Miejskie Przedsiębiorstwo Komunikacyjne ma zapłacić byłemu dyrektorowi technicznemu Ryszardowi Raczkowi blisko 30 tysięcy złotych. To kolejny przegrany przez MPK proces, będący pokłosiem dziesięcioletniego konfliktu prezesa MPK Krzysztofa Nabrdalika z Ryszardem Raczkiem.
Zabawa w kotka i myszkę kosztem pieniędzy społecznych trwa od 1999 r. Wówczas Nabrdalik zwolnił dyscyplinarnie dyr. Raczka z pracy. Niedługo po zdarzeniu rządy objęła lewica i sytuacja się odwróciła. Zwolniony został Nabrdalik, Raczek do pracy wrócił. W 2002 roku, gdy Tadeusz Wrona wygrał wybory prezydenckie, Nabrdalik ponownie objął kierownictwo w MPK i po raz drugi zwolnił Raczka.
Poszkodowany pracownik wytoczył przedsiębiorstwu i prezesowi kilka spraw sądowych, które przedsiębiorstwo, mimo zatrudnienia profesjonalnej kancelarii prawniczej, przegrywało. Od nieprzychylnych wyroków odwoływało się do wyższych instancji, łącznie z apelacją do Sądu Najwyższego. Bezskutecznie.
W grudniu ubiegłego roku Raczek osiągnąwszy wiek emerytalny złożył pismo o rozwiązanie umowy, by przejść na zasłużony odpoczynek. Pracodawca przychylił się do prośby, ale – delikatnie stwierdzając – zapomniał wypłacić należnej pracownikowi trzymiesięcznej odprawy. – Prezes Nabrdalik stwierdził, że pieniądze należałyby mi się, gdyby zwolnił mnie zakład. Złożyłem pozew do sądu, uznając działanie firmy za niezgodne z prawem – komentuje Ryszard Raczek. Sąd pracy przychylił się do jego argumentacji i nakazał MPK wypłacić Raczkowi 29 tys. 878 złotych (niewypłacona trzymiesięczna odprawa plus odsetki) oraz pokryć koszty sądowe, w tym również 1,8 tys. zł za pracę adwokata Ryszarda Raczka. Wyrok jest nieprawomocny.
Na tym nie koniec sądowego wątku. Na rozpatrzenie czeka kolejny pozew Raczka, w którym, powołując się na orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego, domaga się od swoich byłych pracodawców z MPK 280 tys. złotych odszkodowania za poniesione straty z powodu niezgodnego z prawem zwolnienia.
URSZULA GIŻYŃSKA