Po pierwszej wojnie światowej, po przeszło 120-letniej niewoli Polska odzyskała upragnioną wolność i suwerenność, chociaż w granicach znacznie okrojonych w stosunku do czasów Polski przedrozbiorowej.
Polacy znów byli prawowitymi gospodarzami w swoim Kraju i na swojej ziemi, z wyjątkiem rodaków na Pomorzu Zachodnim, Górnym Śląsku i Śląsku Cieszyńskim – regionami pozostającymi poza granicami Kraju.
Pod względem rozwoju gospodarczego i poziomu życia najlepiej przedstawiały się ziemie pod byłym zaborem pruskim. Tam już stosowano mechaniczną uprawę roli, sztuczne nawożenie i naukowy płodozmian. Tam też powstały nowoczesne fabryki metalowe czy chemiczne, w których znajdowali stałe zatrudnienie robotnicy wywodzący się z mieszczaństwa, chłopstwa, a nawet ze zubożałej szlachty, szczególnie po przeprowadzonej parcelacji majątków ziemskich.
Najgorsza sytuacja przedstawiała się na ziemiach byłego zaboru rosyjskiego, gdzie uprawiano jeszcze ziemie sochą, stosowano tzw. trójpolówkę, a ludność mieszkała w dużym stopniu w kurnych chatach. Na ziemiach zaboru rosyjskiego też powstawały fabryki, głównie włókiennicze, na potrzeby całego imperium carskiego. I tam powstawała klasa robotnicza, do pracy werbowani byli chłopi z przeludnionych wsi oraz mieszkańcy miast, a nadzorcami w fabrykach byli Rosjanie, Żydzi i Niemcy, a rzadko Polacy.
Kraj wymagał zabezpieczenia granic, potężnego kapitału, wykształconej kadry, poprawnych stosunków z sąsiadami i pełnej konsolidacji społeczeństwa z trzech różnych zaborów. Po odzyskaniu niepodległości ludzie wykazywali niebywały entuzjazm do pracy nad odbudową i modernizacją Kraju, szalony pęd do nauki. Poza Galicją, w okresie zaborów nie było żadnych polskich szkół, nawet Warszawa i Poznań nie posiadały wyższych uczelni, a prywatne szkoły w Królestwie były pozbawione praw. Analfabetyzm dotyczył wówczas ponad 33 proc. mieszkańców.
W odrodzonej Polsce szybko zorganizowano sprawną administrację, nastąpił rozwój oświaty i po dziesięciu latach analfabetyzm spadł z 33 do 23 proc., wzmocniono obronność Kraju, wprowadzono ubezpieczenia społeczne pracowników i wypłacano pierwsze w historii zasiłki i emerytury dla osiągających odpowiedni wiek.
W okresie międzywojennym, w latach 1918-1939 mieliśmy jeszcze niedostatecznie rozwinięty przemysł podstawowy, duże bezrobocie, światowy i krajowy kryzys gospodarczy, zaniechano przeprowadzenia prawidłowej reformy rolnej, co spowodowało zastój gospodarczy, obniżenie stopy życiowej społeczeństwa, konieczność emigracji wielu ludzi w poszukiwaniu pracy i chleba.
Przeludnione wsie posiadały nadwyżki siły roboczej liczone w milionach ludzi. Chłopskie gospodarstwa rolne z każdym rokiem karłowaciały, dzielone w rodzinie na coraz mniejsze działki, dochodzące nawet do kilkudziesięciu arów. O jakimś normalnym, nowoczesnym prowadzeniu gospodarstwa nie mogło być mowy przy tak rozdrobnionej powierzchni. Uprawiano tradycyjnie żyto, owies, ziemniaki, pewne ilości prosa i jęczmień na kasze, na własne potrzeby.
Brakowało środków na wprowadzenie postępu w rolnictwie, brak mechanizacji i pełnego nawożenia gleby powodowały niską wydajność zbóż i ziemniaków. Wydajność plonów zbóż z jednego hektara była jedną z najniższych w Europie. Z jednego hektara żyta uzyskiwano przeciętnie 16-22 kwintale, podczas gdy w krajach zachodnich uzyskiwano już 40 kwintali i więcej.
W okresie międzywojennym często spotykało się rodziny wielodzietne, zarówno na wsi jak i w mieście, liczące pięcioro i więcej dzieci. Aby wyżywić i ubrać tak liczną rodzinę, należało mieć ku temu odpowiednie środki. A to nie było takie proste, bo płody rolne dla producentów były tanie i brakowało nań zbytu, a z kolei bezrobotnych nie było stać, aby kupować, jak się zdawało, po niskich cenach. Na dodatkową pracę w przeludnionej wsi małorolni nie mogli liczyć. Podobnie było i w miastach, gdzie robotnicy często pracowali po 2-3 dni w tygodniu lub dorywczo, a dziesiątki tysięcy ludzi pozbawionych było wszelkiej pracy. To była cena, którą płacili Polacy za utratę przed laty niepodległości i możliwości bieżącego rozwoju Kraju, w którym każdy znalazłby dla siebie zatrudnienie.
Po drugiej wojnie światowej sytuacja materialna społeczeństwa, w tym ludzi starszych, stopniowo ulegała poprawie, a zmieniła się w stopniu dostatecznym, kiedy w latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych nastąpił rozwój przemysłu, usług i handlu. Zatrudnienie było masowe, zgodne z doktryną, że w ustroju “sprawiedliwości społecznej” nie mogło być bezrobocia, gdyż Konstytucja każdemu gwarantowała pracę i każdy chętny pracę znajdował, aczkolwiek często było brak motywacji i stąd niska wydajność pracy.
Pracujący byli obowiązkowo ubezpieczeni, co gwarantowało im po osiągnięciu 60 i 65 lat, emeryturę lub rentę, zaś rolnicy, którzy przekazali swoje gospodarstwo na rzecz Skarbu Państwa, a później nawet swoim spadkobiercom, również otrzymywali tzw. renty rolnicze, wypłacane przez Kasę Rolniczego Ubezpieczenia Społecznego. Były one i są nadal niższe od emerytur wypłacanych przez Zakład Ubezpieczeń Społecznych. Renty rolnicze, chociaż niższe od ogólnych, i tak stanowią poważna podporę w budżecie domowym gospodarstw wiejskich.
W okresie międzywojennym i wcześniej, a także w pierwszych latach powojennych obowiązywało jeszcze świadczenie przez dorosłe dzieci (spadkobierców) na rzecz rodziców-rolników, którzy przekazali im gospodarstwo rolne, tzw. “wymiarów” i “wycugów”.
“Wymiar” był świadczeniem w naturze, w postaci określonej ilości zboża, ziemniaków, kaszy i opału, a “wycug”, to pozostawienie im pewnego areału ziemi i pomoc przy zasiewie i zbiorach płodów rolnych z tej powierzchni.
Ani jednego, ani drugiego świadczenia nie można nawet porównywać do obecnych emerytur i rent, otrzymywanych z instytucji ubezpieczeniowych. Między dorosłymi dziećmi a rodzicami nie ma już konfliktów, jak przy dawnych świadczeniach, przeciwnie, rodzice nawet często pomagają dzieciom i wnukom, mając przy tym przeświadczenie, że są jeszcze przydatni i potrzebni swym młodym następcom.
FRANCISZEK KASPRZAK