“Chcemy powiedzieć wszystkim koniecznie, nasze przedszkole jest najlepsze w mieście” – takimi słowami witają gości dzieci z Przedszkola nr 7 przy ulicy Mireckiego 26a. Nad istniejącym od ponad 20 lat miejscem zabawy i nauki dla dzieci w wieku przedszkolnym zawisły czarne chmury. Już wkrótce placówka zostanie zamknięta. Tak zadecydował Zarząd Miasta.
“Chcemy powiedzieć wszystkim koniecznie, nasze przedszkole jest najlepsze w mieście” – takimi słowami witają gości dzieci z Przedszkola nr 7 przy ulicy Mireckiego 26a. Nad istniejącym od ponad 20 lat miejscem zabawy i nauki dla dzieci w wieku przedszkolnym zawisły czarne chmury. Już wkrótce placówka zostanie zamknięta. Tak zadecydował Zarząd Miasta.
Likwidujemy jeszcze 5 innych oddziałów na terenie Częstochowy. Dotyczy to placówek, w których pomieszczenia są przez nas wynajmowane od spółdzielni mieszkaniowych, podobnie zresztą, jak w przedszkolu na Mireckiego – mówi naczelnik Wydziału Edukacji Urzędu Miasta Anna Rychter. Patrząc na stertę dokumentów placówek opiekuńczo-wychowawczych w naszym regionie nie sposób oprzeć się wrażeniu, że tak naprawdę liczby nie kłamią. Rzeczywiście, istnieją przedszkola z tak zwanym niepełnym obłożeniem, to znaczy takie ośrodki, do których mogłoby chodzić więcej dzieci, ale, niestety, nie ma chętnych. Nie rozumiem dlaczego zamyka się przedszkole, w którym jest komplet dzieci. Proszę sobie wyobrazić, że nawet jeśli maluch jest chory nie chce zostawać w domu, lecz woli pójść do przedszkola. To przecież coś znaczy – mówią rodzice zebrani na korytarzu przedszkola. Każdy, kto chociaż raz posyłał dziecko do przedszkola doskonale wie, ile wysiłku trzeba włożyć w przekonanie dziecka, że tam mu będzie dobrze i krzywda mu się nie stanie. W tym przypadku jednak względy ekonomiczne całkowicie przysłoniły względy społeczne. Urzędnicy doszli do wniosku, że koszty utrzymania są zbyt wysokie.
Aby sprawę zrozumieć należy przyjrzeć się innym ośrodkom. Obecnie w Częstochowie funkcjonują 43 przedszkola dysponujące 4353 miejscami. Zapisanych jest do nich 3942 dzieci. Zastanawiające, że w samej tylko dzielnicy Raków na 570 miejsc do przedszkoli uczęszcza 470 dzieci. Wnioski wydają się oczywiste. Skoro oddział przy Mireckiego ma komplet dzieci, to znaczy, że inne placówki na tym obszarze nie spełniają swojej roli. Przyczyn można się tylko domyślać… Sztandarowym przykładem niech będzie przedszkole przy ulicy Rapackiego. Na 100 miejsc zapisanych jest tam 52 dzieci. Tam jednak, nie wiedzieć dlaczego, pracownicy urzędu nie dostrzegają problemów w postaci comiesięcznych opłat na centralne ogrzewanie, wodę, gaz, telefon. etc.
Wymyślono, by przenieść nasze dzieci do budynku przedszkola na Rapackiego. Ja się pytam naszych władz: kto mi zapłaci za codzienny dojazd autobusem, bo trudno, abym chodziła pieszo z małym dzieckiem ponad 2 kilometry – pyta pani Alicja Kolasa. Budynek na Rapackiego dysponuje wolnymi pomieszczeniami i jest własnością gminy. Proszę mi wybaczyć, ale to jakaś kompletna bzdura. Żal miastu płacić 2 tysiące złotych za wynajem pokoi w bloku na Mireckiego, a przecież więcej się wydaje na kawę dla urzędników. A poza tym, można by ponegocjować z Zarządem Spółdzielni Mieszkaniowej Hutnik o zmniejszenie czynszu – mówi rozgoryczony mężczyzna. Innym – poza odległością – argumentem rodziców przeciwko przenoszeniu dzieci jest nieszczególna okolica przedszkola na Rapackiego. W pobliżu jest niewielki park, w którym codziennie przebywają zapijaczeni mężczyźni i niezbyt trzeźwe kobiety. Strach przejść tamtędy, a co dopiero mówić o spacerach z dziećmi – mówi pani Alicja, babcia jednego z przedszkolaków. Niestety, w sprawie nie może wypowiedzieć się Kuratorium Oświaty i Wychowania w Częstochowie. Ponieważ jesteśmy oddziałem, a nie samodzielnym przedszkolem kurator oświaty nie ma nic do powiedzenia. Choć skądinąd wiemy, że poważnie skrytykował działania władz Częstochowy. Również radni naszej dzielnicy nie mogą nic zrobić, ponieważ sprawa nie trafi na Sesję Rady Miasta – mówi kierownik oddziału Bogumiła Krawczyk. Zawsze o tej porze przeprowadzamy rekrutację, obecnie czekamy na ostateczne rozstrzygniecie naszej sytuacji. Chętnych jest jak zwykle dużo.
Rodzice zapowiedzieli, że na Rapackiego dzieci nie zaprowadzą. Wydział Edukacji podsunął więc alternatywę. Macierzysta jednostka oddziału na Mireckiego mieści się dosłownie kilkadziesiąt metrów dalej. Tam – zdaniem pani naczelnik – po modernizacji można by wykorzystać obecną salę gimnastyczną. No wiecie Państwo, to przecież kpina. I my chcemy wejść do Europy. Nie dość, że rzadko które przedszkole posiada salę do ćwiczeń i dlatego należałoby je budować, to tutaj chce się ją zlikwidować. Do trzeciego świata nam pora, a nie do Unii – mówią rodzice.
Przedszkole w bloku mieszkalnym przy Mireckiego przestanie niebawem istnieć. Dzieci, choć bawią się chętnie i uwielbiają swoje panie będą musiały pogodzić się ze zmianami. Dla rodziców zaprowadzanie i odbieranie dziecka stanie się problemem, chociażby z powodu znacznej odległości. A o wszystkim zadecydowali ludzie nie do końca zorientowani w konsekwencjach pochopnej decyzji. Najwymowniej podsumowała całą sytuację jedna z mam: “Dzieci, to nie worki ziemniaków, które można dowolnie przenosić”.
RENATA KLUCZNA