Tradycyjnie już kwiecień nazywany jest „Miesiącem Pamięci Narodowe”. W kwietniu nie tylko przywołujemy pamięć bohaterów i tych, którzy oddali życie za Ojczyznę, ale i rozważamy tajemnicę wdzięczności Naszym przodkom za wolną i niepodległą Polskę.
Wiele jest jeszcze nie zabliźnionych ran, wielu uczestników dwudziestowiecznych zmagań o suwerenną Rzeczypospolitą czeka na symboliczne choć zadośćuczynienie. Co istotne, wielu z nich nie myśli już nawet o materialnej formie wsparcia, a jedynie o przywróceniu godności.
Niestety rozterek tych, co może zastanawiać, doświadczają również w znacznym stopniu potomkowie ofiar tzw. zbrodni katyńskiej. Mimo że od jej popełnienia mijają już 73 lata, ciągle słychać spory ogniskujące się zarówno wobec sprawców, praktycznie do dzisiaj „jednoznacznie nie ustalonych”, jak i charakteru tego bestialstwa tj. uznania go za zbrodnie ludobójstwa, zbrodnie wojenną czy wreszcie kryminalny występek i „zwykłą” niesubordynację oficerów sowieckiej bezpieki. Zastanawiające, że wszystkie te teorie mają się dobrze, a zwolennicy tej ostatniej forsowali ją nawet przed Międzynarodowym Trybunałem Sprawiedliwości. W głośnym publicznym dyskursie często dochodzi do marginalizacji ofiar, a wołanie ich potomków o upodmiotowienie pamięci skazanych tak na śmierć, jak i na wieczne zapomnienie pozostaje niestety, wciąż aktualnym postulatem.
Wśród tysięcy pomordowanych są i synowie ziemi częstochowskiej. Miejscowa „Rodzina Katyńska” przed siedmiu laty opublikowała listę 320 nazwisk osób, którzy w większym czy mniejszym stopniu związani byli z szeroko pojmowanym regionem częstochowskim lub członkami Stowarzyszenia. Z tej listy wyodrębniono 50 osób, których nazwiska umieszczono na obelisku katyńskim znajdującym się na cmentarzu „Kule”. Niestety, postęp badań i dociekania historyków spowodowały, że w roku 2010, „Częstochowska Lista Katyńska” zwiększyła się do 70 nazwisk . W tym miejscu, z dużą dozą prawdopodobieństwa możemy założyć, że nie jest to liczba ostateczna. Wiemy już też, że na „Liście” znajdują się nazwiska osób, którzy co prawda zaginęli w Rosji ( Związku Sowieckim), ale ich gehenna nie zakończyła się w Katyniu.
Zasadnym jest tez pytanie o to kim byli zamordowani Częstochowianie. Otóż reprezentowali oni wszystkie warstwy i klasy społeczne, uprawiali liczne zawody i wyznawali różne religie, wszyscy pełnili służbę dla Najjaśniejszej Rzeczypospolitej i w służbie tej na zawsze pozostali. W większości zmobilizowani w sierpniu i wrześniu 1939 roku, w wyniku działań wojennych znaleźli się na wschodnich ziemiach Polski i stamtąd po 17 września i agresji ZSRR, pędzeni i następnie bydlęcymi wagonami wywiezieni w głąb imperium radzieckiego. W końcu umieszczeni w Bykowni, Charkowie, Katyniu, Kijowie, Kozielsku, Lwowie, Moskwie, Ostaszkowie, Starobielsku, Twerze, Wilnie i wielu innych, do dnia dzisiejszego, nieznanych miejscach kaźni i w miejscach tych uśmierceni.
W kontekście powyższego, jakże tragicznym jest też doświadczenie „10 kwietnia 2010 roku”. Stało się ono trwałym elementem wspominania nie tylko zamordowanych w Katyniu, ale i wszystkich poległych na Wschodzie. W bolesny sposób dopełnia ono goryczy pamięci o jednej z najstraszniejszych zbrodni w historii cywilizacji, nakazując patriotyczną czujność i głęboką modlitewną zadumę. W niezwykły sposób wydarzenia związane z eksterminacją Polaków scala więc „kwietniowy wieniec” troski żyjących, o trwałą „obecność” nie tylko w sercach, ale i w społecznej przestrzeni tych, którzy Ojczyźnie ofiarowali to co jest wartością najwyższą – swoje życie.
Sławomir Maślikowski