez oskarżonego, jednak nie chciał wstępować na drogę sądową. – Uważam, że zajmowanie się panem R. jest stratą czasu. 10. lipca podczas sesji Rady Miasta popychał mnie nawet, mówiąc: “jak cię pier…, to się nie pozbierasz”. Mówił też do mnie: “Ty podła świnio, jesteś gównem, smykiem, oszustem i kłamcą”.
UG