W odcinku 39. tego cyklu (“Gazeta” nr 25/506) przypomniałem walkę II Batalionu 74. Pułku Piechoty z Lublińca, który osłaniając główne siły wycofującej się na Janów 7. Dywizji Piechoty, zabezpieczał jej południowe skrzydło na lini: Dębowiec-Choroń. Tutaj nad ranem 3 września 1939 r. doszło właśnie do krwawej bitwy z Niemcami, w której zginęło blisko 40 naszych żołnierzy. Zdarzenie to upamiętnia teraz symboliczna mogiła wojenna w Dębowcu. Po walce, w której zginęło też kilkudziesięciu żołnierzy Wermachtu Niemcy podpalili zabudowania Dębowca, strzelając do mieszkańców chcących ratować swój dobytek.
Na niedużym cmentarzu w Choroniu (przy polnej drodze do Biskupic) znajdziemy tuż za bramą (po prawej stronie) zachowane jeszcze mogiły ofiar tej akcji. Na załączonym zdjęciu mamy rodzinny grób, w którym spoczywa też 66-letni Edward Niemczyk. W jego przypadku Niemcy zachowali się szczególnie perfidnie, bowiem najpierw kazali mu przebiec przez płonącą stodołę, obiecując, że w ten sposób uratuje swoje życie. Gdy po oblaniu wodą udało mu się przebiec przez ogień i tak został zastrzelony. Podobnie, jak z naszymi poległymi żołnierzami, których Niemcy przez 3 dni nie pozwolili zabrać z pobojowiska i pochować, tak samo postąpili z zamordowanymi cywilami – nie dopuszczając do ich pogrzebu. Jednak po nocach udało się pośpiesznie grzebać pomordowanych, tuż za bramą cmentarza. W ten sposób pochowano Edwarda Niemczyka oraz, tuż za nim, Teofila Hartwiga. Ich ziemne mogiły ukształtowano dopiero po kilku tygodniach. Na prawo od tych grobów są jeszcze dalsze – już zupełnie anonimowe. W opracowaniu “Miejsca Pamięci Województwa Śląskiego” (z 2000 roku) nie ma najmniejszej wzmianki o tym wojennym “śladzie”. Cdn.
ANDRZEJ SIWIŃSKI