Historia dopisana przez życie


W odpowiedzi na list do redakcji od pana A. Szulierza z Piekar Śląskich

Drukowany od września 2000 r. w „Gazecie” cykl pt. „Przydrożne i cmentarne ślady II wojny światowej” rozpocząłem od przedstawienia odszukanych śladów dotyczących lotników polskich, którzy we wrześniu 1939 r. zginęli w obronie Ziemi Częstochowskiej. Punktem wyjścia była tablica, którą w roku 1979 uroczyście umieszczono na południowej ścianie kościoła św. Zygmunta. W ten sposób upamiętniono imiennie 27 pilotów, obserwatorów i strzelców pokładowych walczących w naszych eskadrach wojskowych. W trakcie tych poszukiwań udało mi się ustalić, że na tablicy tej brakuje jeszcze trzech nazwisk lotników. Dwóch z nich zginęło w drugim dniu wojny pod Działoszynem (opis w „GCz” nr 45/478). Trzecim był strzelec pokładowy samolotu „Karaś” z 64. Eskadry Bombowej – kapral Ryszard Szulierz.
Na podstawie opracowania Jerzego Pawlaka pt. „Polskie eskadry w wojnie obronnej – IX 1939” przedstawiłem w 12. odcinku mojego cyklu („GCz” z 7 grudnia 2000 r.) dokładny opis tej akcji: „W piątym dniu wojny wystartowały z lotniska Ząbków k. Sokołowa Podlaskiego dwa „Karasie” z zadaniem zbombardowania skoncentrowanych w rejonie Częstochowy niemieckich kolumn pancernych. W załodze jednego z nich znalazł się właśnie wymieniony lotnik. Samolot dwukrotnie pikował z chmur, by strzelec pokładowy mógł razić z karabinu maszynowego zgrupowanych w okolicach Herbów Niemców. W czasie powrotu z udanej akcji dowódca samolotu zauważył, że jego strzelec leży na swym stanowisku w zakrwawionym kombinezonie. Natychmiastowe lądowanie pod Grójcem i próba udzielenia pomocy medycznej były już spóźnione, bowiem lotnik zmarł z upływu krwi. Bohaterski strzelec, który zginął nad Częstochową, spoczywa na cmentarzu w Grójcu”.
Niemal po dwóch latach od napisania tego odcinka zadzwonił do Redakcji „Gazety” bratanek lotnika, który 63 lata wcześniej zginął nad Częstochową. Był nim mieszkaniec Piekar Śląskich pan Antoni Szulierz, którego syn po wywołaniu w Internecie swojego nazwiska natrafił na nieznany zupełnie jego rodzinie wojenny dramat i poznał okoliczności śmierci stryja swojego ojca opisane w „Gazecie Częstochowskiej”.
Po nawiązaniu kontaktu z panem Antonim otrzymałem od niego następującą informację o dwóch braciach Szulierzach. Śp. Ryszard urodził się 23.09.1915 w Brzezinach Śląskich (dzielnica Piekar). Był trzecim i najmłodszym dzieckiem małżonków Marii i Johana Szulierzów. Wcześniej urodzili się Brunon (1911 r.) i Jadwiga (1913). Dzieci bardzo wcześnie utraciły ojca, który zginął w wypadku w kopalni. Ryszard w latach 1922-33 zdobył wykształcenie średnie, a następnie znalazł pracę w Spółdzielni Spożywców. Jesienią 1936 r. został powołany do Wojska Polskiego, w którym zastała go wojna obronna roku 1939. Dni jego walki i śmierci w Kampanii Wrześniowej nie były znane rodzinie Szulierzów aż do natrafienia w Internecie na publikację w „Gazecie Częstochowskiej”.
Starszy brat Ryszarda, Brunon (ojciec Antoniego), także odbył służbę wojskową w Wojsku Polskim (w latach 1933-35) i w sierpniu 1939 r. został zmobilizowany. Kampanię Wrześniową zakończył w okolicach Tarnowa, gdzie dostał się do niemieckiej niewoli. Jako mieszkaniec Górnego Śląska został w marcu 1940 r. zwolniony do domu. Jednak dwa lata później wcielono go do Wehrmachtu i ponownie znalazł się na wojnie.
Swój szlak bojowy skończył pod Stalingradem, gdzie w listopadzie 1942 roku został ciężko ranny (podczas obsługi działa artyleryjskiego). Zanim doszło do zamknięcia w „kotle stalingradzkim” niemieckiej armii, został wywieziony drogą lotniczą do Rzeszy. Przez rok przebywał w szpitalu w Brunszwiku, a następnie przechodził rekonwalescencję w alpejskiej miejscowości Brunau (Austria). W lutym 1945 r. szczęśliwie powrócił do domu. Podjął pracę w Zakładach Górniczo-Hutniczych „Orzeł Biały” w Brzezinach Śląskich i mimo szykan z powodu swej przeszłości, dotrwał do emerytury w roku 1971. Do końca życia (zmarł w roku 1987 r.) poszukiwał informacji o losie swego brata, jednak od żadnej instytucji wojskowej nie otrzymał konkretnej odpowiedzi. Dopiero wnuczek – niestety, 15 lat po śmierci swego dziadka –poznał okoliczności w jakich poległ jego dziadek.

ANDRZEJ SIWIŃSKI

Podziel się:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *