Kontra w centrum – ANDRZEJ BŁASZCZYK
Niby nie była to gospodarska wizyta Leszka Millera na Śląsku, ale była. Piszę o tym wydarzeniu z ponad tygodniowym opóźnieniem, ale wciąż jestem pod wrażeniem.
Premier zjechał szumnie, bogato, z fantazją, ciągnąc za sobą niemały orszak ministrów różnych specjalności, płci i doświadczenia. Jak to przy tego rodzaju okazjach bywa nie zabrakło również podarunków. Ba! Darów było tyle, że garnitur, w którym występował szef rządu nie wydawał się strojem najwłaściwszym. Bardziej na miejscu byłby czerwony płaszcz i kaptur, do tego śnieżnobiała broda i wąsy + kilka sztuk reniferów. Ale to nie ta pora roku, żeby występować jako św. Mikołaj… pardon Dziadek Mróz. Dla każdego znalazło się coś miłego. Sądy i prokuratura w Katowicach – nowy gmach, nadpalona Opera Śląska w Bytomiu 100 – milionów na odbudowę, hutnictwo – zapewnienie o cłach zaporowych, a i my, sieroty częstochowskie, obietnicę Uniwersytetu.
Czy dziwne było w tej sytuacji, że mieszkańcom regionu śląskiego zbiorowo wilgotniały oczy i ludzie na ulicach, w tramwajach, w kolejce po zasiłek, jednym słowem wszędzie, z trudem ukrywali wzruszenie. Spontaniczne komentarze typu “ludzkie panisko” czy “krucazeks, nareszcie coś się dzieje” brzmiały wszędzie jak mantra, ale to normalna reakcja. Inne zachowanie się społeczeństwa, wobec tak gwałtownej podaży dobrodziejstw, byłoby czarną niewdzięcznością. Wszystkie te przedsięwzięcia realizowano już wcześniej, ale użyto ich tym razem jako elementy scenografii, żeby zbudować jednodniowy, kabaretowy teatrzyk. Trudno też było oprzeć się wrażeniu deja vu, że to już było, że sztuka w teatrzyku pt. “Pierwszy Sekretarz z gospodarską wizytą na…” była grana już wielokrotnie, a za bilety płacił podatnik. Świat się zmienia, ale bezwarunkowe odruchy polityczne pozostają. Nie mówię, że te wszystkie gesty nie były pożyteczne. Były. Nie dotyczyły rozwiązywania problemów podstawowych, bezrobocia, zapaści gospodarczej, niedowładu sądownictwa, ale jakieś problemy w skali mikro, załatwiały. Jak wiadomo, drobne prezenty cementują przyjaźń i więź z obywatelami. Tylko po co ten cyrk i udawanie. Nota bene, podstawy pod powstanie Uniwersytetu w Częstochowie w postaci samej idei, działań organizacyjnych i materialnych zbudowane zostały przez lokalną prawicę, głównie odnośną Fundację. Walczyli o powstanie takiej uczelni częstochowscy parlamentarzyści wszystkich opcji, ponad podziałami. Pani minister Łybacka nie przywiozła nam Uniwersytetu w koszyku. Na razie jest deklaracja, ale dobre i to. Były premier Jerzy Buzek nie bywał z gospodarskimi wizytami. Był raczej mistrzem podmiany. Podmienił nam województwo na powiat. Ale też dokonał tego wspólnie z SLD, na zasadzie porozumienia ponad podziałami.
Nie do przecenienia była tu rola Unii Wolności i pogardliwa wypowiedź częstochowskiej (sic!) posłanki UW Heleny Góralskiej o “województwie jasnogórskim” . Wracając do meritum, obecny rząd miewa przecież także pomysły dobre. Np. uproszczenie życia drobnego biznesu na styku z administracją i fiskusem.
Jednak pomysł z gospodarskimi wizytami na pewno do nich nie należy. Co powiezie premier z następna wizytą, powiedzmy na Warmię i Mazury? Projekt wiszącego mostu od Niegocina po jezioro Nidzkie, darmowe wędziska dla emerytów czy hodowla piranii w jeziorze Śniardwy, z użyciem przedstawicieli sojuszniczej Unii Pracy, jako karmy? Możliwości są w zasadzie nieograniczone. Ojcowska troska gospodarza kraju, propagandowy dym, udawanie Greka. Nie wierzę Grekom, nawet, gdy niosą dary.Timeo Danaos ….
Dan 17.05.2002
ANDRZEJ BŁASZCZYK