“To jest nadmuchiwanie ludzi w kolorowe baloniki i kpina” – tak czytelniczka “Częstochowskiej” skwitowała superpromocję w jednym z miejskich marketów.
Rzecz dotyczy sklepu BILLA, a właściwie ELLEA, bo taki szyld widnieje od 16 października na pawilonie przy ul. Sobieskiego. W minioną środę odbyła się tam wielka promocja. Klientów zwabiły bardzo niskie ceny… Niestety, nie wszystkim dane było zrobić zakupy. Powód? Potworny tłok i kolejki przy kasach.
Sklep z trudem pomieścił kupujących, kasjerki nie nadążały z przyjmowaniem towaru. Ludzie mdleli w ścisku Podobno był ktoś do promocji Ellea przygotowany. Podobno, bo chyba jednak nikt, nie spodziewał się, ani z kierownictwa ani pracowników, takich tłumów. Towar znikał z półek błyskawicznie. Kupujący byli rozczarowani. “Przyjechałam na tę promocję specjalnie z drugiego końca miasta po ziemniaki. Niestety już brakło i nic dziwnego, bo takiego tłumu dawno już nie widziałam. Wchodzili nawet bez koszyków. Sklep pękał w szwach, a ludzie – ściśnięci jak sardynki w puszce. Kto pozwala na takie rzeczy?” Bywało, że klienci zwracali towar przy kasie, kiedy okazało się, że jego cena jest wyższa od tej jaka widnieje na stoisku i w gazetce reklamowej. Tak było w przypadku jaj. Czy to tylko zwykła pomyłka, niedopatrzenie? Sklep miał prawdopodobnie artykuły po cenach promocyjnych w ograniczonej ilości. Kiedy te się skończyły zaczęto wynosić z magazynu nowy towar.
Nie zmieniono jednak cen.
W warszawskiej siedzibie firmy nikt o tej sprawie nie słyszał. Nikt także nie chciał jej skomentować.
ANNA KARLIŃSKA