Porażka Rakowa na inaugurację rundy wiosennej
Częstochowski Raków po długotrwałych perypetiach przedsezonowych ostatecznie spełnił wymagania postawione przez nim przez PZPN i otrzymał zgodę na występy w rundzie wiosennej drugiej ligi. Pod wodza nowego prezesa – Krzysztofa Kołaczyka i debiutującego w roli szkoleniowca Jerzego Brzęczka czerwono- niebiescy zainaugurowali zmagania ligowe meczem wyjazdowym. W Tychach ulegli miejscowemu GKS-owi 0:1.
RAPORT MECZOWY:
Tychy, 20 marca 2010, godz. 15:00
GKS Tychy – Raków Częstochowa 1:0 (1:0)
1:0 Kozłowski (41, głową, asysta Bizacki)
Sędziował: Michał Woś (Zamość). Widzów: 800.
Żółte kartki: Odrobiński, Wesecki – P. Kowalczyk, Jankowski, Kmieć, Pluta. Czerwona kartka: Jankowski (90, za drugą żółtą).
Drużyny wystąpiły w następujących zestawieniach:
GKS: Kojdecki – Kozłowski, Kopczyk, Masternak, Dębowski – Odrobiński, Babiarz, Kasprzyk (67 Sieniawski), Feruga (87 Furczyk) – Bizacki – Wesecki.
RAKÓW: Szramowiat – Mastalerz, Pluta, Jankowski, P. Kowalczyk – Witczyk (62 Nocuń), Ogłaza, Kmieć (78 Hyra), Lenartowski, Gajos (69 Brondel) – Zachara.
OKIEM TRENERA
– Mimo porażki jestem podbudowany postawą zawodników. To nie był zły początek. Jasne, że każdy chciałby rozpoczynać od zwycięstwa, ale nie zapominajmy, że są to w zdecydowanej większości młodzi chłopcy, którzy wciąż potrzebują doświadczenia i dopiero od paru tygodni uczą się nowych
zachowań, schematów, sposobów rozegrania. Momentami bardzo podobała mi się nasza gra od strony taktycznej – zawodnicy potrafili dobrze operować piłką, wymienić kilka szybkich podań. Nie ukrywam jednocześnie, że nadal czeka nas mnóstwo pracy. Przede wszystkim musimy ćwiczyć ruch bez piłki, żeby zawodnicy z przednich formacji wymuszali na środkowych pomocnikach prostopadłe podania za plecy obrońców. Dziś mieliśmy kilka okazji do zagrania takich akcji i szkoda, że w decydujących momentach trochę zabrakło odwagi. Zawodnicy mieli sporo pretensji do arbitrów, ale na pewno nie będziemy za tę porażkę obwiniać sędziego. On też, jak każdy inny człowiek, ma prawo do popełniania błędów, poza tym trudno wymagać nieomylności od sędziego drugoligowego, skoro w ekstraklasie arbitrzy mylą się jeszcze częściej. W końcówce trochę niektórym puściły nerwy, ale to też jest częścią futbolu. Mamy dowód, jak bardzo tym zawodnikom zależy na zwycięstwach. I one przyjdą, cierpliwości – powiedział po meczu Jerzy Brzęczek.
PAWEŁ MIELCZAREK