GĘSIE PIÓRO KSIĘDZA JANA


– Przyroda to pamiątka raju – mówił. – Ludzie sami skazali się na wygnanie z raju. Można powiedzieć, że dziś, niszcząc przyrodę, w dalszym ciągu opuszczamy raj.

Śpieszmy się

śpieszmy się kochać ludzi tak szybko odchodzą
zostaną tylko po nich buty i telefon głuchy
tylko to co nieważne jak krowa się wlecze
najważniejsze tak prędkie że nagłe się staje
potem cisza normalna wiec całkiem nieznośna
jak czystość urodzona najprościej z rozpaczy
kiedy myślimy o kimś zostając bez niego (…)

W życiu najważniejsze jest życie, a zaraz potem miłość. Pragniemy jej od urodzin po śmierć. Człowiek czułby się oszukany, gdyby miłości nie zaznał. Niektórzy się dziwili, dlaczego stary ksiądz pisze o miłości. Ale to był mój temat. I teraz, gdy piszę już mniej, sam lubię te wiersze czytać – mówił ksiądz Jan Twardowski w jednym z ostatnich autoryzowanych przed śmiercią wywiadów.
Lubił przebywać za miastem. Zawsze wyjeżdżał na wakacje na wieś. Jako dziecko spędzał je w Druchowie, majątku stryja, a będąc kapłanem, przenosił się na lato do Lipkowa. Zawsze też chętnie wspominał swoją pierwszą “wiejską parafię” w Żbikowie. Przyroda była jego wielką miłością i stałym tematem wierszy. Chętnie czytywał książki przyrodnicze, zbierał zielniki. – Widzę urok szpaka, wilgi, dzikiego królika, szorstkowłosego wyżła. To samo światło pada na ludzi, na koniki polne i świerszcze – mawiał. Napisał w “Suplikacjach”:
Boże po stokroć święty, mocny i uśmiechnięty –
Iżeś stworzył papugę, zaskrońca, zebrę pręgowaną –
kazałeś żyć wiewiórce i hipopotamom –
teologów łaskoczesz chrabąszcza wąsami –
dzisiaj, gdy mi tak smutno i duszno, i ciemno –
uśmiechnij się nade mną.

– Przyroda to pamiątka raju – mówił. – Ludzie sami skazali się na wygnanie z raju. Można powiedzieć, że dziś, niszcząc przyrodę, w dalszym ciągu opuszczamy raj.
Swoje ostatnie wakacje – w lipcu 2005 r. – spędził w podwarszawskim Aninie pod opieką dr Aldony Kraus. Lubił przebywać na osłonecznionym tarasie i spoglądać na otaczające dom wysokie sosny. Opalony, w dżinsowej koszuli, wyglądał niemal młodzieńczo. Przekorny uśmiech i przenikliwe spojrzenie sprawiały, iż trudno było uwierzyć w to, że ma już 90 lat. – Przewlekła młodość, oto co mi się przydarzyło – mówił z humorem.

W czerwcu obchodził ksiądz swoje 90. urodziny…
– Raczej mi je wyprawiono. Odbyła się uroczystość w kościele Wizytek, przyszło wiele osób. Wzruszyłem się, choć tak naprawdę nie przepadam za urodzinami. Jak byłem dzieckiem, u nas w domu obchodziło się imieniny. To przecież pamiątka świętych patronów, których imiona nadano nam na chrzcie. Zawsze wiedziałem, kiedy są imienny rodziców i moich sióstr Marysi, Lucyny, Haliny, ale o urodzinach nie pamiętałem. Zresztą, po co pannom wiek wytykać. No, ale ja przy dziewięćdziesiątce musiałem się już zgodzić.

I był ksiądz zadowolony.
– A tam, zadowolony! (śmiech) – jak można być ze starości zadowolonym? Ale się nie martwię. Dla mnie i tak imieniny ważniejsze.

Jest ksiądz niemal rówieśnikiem wieku. Mając tak duże doświadczenie jako człowiek i kapłan, czy mógłby ksiądz powiedzieć, co w życiu jest najważniejsze?
– W życiu najważniejsze jest życie. A zaraz potem miłość.

Brak akceptacji jest wielkim problemem naszych czasów…
– Pragniemy miłości od urodzin po śmierć. Niezależnie, czy jesteśmy młodzieńcami, czy ludźmi starszymi, chcemy być kochani i dawać miłość. Różne bywają jej rodzaje: miłość do Boga, młodych zakochanych, matki do dziecka, dziadka do wnuczka, profesora do uczniów. Są nie tylko cierpienia młodego, ale i starego Wertera. Człowiek czułby się oszukany, gdyby miłości nie zaznał. Niektórzy się dziwili, dlaczego stary ksiądz pisze o miłości. Ale to był mój temat. I teraz, gdy piszę już mniej, sam lubię te wiersze czytać.

Z miłością jednak stale są kłopoty. W jej pobliżu krążą cierpienie, ból, rozgoryczenie.
– Przyjaźń jest zawsze wzajemna, miłość niestety nie. Bywa tak, że jedno kocha bardzo mocno, a drugie nie, że ktoś wszystkie swoje uczucia kieruje ku drugiemu, ale bez wzajemności. Ogarnia go wtedy rozpacz i ten nieszczęśnik nie wie, że kocha go Bóg. Bo Bóg kocha tych, którzy kochają innych. On nie otwiera nieba i po głowach nas nie głaszcze, ale daje nam o sobie znać przez innych ludzi.

Nawet przez tych, którzy nas odtrącają?
– Szczęście to kochać i być kochanym. Ludzie mniej cierpią z powodu, że są biedni, chorzy, a bardziej, że nie są kochani. A jeśli stało się tak, że szczęście się połamało, to człowiek i tak nie jest zupełnie samotny, bo należy do Boga.
Anna Bernat

Cały wywiad z księdzem Twardowskim możecie Państwo przeczytać w marcowym numerze miesięcznika “Za Miastem”

KONKURS

Dla naszych Czytelników mamy do rozlosowania 10 książek Anny Kalinowskiej “Łoskot chrabąszcza wąsami. Po zielonym świecie z księdzem Janem Twardowskim”, do których dołączona jest płyta CD z wierszami księdza J. Twardowskiego. Prosimy odpowiedzieć na pytanie: W jakiej miejscowości ksiądz Twardowski spędzał wakacje jako dziecko? Na odpowiedzi, na kartkach pocztowych, czekamy do 20. marca.

Fundatorem nagród jest miesięcznik “Za Miastem”, który w marcowym numerze zamieścił ostatni wywiad z księdzem Twardowskim.

ANNA BERNAT

Podziel się:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *