Były internowany walczy o odszkodowanie
Tadeusz Soluch Częstochowski przedsiębiorca, działacz opozycji Solidarności domaga się przed częstochowskim sądem karnym 25 tysięcy złotych odszkodowania i zadośćuczynienia za krzywdy poniesione w stanie wojennym w Polsce. – Internowanie odbiło piętno na moim życiu. W gruzy legła moja egzystencja. Straciłem firmę, musiałem z rodziną opuścić kraj – mówi solidarnościowiec.
Tadeusz Soluch w 1981 roku założył w Częstochowie Niezależny Samorządny Związek Zawodowy Indywidualnego Rzemiosła „Solidarność”. Organizacja miała struktury ogólnokrajowe, w Częstochowie dzięki zaangażowaniu przewodniczącego Tadeusza Solucha jednostka prężnie się rozwijała, w swoich zasobach miała ponad siedmiuset członków, właścicieli zakładów rzemieślniczych. Działalność T. Solucha nie przeszła uwadze Służbie Bezpieczeństwa. Był on inwigilowany i śledzony, a z chwilą wprowadzenie stanu wojennego – internowany. Przetrzymywano go od grudnia 1981 roku do kwietnia 1982 r., najpierw w Zabrzu-Zaborzu, a potem w Kokotku. – Po 13 grudnia ukrywałem się u sąsiadów, ale po kilku dniach wróciłem do domu. Spodziewałem się aresztowania i tak się stało. Przyjechali po mnie o 6. rano czarną Wołgą – opowiada.
Przed sądem 22 września br. Soluch uczciwie przyznał, że nie czuł się szczególnie gnębiony w areszcie. – Warunki były trudne, nie było odpowiedniego ogrzewania, toalet, wyżywienie było kiepskie, ale nie głodowałem. Nie byłem też bity, szykanowany. Jednak podczas przesłuchań naciskano na mnie, bym zgodził się na wyjazd z kraju. Decyzję podjąłem ze względu na rodzinę. Sytuację mocno przeżywały żona i dziecko – mówił.
Po opuszczeniu więzienia zwlekał i przeciągał wyjazd, ale groziło mu ponowne internowanie lub aresztowanie. Polskę opuścił w październiku 1982 roku. Najpierw udał się do USA, później osiedlił się w Niemczech.
Przed wyjazdem Tadeusz Soluch był właścicielem zakładu elektromechanicznego przy ul. Wręczyckiej w Częstochowie produkującego sprzęt oświetleniowy . Wiodło mu się dobrze. Zatrudniał trzech pracowników najemnych, szkolił uczniów oraz dawał pracę chałupnikom. Zakład przynosił mu 8-10-krotny dochód przeciętnego wynagrodzenia w ówczesnym czasie. Dawało to jego rodzinie i jego pracownikom dobre utrzymanie. Wyjazd z kraju przekreślił cały dorobek życiowy. – Zakład musiałem zlikwidować. Trudno było spieniężyć maszyny, sprzęt i półprodukty, więc wszystko zostało i zniszczyło się – opowiada Soluch. Pobyt w więzieniu miał również negatywne skutki zdrowotne. – Zimno spowodowało, że nabawiłem się hemoroidów, które musiałem leczyć w Niemczech. Operację przeszedłem w 1983 roku. W czasie internowania pojawiła się też parodontoza, którą musiał leczyć w klinice w Zabrzu – opowiada.
Do ojczyzny powrócił w 1990 roku i od razu podjął się pracy na rzecz nowej Polski, wspomagając tworzenie Komitetów Obywatelskich. Zaczął też, z trudem odbudowywać pozycję zawodową i społeczną.
Zdaniem Tadeusza Solucha rozprawa miała charakter tendencyjny. Wyczuł również negatywne nastawienie sędziów. Wniósł więc do przewodniczącego Sądu okręgowego prośbę o zmianę składu sędziowskiego (zeznawał przed przewodniczącym Grzegorzem Wątrobą oraz Bożeną Połcik i Anną Chyrek) na sędziów jak najmłodszych, zatrudnionych po 1989 roku. „Z wyjątkiem sędziego przewodniczącego rozprawa przypominała raczej przesłuchanie przed prokuratorem w stanie wojennym niż sprawę sądową w wolnej i niepodległej Polsce, nie wspominając o państwie prawa.” – argumentuje w piśmie. Tadeusz Soluch odniósł również wrażenie, że został zdyskredytowany. – Pani sędzina gruntownie przepytała mnie na temat mojego obecnego stanu majątkowego. Skąd wziąłem środki finansowe, gdzie znajduje się moja nieruchomość , czy dostałem w spadku czy kupiłem, gdzie pracowałem na emigracji, jakie maiłem dochody i tym podobne wątki. Wynikała z tego konkluzja, że jak jestem dobrze sytuowany, to nie powinienem domagać się pieniędzy od Skarbu Państwa, ba wcale nie musiałem się angażować w przemiany ustrojowe. Potem usłyszałem, że właściwie nic złego się nie stało, że byłem internowany, bo moja żona mogła prowadzić zakład, że mogłem sprzedać sprzęt i półprodukty i zakład, i nie poniósłbym żadnych strat. A w zasadzie to powinniśmy być zadowoleni z internowania, bo mieliśmy możliwość wyjazdu za granice. To nieprawda, co udokumentuję na kolejnej rozprawie, przedstawiając pismo z Instytutu Pamięci Narodowej, sygnowane przez pułkownika SB. Bulwersujące było i to, że gdy chciałem przedstawić moje straty materialne na podstawie zniszczonych półproduktów, zeznanie zostało w sposób brutalny przerwane, jako nieistotne w sprawie – wyjaśnia Soluch.
Kolejna rozprawa ma się odbyć 10 listopada br.
Sąd zażądał od Tadeusza Solucha dostarczenia wszelkich dokumentów potwierdzających jego zeznania.
UG