Podstawowym problemem mieszkańców Częstochowy było przeżycie w czasie drożyzny, czyli inflacji. Płace nie nadążały za wzrostem cen.
Na początku maja 1922 roku utrzymanie czteroosobowej rodziny w Częstochowie wynosiło 1517 marek polskich dziennie. Pensje robotników w fabryce „Papier i Młyny” w Częstochowie wynosiły: mężczyźni 900 marek polskich dziennie, kobiety otrzymywały 637 marek polskich dziennie, robotnicy wykwalifikowani otrzymywali 1140 marek polskich dziennie. Nic więc dziwnego, że w wyżej wymienionej fabryce wybuchł strajk, którego żądaniem była podwyżka wypłaty dziennej o 50 procent. W związku ze zmianami cen postanowiono walczyć z inflacją. 23 maja 1922 roku o godzinie 6 po południu w budynku Starostwa Częstochowskiego odbyła się druga konferencja będąca dalszym ciągiem pertraktacji rządu z przedstawicielami miejscowych kooperatyw (spółdzielni) podjętych na poprzednim posiedzeniu, które odbyło się 17 maja 1922 roku pod przewodnictwem starosty częstochowskiego Kazimierza Kühna. Na konferencji z 23 maja 1922 roku delegat rządu działający z ramienia komisarza nadzwyczajnego do zwalczania lichwy żywnościowej ministra Michalskiego, oświadczył, że rząd na zniesienie lichwy żywnościowej w największych miastach przeznaczył 8 000 000 000 000 marek polskich, Na Zagłębie Dąbrowskie i Częstochowę przypadła suma 1 000 000 000 000 marek polskich. Za pieniądze te sprowadzono zapasy zboża oraz bydło z Rumunii. Następnie delegat rządu wysłuchał oświadczeń miejscowych kooperatyw (spółdzielni), co do wysokości kredytów dla Częstochowy. Po przyznaniu odpowiednich sum na zakup zboża i bydła, ludność miasta Częstochowy była zaopatrywana w mięso i chleb przez 5 największych kooperatyw (spółdzielni) częstochowskich mianowicie: „Jedność”, „Naprzód”, kooperatywę kolejową, kooperatywę urzędników państwowych i „Vereinigte”.
5 maja 1922 roku zawiązało się w Częstochowie z inicjatywy grona miejscowej młodzieży towarzystwo pod nazwą Klub Sportowy Częstochowa. Statut towarzystwa określił zadania: „Celem klubu jest rozwój fizyczny i rozbudzenie życia społecznego, utrzymanie łączności z innymi klubami i towarzystwami społecznymi”. To zdanie dziś cenne w świetle antagonizmów i walk frakcyjnych między kibicami poszczególnych drużyn, szczególnie piłkarskich. Komentarz redakcyjny: „Gońca Częstochowskiego” odnośnie znaczenia sportu jest bardzo celny: „W społeczeństwie naszym, niestety, nie ma dotąd pełnego zrozumienia doniosłości sportu, który na zachodzie doszedł do tak olbrzymiego rozwoju, że wciągnął w swe organizacje miliony obywateli. Na zachodzie Europy i w Ameryce wynikało to z jasnego zrozumienia, że sport rozwija fizycznie, daje niezbędną tężyznę, sprawność mięśni i wytrzymałość nerwów, zapewniającą człowiekowi środki niezbędne do utrzymania w walce o byt, daje niezależność osobistą i zadowolenie z życia. Dla społeczeństw zaś, jako całości, zdrowie fizyczne narodu jest nieodzownym warunkiem trwałości bytu państwowego, zdolności współuczestnictwa z innymi narodami. To znaczenie wychowania fizycznego, a co za tym idzie i sportu, jest tym ważniejsze dla nas, Polaków, otoczonych zewsząd wrogami. Nie trzeba zapewniać, że tylko najwyższym wysiłkiem naród polski będzie w stanie utrzymać swą niepodległość, wobec niewątpliwych i już dzisiaj widocznych przygotowań odwetowych Niemców i Rosji. Do tego niezbędne jest powszechne przygotowanie fizyczne drogą sportu. Poza tym niewątpliwym faktem jest, że ćwiczenia sportowe mają wyższość nad innymi tego rodzaju ćwiczeniami fizycznymi, że wyrabiają cenne zalety społeczne, karność, dyscyplinę, poszanowanie ładu, skoordynowanie pojedynczych wysiłków dla osiągnięcia wspólnego celu”. Towarzystwo prowadziło 3 sekcje: piłki nożnej, lekkoatletykę i tenisową. Statut klubu przewidywał członków: założycieli, wspierających, czynnych i uczestników. Różnili się oni od siebie kwotą wpisowego, założyciele płacili najwięcej. Tymczasowy Zarząd Towarzystwa Sportowego Częstochowa stanowili najważniejsi przedstawiciele społeczeństwa miasta Częstochowy, prezes, gen. brygady Eugeniusz Pogorzelski (dowódca 7 Dywizji Piechoty stacjonującej w Częstochowie), wiceprezes dr Józef Marczewski (Prezydent miasta Częstochowy), sekretarz J. Łęgos, skarbnik prof. Julian Maksymilian Lewandowski, gospodarz prof. St. Staliej, członkowie: mecenas R. Zawadzki, kapitan Ludwik Iwaszko, inż. Bronisław Hłasko (radny miasta Częstochowy), prof. Zygmunt Łabęcki, kapitan Stanisław Hrebenda, porucznik Wacław Gwidon Grudniewicz.
Pisząc o sporcie częstochowskim nie sposób nie przedstawić także i tej adnotacji prasowej: „25 bm. na boisku obok koszar 27 pułku piechoty o godzinie 5 po południu odbędą się zawody piłki nożnej pomiędzy klubami „Sparta” Raków i „Orlęta” Częstochowa”. Niestety wyników tych zawodów nie podano. Należy wspomnieć, że była to pierwsza notatka o rozegranym meczu tej dyscypliny sportowej w Częstochowie.
Dla sportowców, a szczególnie dla cyklistów, także ważna była i taka informacja, powiązana z remontami w Częstochowie.: „Że wkraczamy w okres letni najlepiej świadczą o tym rozpoczęte prace kanalizacyjne w III Alei, która rokrocznie przez znaczny okres letnich miesięcy jest rozkopana, o czym doskonale pamiętają nierozważne osoby, które miały nieszczęście namacalnie przekonać się o głębokości rowów i dołów. Zwłaszcza tego rodzaju zasadzki wielkim niebezpieczeństwem są dla cyklistów, którzy wyjechawszy przy księżycu w Aleje, korzystając z mniejszego ruchu przechodniów, cwałują środkiem z szybkością strzały, aż tu naraz niewielki wzgórek – hop i generalna wsypa w rozkopany kanał. To wielkie niebezpieczeństwo dla sportowców, według słów fachowego rzeczoznawcy Towarzystwa Cyklistów, wskutek czego można połamać nie tylko własne nogi, ale i wszystkie szprychy wypożyczonego na godziny roweru.
Drugą zasadzką jeżdżących w Alejach są wystające fundamenty, pozostawione po budkach. Wprawdzie tutaj nie zagraża nieostrożnym jeźdźcom takie niebezpieczeństwo jak wpadnięcie w kanał (ściekowy), ale i ta przeszkoda może w poważny szwank narazić już i nie samego cyklistę, który jest jak wiadomo, istotą wytrzymałą, to przynajmniej koło roweru, a zwłaszcza nowe „continentiale”. Dla pewności więc, aby uniknąć rozlicznych niespodzianek i przygód, cykliści obierać powinni dla ewolucji sportowych jakie bardziej zaciszne ustronie, jak na przykład aleje w ul. Kościuszki, lub równe ścieżki przy torze kolejowym. Tylko na tym drugim terenie należy się mieć na baczności przy przejeździe pociągów, które w tej okolicy bardzo często ulegają katastrofom”.
Skoro jesteśmy przy miejskich remontach. „Dziwne zaiste tajemnice posiada most kolejowy. Nie ma bowiem roku, w który, w tym lub innym miejscu, nie nabrzmiał jak dynia. I oto znów w jednym miejscu, od strony I Alei wzniósł się ponad zwykłą równię, a przechodnie zdążający, bądź pieszo, bądź na rowerze czy w dorożce – są narażeni na różne następstwa jak połamanie nóg, rąk, rozbicie głowy, ale i o śmiertelny wypadek także jest nietrudno. Widoczne odnośne władze nie przejmują się zbytnio tą sprawą, mając na uwadze znajdujący się w pobliżu szpital. Więc chociażby nawet „spuchnięty” most był powodem nieszczęśliwego wypadku, to ofiara uprzątnięta zostanie do szpitala tak prędko, że nikt nie zauważy. Należałoby jednak pomyśleć naprawdę o możliwie szybkiej naprawie mostu kolejowego, nie czekając, aż zmusi do tego jeden z wypadków. Tak samo i liczne chodniki w mieście należałoby doprowadzić do należytego wyglądu, gdyż obecnie sprawa ta należy wyłącznie od dobrej woli i fantazji poszczególnych właścicieli nieruchomości”.
Nieszczęśliwe wypadki zdarzają się w sposób niespodziewany i nieprawdopodobny, niemożliwy do wytłumaczenia. „W ubiegłą sobotę po południu (27 maja 1922 r.), w Poraju, podczas silnego zachmurzenia nieba poprzedzającego burzę rozległ się pierwszy grzmot i piorun wpadł do mieszkania przy zamkniętych drzwiach i oknach i zabił 16-letnią Maszczykównę, córkę tutejszego gospodarza. Wypadek ten jest wprost fenomenalnym, zważywszy to, że Maszczykówna w roku ubiegłym także samo w zamkniętym mieszkaniu została kontuzjowana od pioruna, skutkiem czego straciła słuch. Od tej pory Maszczykówna zawsze zdradzała wielki lęk podczas burzy i zamykała przed burzą nie tylko okna, ale i okiennice. Niestety i ta okoliczność nie pomogła, iskra piorunowa wpadła do mieszkania przez szybkę nad drzwiami i raniła śmiertelnie drżącą z trwogi dziewczynę. Wszelkie usiłowania ratownicze nie odniosły żadnego skutku, gdyż tym razem Maszczykówna nie odzyskała już przytomności”.
Rozpoczęliśmy sprawami aprowizacyjno-żywnościowymi i na nich skończymy. „Na kongresie obżartuchów w Filadelfii niejaki Wiliam Smith potrafił zjeść 12-funtowego indyka pieczonego i nadzianego (5, 44 kg), 53 ostrygi, dwa funty szynki (0, 90 kg), trzy talerze zupy, 12 filiżanek kawy, 3 bochenki chleba i 6 butelek wody sodowej, które wypił podczas jedzenia. Zjadłszy to wszystko, Wiliam Smith oświadczył, że idzie teraz… na kolację do domu”.
Polski przykład jest także godny przybliżenia, poznania i uznania, w tym miejscu należy przedstawić życie i działalność marszałkowej litewskiej Heleny Ogińskiej (1700–1790): „Nie mogę zmilczeć osobliwości tyczącej się Ogińskiej marszałkowej litewskiej. Tak była silna, że wziąwszy w garść orzechów laskowych bez prasy i tak je łatwo zgniotła, że olej spomiędzy palców cieknący widać było. Podkowy łamała, a ze stołu z sąsiadem gadając dla zabawki talerze srebrne w trąbkę zwijała. Apetyt miała w miarę takowej siły. Na śniadanie 60 jaj na twardo zgotowanych zjadła, dwa kapłony i ze trzy butelki wina wypiła. Obiad był daleko obfitszy i podwieczorek nie darowała, a spać nie mogła, kiedy na kolację rondel krupniku i półmisek pierogów nie zjadła”. Smacznego!
Robert Sikorski
Fot. Figurka św. Prokopa na placu jasnogórskim, w głębi domy przy ul. Siedem Kamienic. Widokówka wydana przez Marię Lipską z Częstochowy ok. 1900 roku. Zdjęcie pochodzi z albumu „Region częstochowski jako województwo na dawnej pocztówce” autorstwa Zbigniewa St. Biernackiego