Kontra w centrum – ANDRZEJ BŁASZCZYK
Mamy kolejną ważną informację w zakresie światowej medycyny, a dokładniej przeszczepów. Oto naukowcom udało się wyhodować taki gatunek świń, który jest przyjazny człowiekowi w zakresie transplantacji. Dotąd próby przeszczepów serca świni człowiekowi kończyły się niepowodzeniem, bowiem organizm ludzki taki organ odrzucał. W przypadku nowego gatunku ma być inaczej, czyli dobrze. Jest to oczywiście ogromna szansa dla wielu nieuleczalnie chorych, znajdujących się w dramatycznych sytuacjach, zaś tego rodzaju operacje mogą stać się realne już za kilka lat. Problem to poważny, ale nie ma takiego problemu, przy którym nie można by trochę mniej poważnie powydziwiać, co też niniejszym czynię. Serce w naszej ludzkiej cywilizacji już od prawieków jest symbolem, ośrodkiem uczuć, do cna wyeksploatowaną metaforą w literaturze, sztuce, wierzeniach ludowych, tudzież plemiennych. Wiele prymitywnych plemion miało zwyczaj zjadać serca swoich pokonanych wrogów, żeby przejąć ich siłę i męstwo, czyli ich najlepsze cechy. Oczywiście w tym kontekście serce świni nie kojarzy się najlepiej, bowiem i to sympatyczne zwierzę ma swój wymiar mityczny, ludyczny i symboliczny, niekoniecznie korzystny. Jednak każdy specjalista od medycyny powie od razu, że serce to jedynie wspaniały mięsień, cudowna pompka, niezwykły motor, który napędza nasz układ krążenia. Tyle, że jest to organ niezwykły, bowiem oprócz podstawowej pracy mechanicznej, reaguje na emocje, uczucia i inne bodźce duchowe. Gadam tak wkoło Macieju, bowiem dręczy mnie pytanie, czy w przypadku przeszczepów jakieś tam cechy dawcy nie przenoszą się na biorcę. Na dobrą sprawę nikt tego jeszcze na 100 % nie sprawdził. Przypuszczenie, że posiadacz świńskiego serca zacznie po jakimś czasie znacząco pochrząkiwać i przestanie dbać o higienę osobistą kwalifikuje się do wyobrażeń prymitywno – plemiennych albo zgoła kabaretowych. Niemniej, faktem jest, że wyhodowanie gatunku świń transplantacyjnych, przy dzisiejszym, gwałtownym rozwoju nauki, to może być dopiero początek. Bo jeśli dzisiaj świnie, to jutro można przystosować np. orły, dziki albo lwy. Świat zwierząt, może stać się wielkim magazynem różnych narządów dla ludzi. To jest dopiero śmiała wizja. Każdemu według potrzeb i zasobności portfela. Dlaczego zamożny przedsiębiorca, stając przed koniecznością przeszczepu, nie mógłby zafundować sobie lwiego serca?
Prezes Agencji Ochroniarskiej mgr Stefan Lwie Serce. Któż nie chciałby mieć takiej wizytówki, w dodatku oddającej dosłownie stan faktyczny?
Albo inny posażny pacjent, który całe życie lubił się napić, dlaczego nie miałby sobie kazać wmontować wątroby wielbłąda? Ten to dopiero potrafi się napić, bez szkody dla zdrowia. A sokole oczy dla krótkowidzów? A kręgosłup węża dla mało elastycznych polityków? A uszy nietoperza dla mało utalentowanych dyrygentów symfonicznych? A chwytliwe dłonie pawiana dla chronicznych łapówkarzy? Zaiste, cechą charakterystyczną naszej współczesności jest to, że każde odkrycie naukowców od razu rozwija się w szeroką perspektywę z nieodzownym elementem szaleństwa. Obawiam się jednak, że kiedy nawet nadejdą takie czasy, niezwykle korzystne dla reperowania nadwątlonego zdrowia, ciągle będzie istniał problem pieniędzy, czyli nierówności w dostępie do dobrodziejstw supernowoczesnej medycyny. Z jednej strony będziemy mieć młodego, radosnego biznesa, który pomyka do pracy skacząc po górach, przeskakując pagórki dzięki nogom podrasowanym przez ścięgna kangura albo stawy kolanowe zafasowane od strusia.
Z drugiej zaś strony widok kaszlącego emeryta, który brnie na własnych kończynach, z kołaczącym sercem, z własną drżącą wyobraźnią, moknąc w deszczu i nieporadnie omijając kałuże. Takiego biedaka, który złożony jest w całości z własnych ludzkich części i którego nie stać nawet na porządny parasol, a co dopiero na najprostszą transplantację ułatwiającą wędrówkę w deszczu. Np. na kacze błony między palcami, które oferuje pierwsza lepsza przychodnia za naprawdę psie pieniądze.
Dan 21.01.2002 r.
ANDRZEJ BŁASZCZYK