Piątkowy atak zimy – burza śnieżna, zawieje, ślizgawice – mimo ostrzegających prognoz synoptyków, jak to u nas zawsze bywa zaskoczyły wszystkich. Stanęły pociągi, ruch samochodowy. Wichura zerwała trakcje elektryczne. Miastem zawładnęły nieokiełznane siły przyrody.
– Proszę pani, od piątku jesteśmy odcięci od prądu i co gorsza nie można nigdzie otrzymać informacji, jak to jeszcze długo potrwa. Wszystkie numery pogotowia elektrycznego są nieczynne. Mam małe dziecko i w mieszkaniu 9 stopni i nie wiem co robić? Udało mi się dodzwonić do Centrum Zarządzana Kryzysowego, ale zbyto mnie. Rozmawiałam z panem Rożnowskim i prosiłam by dowiedział się czegokolwiek w związku z awarią. Po pół godzinie dzwonię ponownie, a on jakby urwał się z choinki. Nawet nie kojarzył naszej niedawnej rozmowy – mówi oburzona pani M. Słowińska, mieszkanka ul. św. Barbary.
Anomalia pogodowe na ogół są przyczyną zawirowań i chaosu. Niestety, jeszcze późnym wieczorem w sobotę w niektórych rejonach miasta nie było prądu i co gorsza mieszkańcy nigdzie nie mogli uzyskać pomocy, ani nawet informacji, jak długo pozostaną bez prądu. Milczały wszystkie telefony alarmowe pogotowia elektrycznego, Centrum Zarządzania Kryzysowego nie udzielało żadnej informacji mieszkańcom.
– Proszę się nie dziwić, że nie mieliśmy czasu tłumaczyć każdemu kiedy się to wszystko skończy. Było tysiące telefonów. Niestety, blokowały one linie. Nasi pracownicy przyjmowali każde zgłoszenie, które od razu było przekazywane specjalnymi łączami bezpośrednio do Zakładu Energetycznego – wyjaśnia “GCz” Stanisław Słyż, naczelnik Wydziału Kryzysowego Miasta Częstochowa.
Sytuacja była tragiczna, nie tylko w Częstochowie, gdzie pozbawionych prądu było ok. 12 tys. mieszkańców, ale i w powiatach częstochowskim, kłobuckim, myszkowskim, lublinieckim. – Zakład Energetyczny, który robił co mógł. W mieście działało 10 ekip naprawczych, w powiecie 15. W częstochowskim powiecie uszkodzonych zostało prawie 270 stacji przekaźnikowych – wysokiego i średniego napięcia, uszkodzonych stacji niskiego napięcia było dwukrotnie więcej. W pierwszej kolejności usuwano uszkodzenia najbardziej zagrażające życiu mieszkańców. Mieliśmy przypadek śmiertelnego porażenia prądem psa, przy ul. Warszawskiej musieliśmy więc najpierw zadbać o bezpieczeństwo ludzi – mówi Stanisław Słyż.
Zakład Energetyczny uwijał się od piątku, w stan pogotowia postawione zostały Państwowa Straż Pożarna, Ochotnicze Straże Pożarne. W sobotę o godz. 15.15 prezydent pował Miejski Sztab Kryzysowy.
W niedzielę w godzinach popołudniowych, jak zapewniał nam naczelnik CZK, wszystkie linie zostały już naprawione. Szkoda jedynie, że ci którym udało się dodzwonić do Centrum, nie zostali uspokojeni informacją, podobną do tej, którą otrzymał dziennikarz “GCz”. Z pewnością zyskał by na tym wizerunek pracownika służb miejskich. Poza tym, czy Miejski Sztab Kryzysowy nie powinien funkcjonować już od piątku, a co najwyżej od wczesnych godzin w sobotę. Ci co musieli wyruszyć z domu w sobotę uniknęliby kolizji i niebezpiecznych upadków na śliskich, zlodowaciałych chodnikach i ulicach.
UG