Częstochowskie rody rzemieślnicze
Rozpoczynamy prezentację dziejów rodów rzemieślniczych Częstochowy i ziemi częstochowskiej. Ich dzieje składają się na znaczący fragment dziejów miasta, które z racji ilości warsztatów rzemieślniczych otrzymało przydomek – Polska Norymberga. W najlepszym dla rzemiosła okresie w cechach było zarejestrowanych 8000 rzemieślników. Dziś w cechach Częstochowy pozostało około 500 członków. Cykl “Rzemieślnicze rody Częstochowy” będzie więc okazją do zachowania w pamięci dziejów wielu wspaniałych, zacnych rodów. Zaczynamy cykl prezentacją rodu Porosów, który przez 110 lat działał w Częstochowie. Dziś, na Tomaszu Porosie kończy się rzemieślnicza tradycja rodu.
Dzieje artystycznej pracowni strojenia i naprawy fortepianów.
Dzieje rodu Porosów w Częstochowie zaczęły się w 1880 roku, gdy warsztat strojenia i naprawy fortepianów otworzył stryj naszego rozmówcy Tomasz Poros, który był najstarszym z braci Porosów mieszkających w XIX wieku w Pińczowie. Przez kilka lat był organistą w Pińczowie i okolicy, Chrobrzu i w Zabarży. Wówczas zetknął się on z budowniczymi organów i oni właśnie doradzili mu, by wziął się za naprawę fortepianów i pianin. Dlatego zdecydował się pójść pracować do fabryki pianin Fiedlera w Warszawie. Po kilku latach pracy, a zarazem nauki, gdy uznał, że już coś umie zdecydował się na osiedlenie w Częstochowie, gdzie nie było ani jednego konserwatora pianin. Interes szedł dobrze i wkrótce mógł wybudować własny dom przy ulicy Jasnogórskiej 23. Na działce 1100 m powstała posesja mieszcząca dom mieszkalny i pracownię. Było to wówczas urocze miejsce, w zasadzie już poza zwartą zabudową miasta, a w ogrodzie mieścił się zwierzyniec z kuropatwami i zającami.
Cesarski przedstawiciel
W tym czasie stryj Tomasz zdecydował się na wzięcie przedstawicielstwa Cesarskiej Królewskiej Nadwornej Fabryki Organów Kościelnych braci Riegier z Karniowa na Śląsku Austriackim (dzisiaj Karniów k. Opawy – leży na terenie Czech). Oglądam z zainteresowaniem ponad 100-letni dokument. Czytamy na pierwszej jego stronie: “Tomasz Poros zostaje jeneralnym reprezentantem firmy na Królestwo Polskie i ościenne gubernie”. Na dalszych stronach oglądam organy zamontowane przez firmę. Są wśród nich również organy montowane w parafiach wokół Częstochowy. Stryj Tomasz Poros miał z małżeństwa tylko jednego syna, Adama, urodzonego w 1881 roku w Częstochowie. Uczył się on w obecnym liceum Henryka Sienkiewicza. Uczniowie z tej szkoły zawiązali bojówkę do walki przeciwko caratowi o wyzwolenie Polski spod carskiego zaboru. Carska ochrona była jednak sprawną policją i gdy Adam był w klasie maturalnej wpadła na trop tej konspiracji. W przeddzień aresztowania w 1900 roku (Adam miał wówczas 19 lat) do stryja Tomasza Porosa zadzwonił dyrektor liceum z wiadomością o nakazie aresztowania syna w następnym dniu. Radził, by syn nie szedł do szkoły i zniknął z Częstochowy. Ojciec dał synowi 200 dolarów, co było wówczas olbrzymią sumą. Adam jakimś cudem dostał się do Moskwy (najciemniej jest pod latarnią…). Adam w Moskwie grywał po restauracjach i w różnych pałacach książęcych. Choć nie uczył się muzyki, mając absolutny słuch mógł natychmiast na fortepianie zagrać każdą zasłyszaną melodię. Po jakimś czasie zorganizował czterech muzyków, którzy wędrowali po Rosji od miasta do miasta i od pałacu do pałacu. Czasami mieszkali w pałacach po tygodniu i grali, bo było wówczas zapotrzebowanie na organizowanie balów. Tak przeżył do wybuchu rewolucji 1917 roku.
Kontynuator tradycji
Przez 21 lat ojciec nie miał znaku życia od syna. Dlatego młodszemu bratu, który miał trzech synów i mieszkał w rodzinnym domu w Pińczowie zaproponował, by najmłodszego syna Tomasza, urodzonego 20 czerwca 1914 roku tuż przed wybuchem I wojny światowej przekazał pod jego opiekę. Chciał ustanowić go dziedzicem majątku, a przede wszystkim kontynuatorem tradycji artystycznej pracowni naprawy i strojenia pianin. Stało się to w 1920 roku, gdy Tomasz miał 6 lat. Stryj Tomasz mimo nieprzepisowego wieku posłał go w 1920 roku od razu do drugiej klasy szkoły powszechnej, mieszczącej się przy obecnej ulicy Kościuszki 10.
Dyrektorem tej szkoły był przyjaciel stryja i dlatego możliwe było takie odstępstwo od przepisów. W 1921 roku, po czterech latach wędrówki po wybuchu rewolucji do domu rodzinnego wrócił syn stryja Adam. Był to już 40-letni mężczyzna, ale fizycznie i umysłowo był to istny wrak człowieka, który nie nadawał się do żadnej pracy. Ożenił się z panną z dzieckiem. Czasy były trudne – trwał ogólnoświatowy kryzys gospodarczy. Niestety Adam mało wagi przykładał do spraw majątku rodzinnego. Wiele czasu spędzał z przyjaciółmi w kawiarniach, co doprowadziło do upadku firmy. By ratować sytuację sprzedał dom przy ul. Jasnogórskiej. Adam zmarł w kwietniu 1948 r., mając 68 lat. We wrześniu 1929 r. stryj wysłał 15-letniego Tomasza, którego dalej widział jako swojego następcę, do Leszna do pracy i nauki w fabryce fortepianów firmy Betting. Jej właścicielem był wówczas Teodor Betting. Z jego ojcem i z Teodorem, jego następcą, stryj przez długie lata współpracował sprzedając fortepiany tej firmy. Młody Tomasz zamieszkał przy rodzinie Bettingów i pilnie uczył się zawodu: budowy, naprawy i strojenia fortepianów. Poznał tam wielu kolegów. Jako jedyny uczeń dostawał 30 zł tygodniowo wynagrodzenia. Młody Tomasz cieszył się takim zaufaniem szefa, że powierzał mu otwieranie zakładu i jego zamykanie.
Tragiczne rządy
Pod koniec 1929 roku zmarł stryj i rządy w firmie objął Adam. Było to katastrofalne w skutkach dla firmy. Adam wkrótce zadłużył firmę. Na szczęście, po 3,5 latach intensywnej nauki Tomasz, jako niespełna dziewiętnastoletni młodzieniec powrócił do Częstochowy. Lata nauki pozwoliły mu dobrze opanować trudną sztukę strojenia fortepianów, co przydałamu mu się później, gdy został etatowym stroicielem fortepianów koncertowych w Filharmonii Częstochowskiej i przygotowywał instrumenty dla wybitnych artystów, między innymi dla Krystiana Zimermanna, Haliny Czerny-Stefańskiej, Piotra Palecznego.
Kuzyn Adam od Teodora Bettinga otrzymał ultimatum: albo przekaże młodemu Tomaszowi prowadzenie firmy, albo za długi zlicytuje ją. Choć z żalem, ten 50-letni mężczyzna musiał się zgodzić na rządy 19-latka. W zamian otrzymywał codziennie 50 zł na życie.
W 1935 roku młody Tomasz żeni się i wkrótce rodzi się syn Tomasz Maciej. W 1937 roku młody żonkoś zostaje wcielony do wojska, do częstochowskiego 27. pułku, a w 1938 r. wręczono mu kartę mobilizacyjną. Mimo braku formalnego średniego wykształcenia (w Lesznie nie zdawał matury) szybko awansował w kolejnych latach. W 1939 roku był już plutonowym i przez kilka miesięcy nadzorował budowę bunkrów na obrzeżach Lisińca i Grabówki, mając pod sobą 100 ludzi. Mieszkał wówczas w drewnianej willi Prusaków na Lisińcu. Po wybudowaniu bunkrów w czerwcu 1939 roku został zwolniony do cywila. 28 sierpnia 1939 roku został zmobilizowany do wojska.
Na wojennym szlaku
Szlak bojowy doprowadził go do okolic Kowla, gdzie wojsko miało od wschodu armię sowiecką, a od zachodu Niemców. Tomasz, wraz z dwoma kolegami zdecydował się pójść do niewoli niemieckiej, unikając tym samym Katynia czy innego sowieckiego obozu. Podjechały samochody, na które załadowano jeńców i ruszyli na zachód. Tomasz znając trochę język niemiecki dowiadywał się pilnie u kierowcy o szlak ewakuacji. Najpierw był to Ostrowiec Świętokrzyski, następnie Kielce, wreszcie okazało się, że wiozą ich do Pińczowa, dokąd jeszcze przed wybuchem wojny zawiózł do rodziny żonę z małym dzieckiem.
W Pińczowie okazało się, że mają być zakwaterowani w tamtejszych koszarach. Udaje mu się w czasie przemarszu przez miasto zgubić karteczkę z informacją dla rodziny. Kartka szczęśliwie została znaleziona i przekazana rodzinie. Już po godzinie pobytu w koszarach odnajduje go ojciec i organizuje cywilne ubranie, które w oznaczonym miejscu zostało przerzucone przez mur otaczający koszary. Wydostaje się z nich i już pod koniec października 1939 roku wraca do Częstochowy.
To samo cywilne ubranie pozwala też uciec z niewoli dwóm kolegom Tomasza, którzy zdecydowali się iść z nim do niemieckiej niewoli.
Naprawy szkód
Mimo wojny interes jakoś się kręcił. Tomasz z rodziną przeżył zagrożenie wysiedleniem do gorszego mieszkania, bo okupanci co lepsze rekwirowali dla Niemców, którzy osiedlali się w Częstochowie. Szczęśliwie Niemiec z Opola, który nieźle mówił po polsku zgodził zadowolić się wydzieloną częścią mieszkania, która miała osobne wejście. W pozostawionej im części (pokój z kuchnią) Porosowie przeżyli całą wojnę. Po wyzwoleniu miasta angażuje się w przystosowanie poniemieckiego Arbeitsamtu, czyli Urzędu Pracy z powrotem na szkołę. Urząd Pracy mieścił się w pożydowskiej szkole przy ulicy Jasnogórskiej – dzisiaj jest tam Liceum Norwida- i był miejscem gromadzenia Polaków wywożonych na przymusowe roboty do Niemiec. Budynek został przez Niemców mocno zdewastowany.
Trzeba było wyburzyć ściany działowe sal lekcyjnych, naprawić instalacje oraz wyposażyć sale w niezbędny sprzęt szkolny, przede wszystkim w ławki. Tomasz Poros stał na czele komitetu odbudowy szkoły: szukał sponsorów, organizował pomoc rodziców i zaprzyjaźnionych rzemieślników do pracy przy remoncie szkoły, a nawet pożyczył w banku na swoje nazwisko 1 milion złotych na zakup niezbędnego sprzętu. Gorący apel do rodziców w sprawie pomocy finansowej dla spłacenia kredytu przyniósł na tyle zadowalające wyniki, że nie tylko spłacono kredyt, ale z nadwyżki zakupiono dalsze sprzęty. Równolegle angażował się, wraz z gronem muzyków częstochowskich, z niezmordowanym Edwardem Mąkoszą na czele, w uruchomienie szkoły muzycznej. Powstała ona w budynku przy teatrze, gdzie mieściła się nowo powstała Filharmonia. Zarówno Filharmonia jak i szkoła muzyczna zostały wyposażone w wypożyczone z firmy Tomasza Porosa fortepiany. Strojenie instrumentów w szkole muzycznej i w Filharmonii wkrótce stało się podstawą dochodów rodziny. W 1946 roku Pan Tomasz doczekał się drugiego syna, który po siedmiu miesiącach zmarł. W 1951 r. urodziła się córka Anna. Niestety, żona przedwcześnie zmarła w 1959 roku i dalsze wychowanie dzieci spadło na barki męża. Działalność społeczna w Cechu Rzemiosł Różnych, do którego należał Pan Tomasz zajęła mu ponad 40 lat życia. Jako członek Zarządu, a przez pewien czas starszy cechu, codziennie godzinę spędzał w cechu załatwiając sprawy jego członków.
Wielki społecznik
Przez cztery kadencje, na przełomie lat 50-tych i 60-tych, był radnym Miejskiej Rady Narodowej, zawsze pracując w komisji podatkowej, gdzie bronił rzemieślników przed domiarami i wyniszczającymi podatkami. Przez trzy kadencje był również ławnikiem sądowym. Równolegle prowadził zawsze warsztat, w którym stroił i naprawiał pianina i fortepiany. Z jego fachowej pomocy korzystało wiele parafii, posiadających organy. Warsztat zlikwidował dopiero w 1990 roku, gdy właściciel kamienicy w Alei NMP 35 wymówił mu dzierżawę pomieszczeń. Wcześniej, w 1980 roku zorganizował 100-lecie obchodów istnienia firmy. Od przyjaciół otrzymał na pamiątkę oprawioną w metalowe okładki książkę-album zatytułowaną “Cechowe rzemiosło metalowe – zarys dziejów do 1939 roku” – autorstwa Feliksa Kiryka. W nim okolicznościowy wpis: “Tomaszowi Porosowi z okazji jubileuszu 100 lat istnienia artystycznej pracowni strojenia i napraw fortepianów oraz pięćdziesięciu lat pracy w zawodzie – dalszych sukcesów w pracy zawodowej i społecznej”. Ponad 100 kolegów rzemieślników uczestniczących w tej uroczystości złożyło swoje podpisy. Dziś 99% z nich już nie żyje – mówi z nostalgią Pan Tomasz, który nadal pełen wigoru spotyka się z rzemieślnikami, kolegami, przyjaciółmi na kawie lokalu. W Częstochowie mieszka też jego syn Tomasz Maciej, który został prawnikiem i doczekał się przejścia na emeryturę oraz córka Anna. Syn Tomasza Macieja również został prawnikiem i od 10-ciu lat prowadzi firmę handlową we Wrocławiu. Troje wnucząt i troje prawnucząt to następcy w rodzinie.
Pan Tomasz Poros znany jest w Częstochowie z imponującego zbioru ponad 400 najróżniejszych zapalniczek. Mimo swoich 87 lat czuje się zdrowo, zachowując jasność umysłu i boleje nad upadkiem rzemiosła, które ma coraz mniej pola do działania.
Z jednej strony zanikają tradycyjne rzemieślnicze zawody, a z drugiej strony nie zawsze można obronić się przed konkurencją cenową. Z ubolwaniem trzeba wspomnieć, że niejednokrotnie następcy nie pamiętają o zasługach Porosa w przeszłości. Pominięto je, gdy zorganizowano obchody 50-lecia szkoły muzycznej i 50-lecia Filharmonii w Częstochowie. Srebrny Krzyż Zasługi i Krzyż Kawalerski Orderu Odrodzenia Polski, to pamiątki po czasach intensywnej działalności społecznej.
Życzliwi ludziom żyją dłużej i to powiedzenie w pełni odnosi się do życia Tomasza Porosa. Przez ponad 70 lat swoją działalnością zawodową i społeczną wpisuje się w dzieje naszego miasta.
MIECZYSŁAW MALIK