– W częstochowskiej WSP rozpoczął Pan pracę w 1991 roku na stanowisku profesora, wcześniej pracując w Politechnice Śląskiej w Gliwicach. Ale jest Pan przecież urodzonym częstochowianinem. Proszę przypomnieć swe częstochowskie korzenie.
– Rodzina ze strony mojej mamy żyła tu od stuleci, na długo przed 1900 rokiem, co udokumentowane jest na cmentarnych nagrobkach. Ojciec przywędrował w te strony spod Lwowa, w okresie wojennym. Ukończyłem szkoły o najlepszej wówczas renomie i poziomie nauczania – szkołę podstawową i Liceum Ogólnokształcące im. Henryka Sienkiewicza. Maturę zdałem w 1964 roku i później wyemigrowałem z Częstochowy aż na 22 lata.
Zacząłem naukę w filii Uniwersytetu Jagiellońskiego w Katowicach, który później przemianowano, w roku 1968, w Uniwersytet Śląski. Byłem wtedy na czwartym roku i miałem temat pracy magisterskiej związany z fizyką jądrową, nauką szczególnie uprawianą w Uniwersytecie Jagiellońskim. Stąd większość czasu studiów spędziłem w Krakowie i tam obroniłem dyplom u profesora Strzałkowskiego.
– W częstochowskiej WSP rozpoczął Pan pracę w 1991 roku na stanowisku profesora, wcześniej pracując w Politechnice Śląskiej w Gliwicach. Ale jest Pan przecież urodzonym częstochowianinem. Proszę przypomnieć swe częstochowskie korzenie.
– Rodzina ze strony mojej mamy żyła tu od stuleci, na długo przed 1900 rokiem, co udokumentowane jest na cmentarnych nagrobkach. Ojciec przywędrował w te strony spod Lwowa, w okresie wojennym. Ukończyłem szkoły o najlepszej wówczas renomie i poziomie nauczania – szkołę podstawową i Liceum Ogólnokształcące im. Henryka Sienkiewicza. Maturę zdałem w 1964 roku i później wyemigrowałem z Częstochowy aż na 22 lata.
Zacząłem naukę w filii Uniwersytetu Jagiellońskiego w Katowicach, który później przemianowano, w roku 1968, w Uniwersytet Śląski. Byłem wtedy na czwartym roku i miałem temat pracy magisterskiej związany z fizyką jądrową, nauką szczególnie uprawianą w Uniwersytecie Jagiellońskim. Stąd większość czasu studiów spędziłem w Krakowie i tam obroniłem dyplom u profesora Strzałkowskiego.
– W nauce polskiej jest Pan Rektor czynny już kilkadziesiąt lat. Proszę określić, co, ze swych specjalności i dorobku, w swej bogatej karierze naukowej uznaje Pan za najważniejsze?
– Trudno powiedzieć, gdyż moje dyscypliny naukowe są zbieżne i jest ich kilka. Głównie zajmuję się fizyką ciała stałego, a szczególnie oddziaływaniem światła laserowego. Lasery teraz są bardzo popularne, ale w 1969 roku, mało kto w Polsce cokolwiek o nich wiedział. Poza tym, zajmuję się zastosowaniem ultradźwięków w przemyśle. Wiele lat po studiach, uznany za specjalistę wysokiej rangi, pracowałem jako profesor kontraktowy w Kanadzie, gdzie powierzono mi kierowanie zespołem projektowo-konstrukcyjnym w firmie zajmującej się ultradźwiękami.
– Nie omijały Pana również stanowiska organizatorskie i dydaktyczne, między innymi, od 1996 roku jest Pan nieprzerwanie prorektorem ds. nauki w naszej WSP. Co ceni Pan najbardziej w swej dotychczasowej działalności organizatora, i, jeżeli tak można ująć, menedżera nauki i dydaktyki w murach częstochowskiej WSP?
– Jako kierownik katedry fizyki najbardziej cenię sobie współudział w doprowadzeniu obecnego Instytutu Fizyki do poziomu praw doktoryzowania. Ta katedra aktualnie jest jedną z najmocniejszych na WSP – zatrudnia trzech profesorów, kilku adiunktów i kilku asystentów. Dodam, że byłem drugim samodzielnym pracownikiem nauki w Instytucie Fizyki. Dużą satysfakcję daje mi stworzenie mocnej grupy badawczej, która ściśle współpracuje z wieloma zachodnimi uczelniami, a szczególnie z czterema uniwersytetami we Francji. Z moich dokonań jako prorektora cenię sobie przede wszystkim uzyskanie uprawnień do nadawania stopnia naukowego doktora na kierunku historia, wzrost kadry naukowej, szczególnie profesorskiej – tu aż o 400%. Mieliśmy 6 profesorów, mamy 24. Pozyskujemy zdecydowanie większe fundusze z Komitetu Badań Naukowych, bardzo rozwinęliśmy współpracę z zagranicą – z 6 umów do 25, nie licząc 10 bilateralnych, zorganizowanych w programie Socrates. Od 1999 roku jesteśmy w unijnym programie dydaktyczno-naukowym Socrates/Erasmus, dzięki któremu wielu naszych uczniów może wyjeżdżać na studia zagraniczne do Niemiec i Francji, a pracownicy – z prezentacją własnego dorobku naukowego. Tego przed naszą kadencją nie było. Warte zaakcentowania jest skokowe zwiększenie liczby studentów, o 86%, to jest blisko o 8000 osób, rozszerzenie bazy lokalowej uczelni – dokończenie budowy Instytutu Fizyki, wykupienie i wyremontowanie budynku przy ul. Waszyngtona, rozpoczęcie budowy magazynu Biblioteki Głównej i, co ważne, wyprowadzenie w 1998 roku bilansu uczelni ze strat. Od tej pory wykazujemy stabilność finansową, płynność płatniczą i zyski, mimo zmniejszających się z roku na rok realnych dotacji z budżetu państwa. Naszym sukcesem jest informatyzacja uczelni w sieci CZESTMAN i utworzenie wielu dydaktycznych pracowni komputerowych. Znacznie też poszerzyła się działalność edytorska Wydawnictwa uczelni. W 1996 roku wydaliśmy ponad czterdzieści tytułów naukowych i dydaktycznych, a w 2001 aż blisko sto.
– Jest Pan Rektor znany w mieście i regionie jako gorący orędownik powołania w Częstochowie państwowego uniwersytetu. Uczestniczył Pan i uczestniczy w pracach na jego rzecz. Czy idea powołania uniwersytetu państwowego na bazie WSP jest w ogóle możliwa?
– Uniwersytet musi powstać. Od samego początku naszej kadencji był to priorytetowy cel – przekształcenie Wyższej Szkoły Pedagogicznej w państwowy Uniwersytet Częstochowski. Poczyniliśmy w tym kierunku ogromny wysiłek. W tej sprawie odbyło się mnóstwo narad, spotkań, konferencji w różnych gremiach: międzyuczelnianych, miejskich, wojewódzkich, centralnych, rządowych i parlamentarnych. Uzyskaliśmy wzrost jakościowy, tu powtórzę – uprawnienia nadawania tytułu doktora na kierunkach: historia i fizyka. Pragnę przypomnieć, że kiedy rozpoczynaliśmy konkretne działania istniało jeszcze województwo częstochowskie. Przy poparciu całego środowiska regionu powołano Fundację na Rzecz Utworzenia Uniwersytetu Częstochowskiego. Zainteresowane uczelnie złożyły do Sejmu, wiosną 2001 roku, wniosek, przesłany drogą poselską, w sprawie powołania tego uniwersytetu. Po pierwszym czytaniu w Sejmie dotarł do Komisji Sejmowej ds. Nauki. Niestety, w lipcu 2001 r., w tejże Komisji, stosunkiem głosów 13:12 sprawa została zawieszona do czasu uzyskania dodatkowych informacji. Po wakacjach odbyły się nowe wybory do parlamentu, co odsunęło sprawę naszego uniwersytetu na bok. Gdyby wniosek stanął wówczas na posiedzeniu plenarnym, z pewnością uzyskałby większość, gdyż ponad połowa posłów podpisała go w chwili złożenia. Można stwierdzić, że głos jednego posła Komisji, ściągniętego pośpiesznie w czasie celowo zarządzonej przerwy w obradach, zdecydował o tym, że Częstochowa nie ma dziś uniwersytetu.
– Ale prace nie zostaną zakończone?
– Wcześniej czy później uniwersytet powstanie. Jeżeli Politechnika nadal podtrzyma stanowisko separacyjne, jeżeli nie będziemy mogli włączyć, z różnych względów, Instytutu Teologii czy Seminarium Duchownego, będziemy to robić sami, na własnej bazie. Jeżeli uczelnia rzeszowska, zupełnie do nas podobna, uzyskała w lipcu ubiegłego roku akceptację, a my nie, to czujemy się pokrzywdzeni. Włożona ogromna praca uczelni, fundacji, nie może zostać zaprzepaszczona, musi przynieść wymierne efekty.
– Ile na to potrzeba lat pracy?
– To zależeć będzie od sił i środków, jakimi będziemy dysponować. Pewnie znowu będzie dylemat, którą ścieżką pójść
– parlamentarną czy ministerialną. Jeżeli ministerialną, to by musiało trochę potrwać, przede wszystkim z powodu kryteriów, do spełnienia których w 100% trochę nam brakuje. Ale niedużo, bo 30 profesorów możemy mieć już w przyszłym roku. Jedynym problemem jest sześć praw doktoryzowania. Mamy dwa, ale Instytut Chemii i Ochrony Środowiska oraz dwa Instytuty Wydziału Wychowania Artystycznego spełniają kryteria, więc już niedługo będziemy spełniać kryteria w zakresie pięciu dyscyplin.
– A prawo habilitacji?
– Tu, niestety, na dwa konieczne mamy zero. Ale w przypadku kierunku historycznego jest to kwestia już niedługiego czasu, gdyż kadrowo spełniamy wszystkie kryteria i w niespełna rok wystąpimy o prawa do habilitacji.
Druga ścieżka – parlamentarna, jaką przetarło już wiele uczelni, i której tropem też chcieliśmy iść wymaga zgromadzenia przychylności ponad połowy posłów. Poprzednio udało się nam to, więc gdy będziemy mocniejsi, mam nadzieję, że i tym razem również przekonamy większość parlamentarzystów. Teraz, po upływie ośmiu miesięcy, gdy ujawniły się nowe fakty, należy przypuszczać, że to nie przeszkody natury merytorycznej były główną przyczyną odłożenia tej sprawy.
– Zbliża się koniec kolejnej kadencji obecnych władz częstochowskiej WSP i wybór nowych. Co jest potrzebne naszej WSP: kontynuacja czy rewolucyjny przełom?
– Ja jestem oczywiście za kontynuacją, rewolucjonistą już nie jestem…
– …?
– …byłem, ale nie na uczelni. Uważam, że w ciągu ostatnich sześciu lat poszliśmy tak szybko do przodu, że jeżeli byśmy utrzymali to samo tempo rozwoju kadr i kierunków kształcenia przez kolejne sześć lat, to bylibyśmy już na poziomie uniwersytetu – bezdyskusyjnie. Podstawą uczelni jest jej stabilna kadra – to jest szczególnie podkreślane we wszystkich rankingach i algorytmach Ministerstwa Edukacji Narodowej i Sportu, Komitetu Badań Naukowych, czy stanowisku Centralnej Komisji ds. tytułu naukowego i stopni naukowych. Jestem za kontynuacją polityki, ale w tempie ostatnich sześciu lat, nie poprzednich. Nie jestem za burzeniem struktur, tworzeniem nowych koncepcji instytutów. Nowe kierunki są oczywiście potrzebne, bo wiedza idzie do przodu.
– Wspomniał Pan o rankingach. Proszę skomentować spadek WSP w rankingu pism: “Rzeczpospolitej” i “Wprost”.
– Straciliśmy tylko w niektórych parametrach i nieprzypadkowo. Powodem jest obcięcie finansów przez Komitet Badań Naukowych na: import czasopism zagranicznych – do zera, łączność komputerową – do zera i współpracę międzynarodową – do zera. W związku z tym musieliśmy spaść w tych parametrach i to ma reperkusje, które odbiły się na naszej pozycji rankingowej. Mamy oczywiście własne bolączki, znane od dawna, przede wszystkim ciasnotę lokalową, małe możliwości zatrudnienia naszych absolwentów, ale to dotyczy wszystkich uczelni w Polsce, z wyjątkiem może dużych metropolii, jak: Warszawy, Poznania czy Wrocławia. Tego nie jesteśmy, przynajmniej na razie, w stanie zmienić.
– Wiem, że ceni sobie Pan Rektor bardzo życie rodzinne. Czy udaje się je godzić z różnorakimi rolami człowieka, zawodowo i społecznie, niezwykle czynnego?
– Rodzina na pewno na tym traci. Doba ma przecież tylko 24 godziny. Niemniej moja rodzina jest bardzo zwarta. Z żoną i dwiema córkami wspólnie tworzymy, jestem głęboko przekonany, rodzinę wzorową. Żeby wszystkie rodziny w Polsce były tak ze sobą szczęśliwe, to byłoby doskonale.
– Dziękuję za rozmowę.
URSZULA GIŻYŃSKA