– Jest Pan autorem koncepcji utrzymania i uratowania Huty Częstochowa S.A. Na czym polega pański plan?
– W swoim programie wyborczym określiłem uratowanie Huty Częstochowa jako priorytet działań przyszłych władz miasta. Stało się tak dlatego, że jako wieloletni gospodarz jednego z największych przedsiębiorstw w regionie wiem, jaką katastrofę społeczną i gospodarczą może spowodować upadłość tej spółki. W pierwszej kolejności ucierpią pracownicy huty i ich rodziny, czyli lekko licząc około dwudziestu tysięcy mieszkańców Częstochowy i jej okolic. Po drugie – upadłość huty pociągnie za sobą bankructwo firm z nią kooperujących, w tym wielu rodzimych, częstochowskich zakładów, które z powodu ogłoszenia upadłości nigdy nie odzyskają swoich należności od dłużnika, którym jest wobec nich Huta Czestochowa.
– Jest Pan autorem koncepcji utrzymania i uratowania Huty Częstochowa S.A. Na czym polega pański plan?
– W swoim programie wyborczym określiłem uratowanie Huty Częstochowa jako priorytet działań przyszłych władz miasta. Stało się tak dlatego, że jako wieloletni gospodarz jednego z największych przedsiębiorstw w regionie wiem, jaką katastrofę społeczną i gospodarczą może spowodować upadłość tej spółki. W pierwszej kolejności ucierpią pracownicy huty i ich rodziny, czyli lekko licząc około dwudziestu tysięcy mieszkańców Częstochowy i jej okolic. Po drugie – upadłość huty pociągnie za sobą bankructwo firm z nią kooperujących, w tym wielu rodzimych, częstochowskich zakładów, które z powodu ogłoszenia upadłości nigdy nie odzyskają swoich należności od dłużnika, którym jest wobec nich Huta Czestochowa.
– W takim razie jak spowodować, by “wilk był syty i owca cała”, czyli co zrobić, aby w naszym mieście nadal funkcjonowała huta i nie spowodować plajty innych firm?
– Trzeba sprzedać akcje huty inwestorom. Aby to móc uczynić, należy je naprzód przekazać miastu Częstochowa. Ten ruch należy do obecnego właściciela tego przedsiębiorstwa, którym oficjalnie jest minister gospodarki, czyli rząd, czyli skarb państwa. Kiedy akcje huty znajdą się już w rękach samorządu, który następnie przystąpi do, zgodnej z obowiązującymi procedurami, sprzedaży akcji, to wreszcie znajdą się gwarantowane pieniądze na zabezpieczenie produkcji w hucie, a – co równie ważne – zakład zacznie redukować swoje zobowiązania wobec innych firm.
– Zgoda, ale gdzie znaleźć chętnych do nabycia bezwartościowych akcji zadłużonego przedsiębiorstwa?
– Zaręczam Panu, że po papiery najnowocześniejszej huty w Polsce i jednej z najnowocześniejszych w Europie, których wartość nabycia będzie pewnie niższa od wartości nominalnej, ustawi się kolejka inwestorów od Częstochowy aż po Gdańsk.
– W czym zatem leży problem?
– To nie jest pytanie do mnie, proszę o to zapytać ministra gospodarki, który wybrał drogę ratowania huty przez… upadłość, bo brak u niego woli przekazania samorządowi zakładu pracy dla tysięcy mieszkańców tego miasta. Już dzisiaj można ocenić, że pomysł jest fałszywy. Na przykład, nowo powstała Huta Stali Częstochowa, która jest notabene jedynie spółką z o.o., a nie spółką akcyjną jak Huta Częstochowa, rozpoczyna produkcję… bez pieniędzy. Już za chwilę, jako pierwsi wystawią swoje faktury dostawcy energii, następnie po pensje zgłoszą się pracownicy. Przepracowałem w gospodarce całe życie i nigdy nie widziałem, aby ktoś uruchamiał produkcję bez pieniędzy. To nic innego, tylko generowanie kolejnych długów.
– Ale dzisiaj (23 października – przyp. Red) prezes Huty Częstochowa Wacław Korczak na łamach Gazety Wyborczej określił Pana koncepcję jako nierealną.
– Nie zgadzam się z Panem prezesem Wacławem Korczakiem. Ministerstwo czy Huta próbowało sprzedać Hutę za podwójną cenę, bo najpierw musiałby nabywca płacić za majątek, a potem spłacić niemal drugi raz w podobnej wysokości długi, celem odblokowania zastawu na majątku.
Użyty argument o próbach sprzedaży po cenie nominalnej jest po prostu nieprawdziwy. To zaś, czy na świecie jest nadprodukcja stali czy koniunktura na stal to zmartwienie świata, a przede wszystkim Śląska. Po co tam, na Śląsku właśnie, modernizować za unijne pieniądze kolejne huty? Przecież to się dzieje ewidentnie naszym kosztem – Huty Częstochowa.
Pomysł upubliczniłem i jeśli Zarządowi zależy tak bardzo na przeprowadzeniu bankructwa w dobrym tempie, poszukiwanie nowego właściciela powinien rozpocząć od zaraz. Każdy wierzyciel złoży prawdopodobnie w sądzie wniosek, aby inicjator upadłości przedłożył wyniki prób sprzedaży zakładu w całości i po cenie nominalnej. Teoretycznie, złożenie takiego wniosku przysługuje nawet mnie, jako osobie fizycznej. Jestem bowiem i klientem Kredyt Banku, jednego z poszkodowanych w procesie upadłości Huty, i energetyki częstochowskiej, która powiększyła ostatnio kredyt dla Huty i grozi jej szeregowo natychmiastowe bankructwo. Obawiam się, że to koncepcja nowej spółki: Huta Stali Częstochowa sp. z o.o. jest całkowicie nierealna, a może służyć nawet sprzedaży “uwolnionego” majątku Huty w obce ręce. Dla samej Huty Częstochowa, a zwłaszcza jej pracowników może się to skończyć tragicznie. Chcę temu zapobiec.
Jestem do głębi przekonany, że moja koncepcja jest i realna, i atrakcyjna. Zamykając spotkanie z kandydatami w Naczelnej Organizacji Technicznej w Częstochowie, senator Ziemi Częstochowskiej – pan Grzegorz Lipowski powiedział, że przedstawiony przeze mnie autorski wariant sprzedaży Huty musi być rozpatrzony, bo sam wie o kliencie oferującym niedawno 200 mln dolarów.
– Przejdźmy do innych spraw. Jak Pańskie doświadczenie gospodarcze może przydać się miastu, gdyby został Pan prezydentem?
– Trzeba pomóc naszemu miastu, w pierwszej kolejności: wyjść z zadłużenia. Różne źródła podają różne kwoty zobowiązań miasta na rzecz wierzycieli. Chłodno można ocenić, że mamy do czynienia z kwotą minimum 130 milionów zł. Do tego problemu należy podejść po gospodarsku, to znaczy na początku wyciągnąć miasto z tych tarapatów, bo w przeciwnym wypadku nie ma mowy o inwestycjach i rozwoju infrastruktury miejskiej. Trzeba również dogłębnie przeanalizować sytuację finansową całej sfery budżetowej i spowodować zahamowanie zadłużania się miejskich szpitali, dopilnować nawet takich spraw, jak przekazywanie na czas do szkół pieniędzy na nauczycielskie pensje. Nie mówię już o takich problemach, jak na przykład cała sfera zagadnień socjalnych, gdzie trzeba przenieść punkt ciężkości z inwestycji, których zbyt wiele dokonano ostatnio w ośrodkach pomocy społecznej, na faktyczną pomoc finansową dla najbardziej potrzebujących.
– Jak Pan, osoba, która walczyła o pozostawienie na mapie administracyjnej Polski województwa częstochowskiego, ułoży sobie współpracę z Katowicami?
– Pomimo opłakanych skutków reformy administracyjnej nadal pozostajemy silnym ośrodkiem wielkomiejskim. Całe szczęście, doskonale pamiętamy czasy, kiedy byliśmy stolicą województwa i nigdy o tym fakcie nie powinniśmy zapominać. Istota reformy sprowadziła się bowiem do wyprowadzenia środków i możliwości, także finansowych, z Częstochowy do Katowic i Warszawy. Teraz, dla rekompensaty i równowagi, chodzi o ruch odwrotny. W przypadku wyboru na prezydenta miasta będę nadal inicjował i popierał działania na rzecz podnoszenia prestiżu Częstochowy. Na przykład przez stworzenie warunków dla pojawienia się w naszym mieście kolejnych przedstawicielstw administracji rządowej oraz instytucji państwowych szczebla centralnego i wojewódzkiego, a także powrotu Sądu Rejestrowego. Zależy mi na faktycznym partnerstwie a nie poddaństwie. Mówiąc wprost: jeżeli poważnie myślimy o powrocie na mapę województwa częstochowskiego trzeba mieć odpowiednie wyniki gospodarcze, finansowe czy społeczne. To ciężka, wieloletnia praca. Ja to wyzwanie podejmuję.
– Kiedy w Częstochowie powstanie uniwersytet?
– Jeżeli ja zostanę prezydentem, to mogę obiecać, że będzie to mój prestiżowy i – jeden z najważniejszych – cel. Mimo ogromnego wysiłku Fundacji Na Rzecz Utworzenia Uniwersytetu, której Rady pracami kieruję, miasto nie zrobiło absolutnie nic, by wesprzeć tę inicjatywę. Obecny Zarząd Miasta nie wysilił się nawet na jakieś minimum dobrej woli, by pozwolić nam na stworzenie bazy materialnej dla przyszłej kadry profesorskiej powstającej uczelni. Na to nałożyły się dodatkowo nieudolne działania niektórych byłych parlamentarzystów częstochowskich, którzy sprawę powołania państwowego uniwersytetu w 2001 roku skutecznie pogrzebali..
– Jak podsumowałby Pan swoją mijającą kampanię?
– Kandydowanie na prezydenta Częstochowy zaproponował mi poseł Szymon Giżyński w imieniu Prawa i Sprawiedliwości oraz koalicji trzydziestu ugrupowań prawicowych i stowarzyszeń społecznych. Poseł Szymon Giżyński od ponad roku mówił publicznie i pracował, by prezydentem Częstochowy został, w imieniu prawicy, ktoś, kto daje gwarancję bycia dobrym gospodarzem miasta.
Dlatego ja nie muszę udawać nikogo innego niż jestem i wiem, że pozostaję w swojej roli: człowieka, który kilkadziesiąt lat pracował na odpowiedzialnych stanowiskach w gospodarce; zarządzał wielkimi zespołami ludzkimi; zna praktycznie współczesne i nowoczesne rozwiązania w ekonomii, finansach, inwestycjach. Tym chciałbym służyć, najlepiej jak potrafię, mojemu miastu, bo zgadzam się tutaj z poglądem posła Giżyńskiego, że Częstochowie potrzebny jest prezydent – gospodarz.
Jestem kandydatem prawicy. Podzielam patriotyzm i odpowiedzialność za państwo programu politycznego Prawa i Sprawiedliwości. Żywię głębokie uznanie dla mądrej roli jaką pełnią od lat w polskim życiu publicznym panowie Lech i Jarosław Kaczyńscy.
I myślę, że w imię tych wszystkich wartości, mógłbym służyć mojemu miastu – Częstochowie, właśnie jako prezydent – gospodarz. Moja kampania była takim przyrzeczeniem, złożonym częstochowskim obywatelom – wyborcom.
– Dziękuję za rozmowę.
Andrzej Kawka