Zygmunt Freud był zdania, że gdyby człowiek zobaczył siebie takim, jakim naprawdę jest, oszalałby. Rzeczywiście, jest ziarno prawdy w tym przekonaniu, bowiem ludzie, którzy bardzo wyraźnie widzą swoje wady, często cierpią na depresję.
Wszyscy chcemy widzieć siebie w jak najlepszym świetle. Lęk przed złą oceną jest niekiedy tak silny, że gotowi jesteśmy zniekształcać fakty, byle tylko świadczyły na naszą korzyść. Np. gdy żebrak prosi nas o datek, a my mu nie nic damy, będziemy tłumaczyć się przed sobą: “To na pewno pijak, który nie potrafi na siebie zapracować. Nie będę żywić darmozjadów. Ten oszust pewnie jest bogatszy ode mnie”. Nie przyjdzie nam do głowy, że jesteśmy skąpi, a bieda żebraka wynika raczej z nieszczęścia lub choroby niż lenistwa. Takie myśli stawiałyby nas w złym świetle (lub zmuszały do pozbycia się pieniędzy), więc nie dopuszczamy ich do głosu.
Boska samoocena
Przez długi czas uważano, że wysoka samoocena jest podstawową cechą osobowości umożliwiającą nam dobre funkcjonowanie. Wierzono, że ludzie dobrze o sobie myślący mają więcej odwagi i nie poddają się w obliczu trudności. A ci, którzy wątpią w swoje zdolności, boją się nowych wyzwań, unikają ryzyka i wycofują się, trafiając na przeszkody. Działa tu błędne koło: dzięki wysokiej samoocenie osiągamy więcej sukcesów, co jeszcze podnosi naszą samoocenę. Z kolei brak wiary w siebie powoduje, że unikamy nowych wyzwań, łatwo się poddajemy, dlatego mamy mało sukcesów, co jeszcze obniża naszą samoocenę. Długo uważano także, że wysoka samoocena jest podstawą dobrego samopoczucia, a ludzie, którzy jej nie mają są skłonni do przestępstw, alkoholizmu, awantur, utraty pracy etc. Także dzieci trudne, to rzekomo dzieci, które cierpią na poczucie niższości i poprzez złe zachowania próbują zdobyć uwagę, przychylność i akceptację. Z tego myślenia wzięło się przekonanie, że wystarczy podnieść czyjąś samoocenę, aby ta osoba zaczęła odnosić sukcesy i dobrze się zachowywała.
Być może dlatego staramy się wychować dzieci tak, żeby przeżywały same sukcesy, a ich porażki przeżywamy niekiedy jak tragedie? Bardzo rzadko na przykład otwarcie informujemy dzieci o ich słabych stronach i wadach.
Badacze odkryli jednak (ku zaskoczeniu!), że przestępcy często wykazują w testach właśnie wysoką, a nie niską samoocenę. Także dzieci “trudne” często bardzo dobrze myślą o sobie, dlatego “zwalają” winę na innych, na uwagi reagują agresją i uważają, że nigdy nie popełniają błędów.
Współczesna wiedza
Dzisiaj wiemy, że wysokość samooceny nie jest taką ważną cechą osobowości jak się wcześniej wydawało. O wiele ważniejsze jest to, czy nasza samoocena celnie odzwierciedla nasze zdolności (czy jest pewna). Zarówno dobre jak i złe mniemanie na swój temat może być bowiem efektem złudzenia i “mydlenia sobie oczu” albo odbiciem rzeczywistej własnej wartości. Być może jednak przyjemniej jest łudzić się, że jest się kimś wyjątkowym niż zgodnie z prawdą myśleć, że jesteśmy przeciętni? Niestety nie. Jeśli wmawiamy sobie swoją niezwykłość (np. pod względem moralnym czy intelektualnym), to żyjemy w wiecznej niepewności. Nasze dobre samopoczucie jest ciągle zagrożone. Rzeczywistość może w każdym momencie “wedrzeć się” w świat naszych iluzji i zniszczyć je. Zawyżona, nieadekwatna samoocena jest źródłem drażliwości i agresji, która prowadzi do konfliktów z ludźmi i prawem.
MARCIN FLORKOWSKI