Mieszkańcy Hutek w gminie Konopiska w styczniu tego roku protestowali przeciwko budowie oczyszczalni przez lokalną firmę Hurt-Pol. Co na dzisiaj wiadomo w tej sprawie?
– Od początku podchodziliśmy do tego problemu bardzo poważnie, bo i jest on istotny dla nas wszystkich – zarówno mieszkańców, jak i władz gminy. Ważne jest tu merytoryczne podejście. Niestety, niektórzy podchodzą do tej sprawy emocjonalnie i roszczeniowo – uważają, że wójt ma tę budowę zatrzymać. A sprawa jest trudna, bowiem procedury ruszyły, a wszelkie pozwolenia na budowę wydały organy już kilka lat temu, i to za kadencji mojego poprzednika. Owszem, można to dzisiaj zatrzymać, ale trzeba liczyć się z poważnymi konsekwencjami zwrotu przez gminę poniesionych przez firmę nakładów. A są to miliony. Sama koncesja na zastosowaną tam technologię to kilka milionów złotych. Do tego koszty budowy. Całość to około14 milionów netto, a do tego koszt zakładanych zysków. Zwrot takiej kwoty pogrążyłby finanse gminy.
Czy gmina będzie partycypować w budowie tej oczyszczalni i korzystać z niej?
– Absolutnie. Jest to typowo prywatne przedsięwzięcie. Teraz sprawdzamy względy formalne, czy nie poczyniono jakichś błędów w procedurach. Starosta podtrzymał swoją decyzję pozwolenia na budowę. Gmina wznowiła warunki zabudowy, ale podtrzymała wydane wcześniej pozwolenia. Wznowiona została także procedura wydania decyzji środowiskowej. Swoje uwagi wnosi lokalne Stowarzyszenie, niestety, powołuje się na przepisy, które na obecnym etapie nie mają już zastosowania. Można je było wykorzystać na etapie wydawania decyzji, dzisiaj jest już za późno. Stowarzyszenie pisze odwołania do SKO, gmina ponownie rozpatruje. Na ten moment sprawy formalne mamy dopięte na ostatni guzik, decyzje są prawomocne.
A jak Państwo odnosicie się do zaprezentowanej przez przedsiębiorstwo produkcji ścieków na dobę, która ma wynosić 600 metrów sześciennych?
– Inwestor otrzymał zgodę na budowę kanału wylotowego do rzeki. Jego propozycja zakłada tak wysoką ilość odprowadzania ścieków, ponieważ uzyskał pozytywną opinię Sanepidu, Ochrony Środowiska, Wód Polskich i innych instytucji. Inwestor ma do tego prawo, bo to on ryzykuje swoimi pieniędzmi, ale musi pamiętać, że przychodzi moment, kiedy mówi się: sprawdzam. Najgorsze jest jednak to, że ten moment następuje już po otwarciu zakładu. Wówczas następuje odbiór inwestycji oraz operatu wodno-prawnego. Sprawdza się przestrzeganie parametrów odpadów i wszelkie prawidłowości funkcjonowania zakładu. Inwestor deklarował też hermetyzację, że funkcjonowanie nie będzie odczuwalne dla środowiska i ludzi – to będzie ściśle kontrolowane. Pod kontrolą będzie także wykorzystanie odpadów ściekowych, które inwestor chce mieszać z wapnem, aby produkować nawóz dla rolnictwa. Nie będzie jednak możliwości przywożenia różnych odpadów ściekowych i ich neutralizacji. Oczyszczalnia musi funkcjonować zgodnie z technicznymi normami, a tu technologia opracowana jest tylko na ścieki rybne.
Kiedy ta oczyszczalnia ma zacząć funkcjonować?
– Z wiadomych mi informacji zakład ma powstać jeszcze w tym roku.
Czy sąsiadujący z zakładem mieszkańcy wiedzieli o planach tego inwestora?
– Oczywiście, że wiedzieli. Przepis mówi jednoznacznie, że ci, co stykają się z działką inwestycyjną muszą być powiadomieni i ta procedura została dochowana. I wówczas się nie buntowali. Inwestycję negują raczej nowi właściciele nieruchomości, którzy niedawno postawili w okolicy swoje domy. Ale faktycznie jest wiele znaków zapytania w sprawie realizacji tej inwestycji, bo byli tacy za kadencji poprzedniego wójta, którzy za wszelką cenę chcieli ukryć niektóre elementy tego przedsięwzięcia. Tuż po drugiej turze wyborów, kiedy wygrałem, nagle na teren budowy wjechały maszyny i zaczęto prace, a do gminy natychmiast weszło pismo z zapytaniem o to, co tam się dzieje. I od razu zaczyna się ruch, nawoływanie do referendum. Wszystko to zastanawia. Czyżby niektórzy myśleli, że przyjdzie inna osoba na wójta i przekreśli prawnie podjęte decyzje? To niestety, w tej chwili nie jest do wykonania.
W gminie Konopiska udało się wprowadzić system komunikacji publicznej oparty na prywatnej firmie. Zrezygnował Pan z PKS-u. Czy była to dobra decyzja?
– Temat transportu na terenie gmin dotyczy dzisiaj wszystkich. Mnie dotknęło to jako pierwszego. We wrześniu 2017 roku już wiedziałem, że będziemy mieli problem z komunikacją, bo PKS zaczął nam robić coraz więcej problemów i nie można było się porozumieć w najprostszych kwestiach. Ciągle słyszałem, że wszystkie kursy są nierentowne. Problem narastał, więc zacząłem intensywne rozmowy z częstochowskim MPK i PKS, jednak nic nie udało się ustalić konkretnego, wszyscy mieli problem z kierowcami i odsuwali temat. Potem trafiłem na firmę GTV, zaczęliśmy z nią rozmawiać w grupie kilku gmin, ale w końcu zostaliśmy w dwójkę z Blachownią. Przeważyła niespodziewana decyzja prezesa PKS, który nagle oznajmił, że następnego dnia do Hutek żaden autobus nie pojedzie, a wówczas mieszkańcy Hutek, Rększowic i Łaźca byli pozbawieni dojazdu do pracy i szkoły. W efekcie szybkiej decyzji w ciągu trzech godzin mogłem zorganizować transport z GTV. I okazało się, że była to dobra decyzja. Firma jest rzetelna i mobilna, znana w województwie, sprawdzona.
Jak dużo taki transport kosztuje Gminę? Wiem, że po terenie gminy jest dla mieszkańców bezpłatny.
– To spory wydatek – 93 tysięcy miesięcznie. Transport na terenie gminy jest bezpłatny, bilety płatne obowiązują tylko na wyjazd poza teren gminy. Zdecydowaliśmy się na takie rozwiązanie, bo po terenie gminy poruszają się przeważnie emeryci, renciści i dzieci. To ukłon w ich stronę, a Gmina zyskuje wizerunkowo. Na dzisiaj ludzie przekonali się, że transport jest sprawny i przebiega zgodnie z rozkładem jazdy. Pojazdy są przyjazne dla pasażera, wygodne i dostosowane dla osób starszych, mieszkańcy coraz chętniej korzystają z tej usługi. Firma szybko reaguje na różne przeciwności. Jej możliwości logistyczne przetestowaliśmy już na początku, przy pierwszym kursie do Aleksandrii. Wówczas zdarzyła się awaria pojazdu, ale już za siedem minut podjechał nowy autobus. W porównaniu z poprzednią firmą – to całkowita odmiana. PKS zapewnił tylko dojazd dzieci do szkół, w zasadzie reszta ich nie obchodziła. Szkoda mi PKS, ale zostaliśmy postawieni pod ścianą. Szkoda też, że nie udało się podpisać porozumienia o współpracy z MPK w Częstochowie, mimo iż jesteśmy najbliżej położoną gminą. Firma nie chciała współpracować, maksymalnie podniosła ceny dla nas nie do przeskoczenia. Na dzisiaj temat transportu mamy rozwiązany. Mieszkańcy są zadowoleni, przyzwyczaili się także do przesiadek, co nie było trudne, bo autobusy kursują idealnie z planem.
Dziękuję za rozmowę.
URSZULA GIŻYŃSKA