Częstochowa dysponuje lotniskiem międzynarodowym… w Pyrzowicach. Fakt ten jest przez nas ignorowany, bo Port Lotniczy nosi nazwę Katowice. Dlatego bardziej nas podniecają fantazje związane z zagospodarowaniem lotniska w Rudnikach, niż problemy ze skomunikowaniem się z Pyrzowicami.
Częstochowa dysponuje lotniskiem międzynarodowym… w Pyrzowicach. Fakt ten jest przez nas ignorowany, bo Port Lotniczy nosi nazwę Katowice. Dlatego bardziej nas podniecają fantazje związane z zagospodarowaniem lotniska w Rudnikach, niż problemy ze skomunikowaniem się z Pyrzowicami.
Może też z tego powodu za nieistotną u nas uważana jest możliwość utraty środków z funduszu PHARE na budowę drogi ekspresowej do lotniska. Utrata 17,5 mln euro jest doświadczeniem bolesnym, jest też dowodem, jak brutalne bywa zderzenie polskiego “jakoś to będzie” z unijnymi wymogami biurokratycznymi. W fazie składania projektu, zarówno Urząd Marszałkowski, jak i dyrekcja Dróg Krajowych były pełne optymizmu. Projekt był zrobiony w sposób zgodny z “unijnymi wymogami”, nie brakowało ani jednego “świstka papieru”, był dobrze uzasadniony, wykonalny itd. Optymizm trwał do czasu rozpoczęcia inwestycji. I wówczas zmieniło się nastawienie mieszkańców gminy Mierzęcice. Ich protest zablokował inwestycje. Marszałek Jan Olbrycht tłumacząc sytuację wprost przyznał, że urzędnicy unijni chcieli dać nam nauczkę. Była bowiem możliwość ograniczenia inwestycji do fragmentu łączącego drogę DK-1 z lotniskiem, odcinka nie budzącego żadnych obaw. Blokada mieszkańców dotyczyła mniej ważnego fragmentu – od lotniska do przyszłej autostrady A-1. Komisja Europejska okazała się jednak aż nadto konsekwentna. Złożyliście wniosek o dofinansowanie całości, projekt okazał się niewykonalny, tracicie wszystko… Tak po prostu. Tak, jakby tym sposobem urzędnicy z Brukseli chcieli przeprowadzić lekcję “edukacji europejskiej”. Chcecie pieniędzy; nie liczcie na to, że jakoś to będzie…
Gorzka lekcja
Nie da się ukryć, że przez część środowiska częstochowskiego odebrana z odrobiną satysfakcji. “Tacy mądrzy, tacy obyci w sprawach europejskich… I proszę…” Satysfakcja ta, niestety, ma w sobie cień złośliwej radości. Nie jest powiedziane, że sami takich błędów unikniemy. Po drugie – ta droga ekspresowa jest nam dokładnie tak samo potrzebna jak Katowicom. Po wybudowaniu drogi do Pyrzowic czas dojazdu samochodem z centrum Częstochowy do portu lotniczego Pyrzowice skrócony byłby do 40 min. Prawie tyle samo trwa podróż z centrum Katowic.
Pyrzowice mają dla nas urok dobrego położenia. W większości aglomeracji na świecie czas dojazdu do lotniska wynosi około godziny. Wyjątkiem jest Warszawa, jedno z nielicznych większych miast posiadające międzynarodowy port lotniczy wewnątrz ścisłej zabudowy miejskiej. Mała to jednak pociecha, przejazd z lotniska na Krakowskie Przedmieście trwa w godzinach szczytu znacznie dłużej niż nasze dotarcie do Pyrzowic. Dobre położenie, to także uznanie faktu, że Pyrzowice mają szansę rozwoju dzięki bliskości kilkumilionowej aglomeracji górnośląskiej o perspektywicznie dużych szansach rozwojowych. Nie stanowi to dla nas żadnej konkurencji. Łatwiej nam korzystać z Pyrzowic przy obsłudze ruchu turystycznego kierującego się na Jasną Górę, niż dowodzić, iż stać nas na własne międzynarodowe lotnisko.
Rudniki też ważne
Nie oznacza to rezygnacji z lotniczych funkcji Rudnik. Wystarczające jest jednakże utrzymanie na nim lotniska Aeroklubu, zmodernizowanego na tyle, by przyjmować mniejsze, wyczarterowane lub prywatne awionetki. Utrzymanie lotniska Aeroklubu, oprócz niewątpliwej zasadności, wynikającej z osiągnięć naszych sportowców, ma także duże znaczenie dla naszego bezpieczeństwa. Chociażby w zakresie ochrony przeciwpożarowej.
Cóż jednak, gdy wizja “lepszego” zamierza wygrać z tym, co realne. Lotnisko przejęła Agencja Mienia Wojskowego. Początkowo oznaczało to możliwość wyrugowania Aeroklubu. Po licznych staraniach i interwencjach uznano jednak za zasadne pozostawienie naszych lotników. W tym jednak momencie pojawił się projekt “lepszy”. Idea budowy “wielkiego, lotniska międzynarodowego”, w połączeniu z pełnym zagospodarowaniem terenu obiektami towarzyszącymi. Inwestycja szacowana na 5 mld dolarów, tworząca kilkaset miejsc pracy. Na ile realna? Ten sam inwestor – turecka firma Evip i stworzona na bazie postpezetpeerowskiej nomenklatury Korporacja “Wschód – Zachód” od sześciu lat obiecuje budowę podobnego obiektu w Białej Podlaskiej. Wielkie obietnice są widać wizytówką tej egzotycznej spółki.
Wszystko albo nic
Inwestor (bardzo potencjalny) stawia stanowczo warunek przejęcia całości lotniska. Nie zgadza się na wydzielenie części i przekazanie jej w wieloletnią dzierżawę Aeroklubowi. Podnosi, słuszny skądinąd, argument, że całość obiektu powinna być zarządzana przez jeden podmiot. Argument słuszny, tylko nie ma gwarancji, czy temu podmiotowi rzeczywiście w dalszej przyszłości zależeć będzie na utrzymaniu naszego klubu lotniczego. Tak, jak nie ma pewności, czy jest w stanie dotrzymać wszystkie inne lekką ręką składane obietnice.
Wizja własnego, wielkiego lotniska, bez względu na jej realność, może naszym elitom przesłonić problem istotniejszy. Problem odpowiedniego skomunikowania z Pyrzowicami, po to, by maksymalnie tamten port wykorzystać dla naszego dobra. Jest to przy tym problem znacznie większej wagi, niż tylko włączenie lotniska w nasz układ dobrych dróg.
Sytuacja bowiem dziś wygląda następująco. Skończone zostały prace związane z lokalizacją autostrady A-1 na odcinku od Piotrkowa do Częstochowy. Jest to też odcinek najłatwiejszy do budowy. Do Rząsaw przebieg autostrady pokrywać się będzie z trasą DK-1. Co jednak dalej? Według założeń autostrada ma omijać Częstochowę tzw. “obwodnicą zachodnią” przez Wierzchowisko, Gnaszyn na Dźbów. Od Dźbowa ma prowadzić na południe przez Woźniki w kierunku Gliwic. W odróżnieniu od odcinka Piotrków – Rząsawa, budowa obwodnicy i dalszego odcinka może być trudniejsza i kosztowniejsza. Ogromnym problem może być ustalenie własności gruntu, wykup go od mieszkańców i uniknięcie lokalnych protestów blokujących inwestycje. Problemy z tym związane są na tyle duże, że w pierwotnych założeniach (gdy autostrada miała powstać za środki inwestora prywatnego) budowę tego odcinka przewidywano dopiero za kilkanaście lat.
Krócej niż z Katowic
Najistotniejsze spory dotyczące przebiegu autostrady dotyczą odcinka przed Gliwicami. Dla nas zaś pilnym i ważnym byłoby doprowadzenie autostrady przynajmniej do gminy Mierzęcice, do połączenia z drogą ekspresową, łączącą z lotniskiem. To jeszcze też nie wystarczy, by mówić o skróceniu czasu przejazdu tak, aby to lotnisko uznać za “częstochowskie”. Niezbędne jest jeszcze wybudowanie wyjazdów z centrum miasta do autostrady. W pierwszym rzędzie – połączenia z “węzłem dźbowskim”. Wówczas, faktyczny czas przejazdu samochodem z lotniska na Jasną Górę może trwać krócej niż dojazdy do Pyrzowic z katowickiego Urzędu Wojewódzkiego.
Powtarzamy tu argumenty za skomunikowaniem z lotniskiem. Ale nie tylko na tym problem polega. Doprowadzenie autostrady do Rząsaw i odsunięcie w dalszą perspektywę czasową budowy odcinka do Gliwic grozi nam poważnymi perturbacjami. Przebieg DK-1 przez Częstochowę został zaplanowany bezsensownie. Obecne natężenie ruchu samochodowego na odcinku DK-1 przechodzącym przez Częstochowę sięga 2,5 tys. samochodów na godzinę, w tym ponad 20% stanowią samochody ciężarowe. Powoduje to, że 8,2 tys. mieszkańców domów przy trasie narażonych jest na hałas przekraczający 75 dB (maksymalny poziom przekracza 95 dB). Dopuszczalny poziom hałasu nie powinien przekraczać 60 dB (maksymalny krótkotrwały – 85 dB). Mniej groźna jest emisja zanieczyszczeń (pojazdy pod tym względem są coraz mniej groźne dla środowiska). W niewielkim stopniu hałas ograniczają takie inwestycje, jak zasłony akustyczne, nie są one jednak ustawione na całym przebiegu trasy. Powiedzmy sobie jasno – albo ruch tranzytowy zostanie wyprowadzony z miasta, albo dyrekcja Dróg Krajowych będzie się musiała liczyć z wysokimi odszkodowaniami dla mieszkających tu ludzi. Problem ten zwiększy się przy zakończeniu w Rząsawach budowy autostrady – liczba przejeżdżających tranzytem zwiększyć się może nawet dwukrotnie. To już wtedy nie będzie wyłącznie kwestia jakości życia mieszkańców zagrożonych hałasem; to także groźba “zakorkowania” w godzinach szczytu wyjazdu z miasta w kierunku Katowic.
Nawet wspomniane dociągnięcie autostrady do drogi na lotnisko może nam pomóc odblokować ten problem. Można wówczas wymusić chociażby skierowanie ruchu tranzytowego ciężarówek na autostradę z ominięciem miasta.
Nie da się więc patrzeć ze “złośliwą satysfakcją” na zablokowanie realizacji drogi ekspresowej do lotniska. Ta droga perspektywicznie jest nam niezbędna. Tak, jak niezbędne jest nam kontynuowanie budowy autostrady od Częstochowy na południe i budowa wyjazdów z miasta na obwodnicę. Niepowodzenie Katowic przyjmijmy jako gorzką lekcję. Obyśmy nie musieli uczyć się na własnych błędach lekceważąc “czynnik ludzki” przy planowaniu tych tras. Nie tylko w Mierzęcicach może się skrzyknąć grupa przeciwników komunikacji…
JAROSŁAW KAPSA