Już w r. 1904 zaczęto budować w Zawadzie – mimo carskich utrudnień – murowaną kaplicę (na miejscu bardzo starej, drewnianej). Dzięki niej mogła później powstać nowa parafia.
Już w r. 1904 zaczęto budować w Zawadzie – mimo carskich utrudnień – murowaną kaplicę (na miejscu bardzo starej, drewnianej). Dzięki niej mogła później powstać nowa parafia.
Obecny kościół powstawał w latach 1930-35 i mozolnie modernizowany przez lata, stanowi teraz nowoczesną świątynię (na zdjęciu). W jego wnętrzu znajduje się medalion poświęcony kardynałowi Stefanowi Wyszyńskiemu. Także przy wejściu do gmachu szkolnego znajduje się taki sam medalion, bowiem od niedawna miejscowe gimnazjum nosi imię Prymasa 1000-lecia (patronem szkoły podstawowej jest Janusz Korczak).
Zanim jednak powstała w Zawadzie parafia doszło tutaj do zdarzenia, które odbiło się głośnym echem w całym kraju. Otóż wschodnią granicę Zawady stanowi Warta, której wybrzuszone koryto jest obecnie uregulowane i zamknięte jazem z prywatną elektrownią wodną. Niegdyś jednak były tutaj rozlewiska, a rzeka zagrażała powodziami. Stąd właśnie przy moście znajduje się do dzisiaj stara, murowana kapliczka z figurą św. Jana Nepomucena (na zdjęciu), który jest patronem niebezpiecznych przepraw wodnych.
Jednak w r. 1910 miał tutaj miejsce finał tragicznego zdarzenia nie mającego związku z powodzią. Gdy w letnią niedzielę jedna z mieszkanek Zawady wracała z nabożeństwa w Gidlach zauważyła w wodzie wystającą dużą skrzynię. Po wydobyciu okazało się, że zawiera ona zakrwawione zwłoki młodego mężczyzny. Nie rozpoznany przez nikogo w czasie śledztwa, został pochowany na cmentarzu w Kłomnicach. Dopiero po kilku tygodniach doszło do ujawnienia zbrodni, która została później dokładnie opisana w broszurce pt. “W obronie czci Jasnogórskiej”.
Rzecz w tym, że mordercą okazał się zakonnik Damazy Macoch, który wykorzystał swoje święcenia kapłańskie dla niecnych celów. Uwiódł bowiem jedną z pątniczek, a następnie wystawił fikcyjny dokument na rzekomy jej ślub ze swym nieistniejącym bratem. Później wystawia fałszywy akt jego zgonu, by w ten sposób móc się legalnie opiekować swoją “owdowiałą szwagierką”. Okradając klasztor kupuje mieszkanie w Warszawie, gdzie spotyka się z kochanką. By przeciąć rosnące podejrzenia o zbytnią troskę okazywaną młodej kobiecie, ponownie ucieka się do jej ślubu. Tym razem ze swym kuzynem Wacławem Macochem – którego sam udziela. Licząc, że Wacław będzie pełnił rolę parawanu w jego związku z kobietą – pomylił się. Małżeństwo, bowiem chce teraz wieść dalsze życie już bez “opieki” swego protektora. Wtedy zakonnik stara się o pozwolenie na opuszczenie klasztoru i w czasie wyprowadzki z celi zwabia do niej swego kuzyna. Po zabiciu go siekierą ukrywa zwłoki w kanapie i pod pozorem wywożenia w niej nagromadzonych książek opuszcza klasztor dorożką. Źle utopiona w Warcie skrzynia ukazała zbrodnię, a reszty dopełnił dorożkarz, który przy wódce wygadał się ze swej tajemnicy. Złapany Macoch otrzymał 15 lat ciężkich robót, a jego wspólniczka – za udział w oszustwach i okradanie klasztoru – 6 lat więzienia.
ANDRZEJ SIWIŃSKI