PRZEZ OKNO WENECKIE


Ryszard Osadczy jest postacią niezwykłą. – Ten grafik jest prawdziwym artystą i niewątpliwie wielką indywidualnością – napisał o nim R. Vuillem w paryskim “Les depeches” w 1971 roku.
Któż z nas, częstochowian nie zna rozwianych, trochę niesfornych, siwych włosów, niejako a’la Albert Einstein, i szczerego uśmiechu w filigranowej postaci. Któż z nas, ocierając się tylko ledwie o kulturę naszego miasta nie widział prac tego nietuzinkowego artysty. Wreszcie, któż z nas nie słyszał o nim choćby.
A o Osadczym, jak o mało kim, nie mówi się źle. Najwyżej dużo. Bo i dużo robi, działa, organizuje. Minęło właśnie 20 lat od wprowadzenia przez niego na częstochowskiej WSP dyplomów artystycznych. Od ponad 30 lat zajmuje się dydaktyką artystyczną.
Ryszard Osadczy urodził się w 1931 roku, w Kutnie. Studiował w Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie. Dyplom obronił w 1957 roku. W latach 1968-73 pracownik filii krakowskiej ASP w Krakowie. Od 1978 pracownik naukowo – dydaktyczny WSP w Częstochowie. Prowadzi Pracownię Specjalizacji Grafiki w Instytucie Plastyki na Wydziale Wychowania Artystycznego WSP. Jest dziekanem Wydziału Grafiki Europejskiej Akademii Sztuk w Warszawie.
Prezes Towarzystwa Fotograficznego w Częstochowie, członek rzeczywisty Fotoklubu RP, członek Związku Polskich Artystów Plastyków. Organizator i uczestnik Reprezentacyjnej Wystawy Współczesnej Grafiki Polskiej w Bratysławie, Wiedniu, w Domu Grafiki w Moskwie i w Ermitażu w Sankt Petersburgu. Komisarz Ogólnopolskiej Wystawy Malarstwa, Rzeźby, Grafiki i Tkaniny “Sport w Sztukach Pięknych” w Katowicach.
Jego prace znajdują się w zbiorach Muzeum Narodowego w Krakowie, w Warszawie, Poznaniu oraz w muzeach i w galeriach krajowych i zagranicznych. Miał ponad 60 wystaw i pokazów indywidualnych.
– Minęło 20 lat od wprowadzenia dyplomów artystycznych. Najpierw pojawiły się na grafice, potem na malarstwie, rzeźbie, fotografii, projektowaniu graficznym, formowaniu otoczenia. Ten dyplom to ewenement w skali kraju, jakie ma właściwie znaczenie?
– Dyplom artystyczny warunkuje i poprzedza obronę pracy magisterskiej. Jest wycinkowy. Wprowadziłem także dokument dyplomu artystycznego. To pisemne opracowanie dotyczące dyplomowej prezentacji graficznej. Moi studenci mają być nauczycielami, pracować z dziećmi, z młodzieżą, powinni więc umieć mówić o sztuce. W tym opracowaniu każdy z nich musi napisać kilka słów o sztuce, ale o swojej. Niektóre rozwiązania, pomysły są bardzo ciekawe. Nie ukrywam, iż tzw. dyplom artystyczny spotkał się z niechęcią niektórych pracowników Instytutu, którzy skarżyli się do rektora WSP, że Osadczy “chce tu zakładać akademię”…
– A nie chce Pan…
– Nie. Ale sądzę, że uwagi, iż my kształcimy tylko nauczycieli zmieniłem na – my kształcimy aż nauczycieli.
– Zaczynając w 1978 roku pracę na częstochowskiej WSP miał Pan za sobą już 10 lat doświadczeń pedagogiczno – artystycznych, związanych z ASP w Katowicach, ale i 11 lat doświadczeń życiowych – jak sam je Pan nazywa – jeszcze sprzed 1968 roku.
– 11 lat po studiach nie pracowałem. To było moje osobiste ryzyko, ale opłaciło się. Jak bym dał wtedy komuś w pysk i złapała by mnie milicja, to byłyby duże kłopoty. Stempelka w dowodzie nie miałem… Ale w tym czasie nie zajmowałem się niczym innym tylko pracą twórczą. W 1966 roku brałem udział w I Międzynarodowym Biennale Grafiki w Krakowie i dostałem nagrodę specjalną, przyznana przez międzynarodowe Jury, pomimo tego, że swoje odbitki realizowałem na dwóch, ostatnich reglamentowanych papierach… Jak by się coś przesunęło, źle, krzywo odbiło – nic by z tego nie było. A teraz student mówi, że “wyskoczy” na 4 minuty, idzie do sklepu i kupuje tyle papieru, ile tylko zapragnie. Nie musi ryzykować.
– Co z tych doświadczeń próbuje Pan teraz “sprzedać” swoim studentom? Jest Pan uważany nie tylko za świetnego artystę, ale i pedagoga.
– Dążę do tego, by moi studenci byli sobą. A moją tajemnicą dydaktyczną jest to, żeby to uszanować i jeszcze wznieść ich na wyżyny artystyczne, na europejski poziom. Mówię do studentów: nie patrzcie na świat przez lufcik częstochowski, ale może przez szersze okno, weneckie na przykład, a zobaczycie kawałek Polski, a może i świata. Ci młodzi ludzie muszą walczyć o siebie.
– Pomaga Pan studentom się zaprezentować?
– Tak, ale musi to wynikać z ich inicjatywy i twórczej aktywności. Pierwszą prezentację prac studentów zrealizowałem na Politechnice Częstochowskiej, już w maju 1978, a więc zaledwie po trzech miesiącach prowadzenia pracowni grafiki. Dyplom artystyczny owocował również licznymi wystawami i pokazami dyplomowymi w profesjonalnych galeriach, między innymi w “Gaude Mater”, Galerii BWA, obecnie w Miejskiej Galerii Sztuki.
– Czy stąd między innymi pomysł na katalog, który właśnie wyszedł “Grafika. Profesor. Studenci. Absolwenci”.
– Celem tego katalogu jest nobilitowanie studentów i absolwentów z pracowni grafiki. To także podsumowanie 20-lecia dyplomów artystycznych. Jest takie założenie, by wydać jeszcze drugi i trzeci tom tego katalogu i zamieścić w nim kolejne grafiki z bogatej kolekcji, która znajduje się w pracowni. W tym katalogu jest ponad 40 reprodukcji prac studentów i absolwentów; sześć reprodukcji akwafort autorskich i 18 zdjęć historycznych z mojej pracy pedagogicznej. Problem jest tylko jeden, na wydanie kolejnych tomów – nie mamy pieniędzy. Ten był wydany w ramach grantu uczelnianego WSP.
– A więc należy ogłosić światu, że Profesor szuka sponsorów.
– W interesie nobilitowanych absolwentów…
– Jaka jest różnica w kształceniu artystycznym na WSP i na Akademii? Zna Pan ją przecież z praktyki.
– Przy obecnej kadrze w Instytucie Plastyki kształcenie artystyczne się wyrównało. Instytut stał się głośny, szanowany. Od 10 lat prowadzę zajęcia w Europejskiej Akademii Sztuk w Warszawie, której rektorem jest znany artysta malarz – Antoni Fałat, jestem tam dziekanem Wydziału Grafiki. To też nobilitacja, nie tylko dla mnie, ale i dla częstochowskiej Szkoły. W Częstochowie nie pracuję na mniejszych obrotach.
– Jednak nie zapomina Pan o swojej własnej pracy twórczej, znajduje Pan na nią jeszcze czas?
– Przede wszystkim zajmuję się dydaktyką artystyczną i odkrywaniem tajników technik graficznych przed studentami. Od czasu do czasu uczestniczę w plenerach fotograficznych. Moją ulubioną techniką jest heliograwiura. Poza tym robię witraże, rysuję, zajmuję się malarstwem – to ładowanie akumulatorów do działań graficznych.
– Grafika jest najważniejsza?
– Grafika jest sztuką myślenia i rozumienia.
– Dziękuję za rozmowę.

SYLWIA BIELECKA

Podziel się:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *