Rok Juliusza Słowackiego – 200. rocznica urodzin i 160 lat od daty śmierci
„Jednak zostanie po mnie ta siła fatalna”…
Pragnąc uczcić przypadającą w 1909 r. setną rocznicę urodzin Juliusza Słowackiego, ideę sprowadzenia do Ojczyzny jego prochów podejmowali Polacy już pod koniec XIX i na początku XX wieku. Stało się to jednak możliwe dopiero w niepodległej Rzeczypospolitej. Energiczne działania podjął w kwietniu 1927 r. prof. Józef Kallenbach – znany uczony, autor wielu prac naukowych, wykładowca wyższych uczelni we Fryburgu, w Warszawie i w Wilnie, od 1920 r., kierownik katedry filologii polskiej na Uniwersytecie Jagiellońskim, ówczesny prezes krakowskiego Związku Literatów. Powołano
specjalne gremium osób o liczących się nazwiskach, jak m.in. Ignacy Chrzanowski, Tadeusz Estreicher, Jan Łoś, Józef Wiśniowski, hr. Edward Raczyński oraz przedstawiciele instytucji kulturalnych, władz państwowych i wojewódzkich. Książę Adam kardynał Sapieha pismem z dn. 24 IV 1927 r. wyraził zgodę na złożenie prochów poety w krypcie Katedry Wawelskiej. Przez cały czas w tym ważnym przedsięwzięciu głównym organizatorem i prawą ręką prof. Kallenbacha o słabym już wtedy zdrowiu, był Józef Mikołajtis – wówczas student filologii polskiej, prezes Koła Polonistów UJ, potem długoletni profesor szkół średnich i działacz kulturalny Częstochowy.
14 czerwca 1927 r. po ekshumacji na paryskim cmentarzu Montmartre, złożone w nowej hebanowej trumnie szczątki poety przewieziono do polskiego kościoła Wniebowzięcia NMP przy ul. Saint Honore. Po uroczystym nabożeństwie i przemówieniach, ponad kilometrowym konduktem, postępującym głównymi ulicami Paryża – gromadzącym reprezentantów władz, duchowieństwa, wojska, policji, harcerzy, studentów, rzesze mieszkańców i przyjezdnych – odprowadzono trumnę do gmachu polskiej ambasady. Następnego dnia, 15 czerwca, w porcie Cherbourg, złożono ją na pokładzie statku „Wilia”, specjalnie przybyłego z Polski..
Przez Warszawę do Krakowa
W czasie podróży morskiej wartę przy prochach Twórcy pełnili poeci: Artur Oppman (Or-Ot) i Jan Lechoń. Przed wejściem do portu gdyńskiego, zbliżającą się jednostkę powitał dowodzony przez gen. Mariusza Zaruskiego torpedowiec „Mazur” i okręt szkolny „Lwów”, w otoczeniu całej flotylli wojskowej, setek parowców, jachtów oraz kutrów. 21 czerwca przewieziono trumnę Słowackiego do Gdańska , skąd na pokładzie statku rzecznego „Mickiewicz” popłynęła Wisłą do Warszawy, witana z honorami we wszystkich portach: w Tczewie, Świeciu, Fordonie, Solcu Kujawskim, Toruniu, Ciechocinku, Włocławku,Płocku, Wyszogrodzie i Czerwińsku. W Modlinie była wystawiona przez noc. Rano 26 czerwca na Wybrzeżu Kościuszkowskim, nieopodal Mostu Poniatowskiego, przyjmował ją statek „Polska”. Stamtąd, zamknięte w hebanie szczątki Wielkiego Polaka, w wojskowej asyście, umieszczone na strojnym rydwanie, zaprzęgniętym w osiem czarnych koni, okrytych szkarłatnymi czaprakami, ozdobionymi srebrnymi orłami i srebrną literą S, poprowadzono w uroczystym kondukcie ulicami 3 Maja, Nowym Światem, i Krakowskim Przedmieściem na Plac Zamkowy, do stóp kolumny Zygmunta. Na powitanie romantycznego Twórcy z Zamku Królewskiego wyszedł prezydent Ignacy Mościcki, a po jego przemówieniu pochód ruszył w kierunku Katedry Św. Jana, gdzie wśród płonących świec, na wysokim katafalku ustawiono bezcenną trumnę. Po Mszy św. i żałobnej liturgii przed prochami Wieszcza, w ciszy i modlitwie przeszło ponad sto tysięcy osób – świątynia była otwarta do świtu.
27 czerwca rano uroczysty orszak pogrzebowy skierował się przez Krakowskie Przedmieście oraz ulice Traugutta i Marszałkowską na Dworzec Główny. Tam, przykryta amarantowym całunem trumna znalazła miejsce w kolejowej salonce, obitej wewnątrz purpurowym materiałem i wypełnionej kwiatami, usytuowanej w składzie jako ostatnia. Odkryta tylna część wagonu ułatwiała osobom oczekującym przy torach na przejazd pociągu ujrzenie wnętrza tego uroczystego pomieszczenia i honorowej warty, którą pełnili : sokół, harcerz, hallerczyk, dowborczyk, robotnik, rolnik i dziewczynka w stroju ludowym. Z Warszawy ostatnia droga Słowackiego na Wawel odbywała się pociągiem, który przystawał na przystrojonych dworcach kolejno – w Skierniewicach, Koluszkach, Piotrkowie, Radomsku, Częstochowie, Zawierciu, Ząbkowicach, Sosnowcu, Katowicach, zwalniając też na mniejszych stacjach.
U stóp Jasnej Góry
W publikacji „Droga na Wawel”, wydanej niemal natychmiast po dniach pogrzebu, Józef Wiśniowski napisał o Częstochowie: ” Na peronie w uroczystym napięciu oczekiwały przybycia pociągu delegacje, tworząc szpaler. Przed budynkiem stacyjnym tłumnie zgromadziła się publiczność. Świst syren fabrycznych oznajmił zbliżanie się pociągu. Rozległ się Hymn Narodowy. Kompania honorowa 27 pułku piechoty sprezentowała broń. Ksiądz biskup Teodor Kubina wśród licznej reprezentacji duchowieństwa, wicewojewoda kielecki Adam Kroebl i starosta częstochowski Kazimierz Kühn stanęli u katafalku. Odprawiono modły, odśpiewano pieśni religijne. Przemówił komisarz Paweł Gettel. Delegacje złożyły wieńce, pochyliły się sztandary i – na znak hołdu – głowy. Przy dźwiękach marsza żałobnego pociąg ruszył w dalszą drogę”.
Poprzedniego dnia Częstochowa uczciła Wielkiego Poetę uroczystą akademią, zorganizowaną w auli Gimnazjum im. H. Sienkiewicza, z prelekcją przedstawiciela Rady Miasta, polonisty Gimn. R. Traugutta, prof. Jana Sołdrowskiego, pt. „Dlaczego witamy prochy Słowackiego?”, z występami aktorów miejscowego teatru, solistów chóru jasnogórskiego i chóru szkoły muzycznej pod dyrekcją jej założyciela, prof. Ludwika Wawrzynowicza.
W stronę Wawelu
Odświętny, udekorowany Kraków przyjął prochy wieszcza w mglisty wieczór 27 czerwca 1927 r. Pociąg, witany z daleka głosem dzwonu Zygmunta, zatrzymał się na wiadukcie nad ul. Lubicz. Przybyły w otoczeniu biskupów metropolita krakowski, książę Adam kardynał Sapieha, przeprowadził trumnę w asyście dostojników państwowych, świata nauki, przedstawicieli wojska i społeczeństwa do zamienionego na kaplicę Barbakanu, gdzie na sarkofagu (projektu Leona Wyczółkowskiego) była wystawiona przez całą noc.
28 czerwca rano, po nabożeństwie, ruszył w kierunku Wawelu niecodzienny pochód: z Barbakanu wysunął się ogromny rydwan, mający 3 m szerokości, 6 m długości i prawie 5 m wysokości. Zaprzęg stanowiły trzy pary białych koni –ofiarowanych przez księcia Radziwiłła z Balic – w czaprakach z czerwonego pluszu, w bogato zdobionej uprzęży i z olbrzymimi strusimi piórami przy głowach. Obok szło sześciu mężczyzn w purpurowych strojach z galonami. Dalej pojawiły się poczty sztandarowe, długi korowód wieńców i trzy urny z ziemią : z grobu matki w Krzemieńcu, z grobu ojca w Wilnie i zaczerpniętą na cmentarzu Montmartre ziemią francuską, która na wiele lat dała gościnę poecie.
Trumnę, przy dźwiękach „ Marsza żałobnego” Chopina oraz „Hymnu na cześć mistrzów sztuki” Muenchheimera, odśpiewanych przez chór przy akompaniamencie orkiestry, wynosili na barkach oficerowie rozmaitych pułków. Orszak otwierał oddział wojska poprzedzony przez ośmiu trębaczy -ułanów na białych koniach. Za orkiestrą kroczyła kompania honorowa , młodzież szkół średnich z wielu miejscowości całego kraju, harcerze, studenci z wieńcami, dziennikarze, korpus dyplomatyczny, Polacy z tak odległych stron jak Brazylia, Polonia z Chicago i Nowego Jorku, delegacje miast, grup zawodowych i stowarzyszeń. Szli księżacy i krakusi w strojach ludowych, kosynierzy, górnicy, niezliczone grupy reprezentujące różne narody, obrońcy Lwowa, weterani krakowscy, strzelcy, bractwa strzeleckie, artyści teatrów i duchowieństwo w komżach, poprzedzające pogrzebowy rydwan.Za trumną
postępowali dostojnicy państwowi z marszałkiem Sejmu Maciejem Ratajem.
Pośród dźwięku dzwonów, wobec licznie zgromadzonej ludności, odświętnie udekorowaną trasą kondukt posuwał się ulicą Sławkowską, do akademickiego kościoła św. Anny, by stanąć przed tablicą pamiątkową ( pierwszą w Polsce ), ufundowaną przez Salomeę Słowacką-Becu dla genialnego syna. Tu przemówił prof. Kallenbach, podtrzymywany przez swojego współpracownika, Józefa Mikołajtisa. Dalsza droga wiodła poprzez Rynek Krakowski i ulicę Grodzką, królewskim szlakiem na Wawel.
Na arkadowy dziedziniec polskiego Akropolu, gdzie czekała kompania honorowa 20 pułku piechoty, weszły delegacje z wieńcami oraz ta z Wołynia, sercu Poety najbliższa, niosąca urnę, zawierającą ziemię z grobu Salomei Słowackiej. Grające surmy oznajmiły wystąpienie heroldów ubranych w barwne średniowieczne stroje. Otoczony honorową asystą oficerów Józef Piłsudski z loży na wysokim krużganku wawelskim wygłosił historyczne przemówienie. Na zakończenie zwrócił się do wojskowych otaczających trumnę, z rozkazem: „ W imieniu Rządu Rzeczypospolitej polecam Panom odnieść trumnę Juliusza Słowackiego do krypty królewskiej, bo królom był równy”. Przy dźwiękach Dzwonu Zygmunta i marsza żałobnego czternastu wyższych rangą oficerów poniosło drogocenne szczątki do Katedry w obecności najznamienitszych dostojników duchowieństwa, na czele z księciem metropolitą kardynałem Adamem Sapiehą. Na koniec przemówił jeszcze biskup Michał Godlewski, oddano 101 strzałów armatnich z baterii na Groblach i prochy Wieszcza spoczęły w najgodniejszym dla nich miejscu. Podobnie jak Kraków, także inne miasta uświetniły tę niepowtarzalną uroczystość liturgią, akademiami, koncertami i spektaklami w teatrach.
Pogrzeb twórcy „Anhellego ” przekształcił się w święto narodowe, poruszył serca wszystkich Polaków, oderwał od codzienności, mówiąc społeczeństwu o tym, co na zawsze powinno pozostać przedmiotem naszej dumy i niegasnącej pamięci.
Maria Żmigrodzka