Do gadów i płazów większość z ludzi jest uprzedzona. Niechęć, strach, obrzydzenie – to zwykłe uczucia na widok węża. A przecież jest to dowód świadectwa wielości barw natury, stworzenie na swój sposób piękne, fascynujące feerią barw błyszczącej, pokrytej łuskami skóry…
Pan Andrzej przed dwoma, zaledwie, laty stał się amatorem hodowli węży. “Pierwszym był boa dusiciel, piękny okaz” – opowiada. “Potem kolejne…”. Pasję męża wkrótce podzieliła żona Aneta. Przybudówka koło domu została staraniem pana Andrzeja przerobiona w wielkie terrarium. W specjalnych klatkach znajdujemy tu ponad 20 okazów. “Do unikatowych należy żmija gabońska” – mówi hodowca. “Niebezpieczny wąż jadowity pochodzący z Afryki”. Szara żmija z grzbietem pokrytym charakterystycznym ciemnym zygzakiem. “Oczywiście, ta żmija nie jest niebezpieczna. Każdy wąż jadowity w mojej hodowli posiada certyfikat świadczący o wycięciu gruczołów jadu. Tu inny przykład – grzechotnik kalifornijski… Do wyjątkowych, bardzo rzadkich okazów należą także węże piaskowe. Węże żyjące na afrykańskich pustyniach.” Węży piaskowych nie od razu mogliśmy dostrzec. Swoim zwyczajem zagrzebały się w piasku. Przeciwnie – nietrudno nam było nie zauważyć ogromnego węża boa. “Mam ich kilka gatunków – boa dusiciel, boa tęczowy, tygrysi. A tu węże smugowe, węże mahoniowe, zbożowe, pyton… I znów wyjątkowy okaz – wąż zwany mlecznym”.
Węże dominują w tym zbiorze. Ale nie brak także innych ciekawych stworzeń – potężne jaszczury – warany nilowe, żółwie… I jako ciekawostka – skorpion cesarski. Duży, wyglądający przerażająco ze swym kolcem jadowym na odwłoku. Lecz mimo wyglądu nie groźny dla dorosłego człowieka. Jak tłumaczy pan Andrzej, im większy skorpion, tym mniej jadowity.
To nie koniec zbiorów przyrodniczych naszych gospodarzy. W domu, we wnęce kuchennej znajduje się duże akwarium. W nim kolekcja niezwykle pięknych i rzadkich ryb. Ze świecącym sumem elektrycznym, z przypominającymi piranie płaskobokami, z pielęgnicami niebieskoustymi, z żankami, rybami – nożami… Egzotyczny świat przyciągający wzrok silniej niż telewizor. Pani Aneta szybko przełamała swoje uprzedzenia. Dziś w pełni podziela pasję męża. Choć jej ulubieńcy to stadko barwnych kanarków, swoim śpiewem nadający terrarium charakter egzotycznej krainy. Trudno, patrząc na migocące łuski, na kłęby mięśni prężących się pod błyszczącą skórą, nie zrozumieć ich fascynacji. Groźne – ale piękne… Świadectwo artyzmu natury. Podobnych naszym gospodarzom jest 12 hodowców w Częstochowie.
Powiększanie hodowli polega głównie na wymianie między hodowcami. Kupić legalnie egzotyczne gatunki można także na giełdzie w Łodzi. Problemem jednak dla tego typu pasjonatów jest brak prawa regulującego hodowlę zwierząt w Polsce.
Polska jest sygnatariuszem międzynarodowych konwencji chroniących zagrożone gatunki. Zakazany jest nielegalny przywóz do Polski zarówno zwierząt żywych, jak i wyrobów z nich. Kupować można jedynie stworzenia urodzone w niewoli. Przepisy owe nie mają jednak swoich wykonawczych odpowiedników. Porównajmy bowiem sytuację hodowcy węży z hodowcą psów rasowych. Tu istnieje związek kynologiczny, wydaje on honorowane certyfikaty określające rasę i pochodzenie. W przypadku gatunków agresywnych prawo określa, jakie warunki spełnić ma hodowla. W sprawie hodowli węży takich regulacji nie ma. Nie ma związku, nie ma określonych zasad bezpiecznej hodowli, nie ma instytucji wydającej certyfikat pochodzenia zwierzęcia.
Brak uregulowań prawnych utrudnia życie uczciwym hodowcom, ułatwia proceder nielegalnego przemytu zagrożonych gatunków.
Pan Andrzej uzupełnia kolekcję głównie drogą wymiany z innymi pasjonatami. Jest to dla niego też forma gwarantująca właściwe pochodzenie. Ma pewność wówczas nie tylko co do gatunków; wie, że wąż nie pochodzi z przemytu. “Oczywiście przemyt istnieje. Można, mając odpowiednie pieniądze, zamówić i otrzymać najbardziej egzotyczny gatunek. Tego nie robi żaden szanujący się hodowca.” Przemyt częściowo został ograniczony dzięki aktywności służb celnych. Ale jeszcze kilka lat temu wyglądało to przerażająco. Kilkadziesiąt żółwi stepowych wtłoczonych do małej walizki… Egzotyczne węże szmuglowane w woreczkach ukrytych pod ubraniem.
“Największą trudnością jest rozmnażanie węży w niewoli” – mówi pan Andrzej. “Tu trzeba dobrać odpowiedniego partnera, pilnować by nie doszło do wzajemnego ataku węży. Dla rzadkich gatunków trudno w kraju znaleźć partnera. W Europie jest system międzynarodowej współpracy między hodowcami. U nas prawo nie pozwala mi wywieźć hodowanego zwierzęcia za granicę ani na wystawę, ani w celu odpowiedniego rozmnożenia. Może, jak wejdziemy do Unii, ta sprawa zostanie odpowiednio uregulowana.”
Regulacja zasad hodowli węży i innych zwierząt egzotycznych powinna wyjść od hodowców. Nikt lepiej od nich nie zna specyfiki tej działalności. Byłoby dobrze, gdyby powstał związek hodowców, gdyby w ramach związku sami hodowcy gwarantowali, że zwierzęta przetrzymywane są w odpowiednich warunkach, że nabywane są tylko drogą legalną. Związek mógłby wydawać certyfikaty pochodzenia zwierząt, mógłby też wynegocjować z władzami administracyjnymi prawo do prowadzenia międzynarodowej wymiany i współpracy.
Hodowla węży nie jest wymysłem naszych czasów. Od wieków wąż budził zarówno strach i obrzydzenie, jak i pełną podziwu fascynację. Na Litwie wąż był uważany za domowego bożka, stróża domowej pomyślności. Najpiękniejsza legenda litewska opowiada nam o Królu Wężów. W XIX w. wprowadzono hodowlę węży w zwierzyńcach. Czytamy o tym w “Kurjerze Warszawskim” z 1827 r. “Między rzadkie i prawdziwie widzenia godne osobliwości Stolicy naszej należy zbiór żywych zamorskich wężów w świeżo przybyłej menażerii Van Dintera. Między tymi na szczególniejszą uwagę zasługuje duży grzechotnik, który na widok ludzi trzesąc ze złości pęcherzykami ogonowymi ciągły szelest wydaje”.
W Częstochowie w ostatnich latach mieliśmy już kilkakrotnie możliwość podziwiania wystawy wężów i gadów egzotycznych – w pawilonie BWA oraz w salach Muzeum Częstochowskiego. Wystawy cieszyły się ogromnym zainteresowaniem publiczności. Każda z nich miała ogromny walor wychowawczy. Pokazując piękno stworzenia uczymy szacunku dla tego dzieła natury.
Strach rodzi się z nieznajomości. Widać to później w zachowaniu ludzi na spacerach po lesie. Ile niegroźnych i pożytecznych padalców czy zaskrońców padło ofiarą człowieka tylko dlatego, iż ten w swej nieświadomości wziął je za groźną żmiję atakującą człowieka… A, przypomnijmy, w Polsce nie ma niebezpieczeństwa śmiertelnego zagrożenia ze strony węży. Nawet ta “przerażająca” żmija zazwyczaj ucieka przed człowiekiem, nie atakuje, jeśli nie jest zmuszona do obrony. A jej jad nie jest na tyle silny, by zagroźić dorosłemu, zdrowemu człowiekowi.
Byłoby cenną rzeczą, gdyby nasi hodowcy wężów zaprezentowali swoje zbiory mieszkańcom. Dziś podziwiać je może wąskie grono osób im znanych. Brak jest warunków w domowych terrariach, by szerzej udostępniać je publiczności. Istnieje także naturalna obawa przed złodziejami, wandalami, ludźmi z wrodzonej złośliwości szkodzącymi innym.
A jest co podziwiać. Przepiękny to widok, mieniące się barwami błyszczące kłębowisko…
JAROSŁAW KAPSA