„Gino Rossi, kryształy Svarowskiego, belgijska czekolada…”


Minął rok, odkąd otwarto Galerię Jurajską. Na początku wydawało się, że stanowiące obiekt westchnień częstochowian centrum handlowe będzie niczym Mekka, którą każdy musi odwiedzić. I faktycznie, trudno spotkać kogoś, kto przynajmniej raz nie postawił nogi w Galerii, można jednak znaleźć takich, którzy do niej nie wrócą.

Piątek, godz. 15.00. Ciepły dzień, jak na koniec października. Na kilkupoziomowym, przestronnym parkingu sporo samochodów. O wolne miejsce nie trudno, choć właśnie zaczyna się weekend – czas cotygodniowych zakupów. Rozmaite rejestracje, różne marki; przybywają klienci nie tylko z Częstochowy i okolic, ale również z innych województw: małopolskiego, mazowieckiego, czy nawet wielkopolskiego. Ludzie naprawdę bogaci, ale także przeciętni Kowalscy.
Samo wnętrze Galerii schludne i czyste; posadzki z jasnych płyt, ławki w długich, obszernych pasażach, kilka donic z kwiatami, ale to wszystko. Wystrój niezwykle ubogi w porównaniu z Galerią Krakowską czy Silesią; tam nie trzeba robić zakupów, czasami można po prostu przespacerować się dla przyjemności i pooglądać witryny sklepowe, usiąść obok fontann, pośród pięknych kwiatów. Galeria Jurajska nazbyt przypomina elegancką, ale jednak, halę targową.
Większość klientów Galerii to młodzież, która wydaje się być szczęśliwa, że w Częstochowie powstało tego rodzaju centrum handlowe.
– Nareszcie są u nas sklepy, gdzie mogę kupić to, czego potrzebuję i nie muszę już jeździć do Krakowa czy Katowic. Po szkole można tutaj wpaść na pyszną kawę, gorącą czekoladę czy do kina – mówi Monika S., pełna entuzjazmu uczennica Liceum im. Adama Mickiewicza.
– Często spaceruję po Galerii, żeby obejrzeć nowinki, czy to w modzie, czy kosmetykach, jednak nie zawsze stać mnie na kupno – stwierdza Dominika K., gimnazjalistka z dzielnicy Tysiąclecie. Niesie niewielką torbę z zakupami.
Młodzi umawiają się w Galerii na randki i spotkania. Spędzają tu mnóstwo czasu. Co więcej, stała się ona ulubionym miejscem, bazą wypadową, często w autobusach słyszy się: „No, to widzimy się pod Galerią, a później coś wymyślimy.”
Starsi klienci mają różne zdania. Zamożna para w średnim wieku, z okolic Częstochowy: Przyjechaliśmy kupić jesienną kurtkę dla mnie. Wybór duży, a ceny przystępne. Zdecydowaliśmy się na markę Gerry Weber. Mąż zaszalał i kupił jeszcze dwie koszule. A w ogóle, to naprawdę nam się tutaj podoba. Lubimy tu robić zakupy. Jesteśmy w Galerii raz na dwa tygodnie, a czasami nawet częściej – oznajmia elegancka kobieta po pięćdziesiątce.

Nie wszyscy podzielają ten entuzjazm: Chodzę i chodzę, i oczom nie wierzę! Ludzie, dla kogo są te ceny! Jacyś bogacze mogą sobie kupić, ale nie my. Żeby zwykła torebka kosztowała ponad sześćset złotych? – użala się częstochowska emerytka.
– Astronomiczne ceny! Na pewno nie będą tu kupować ludzie, którzy żyją z uczciwej pracy, a co mają powiedzieć bezrobotni? Jak np. mój syn? Ja sam przyjechałem tylko pooglądać…. – zapewnia skromnie ubrany mężczyzna około siedemdziesiątki.
Wśród klientów, szczególnie młodszych, przeważają jednak pozytywne opinie. Jak postrzegają Galerię pracownicy?
– Zarobki są żałosne. Może Galeria posiada jakieś dobre strony, ale ja już mam serdecznie dosyć pracy tutaj. Klienci, zwłaszcza ci najbogatsi, są czasami strasznie niemili, jednak nie pozostaje mi nic innego, jak zacisnąć zęby i uśmiechać się – narzeka młody ochroniarz.
– Za mało osób zatrudniono, czasami naprawdę nie dajemy już rady – mówi zabiegana i ewidentnie zmęczona kasjerka.
– Zdarza się dość często, że muszę pracować do późnych godzin, ale przynajmniej mam pracę – mówi jeden z ekspedientów w salonie sieci komórkowej.
Pracownicy są generalnie dalecy od zachwytu i z wiadomych powodów nie chcą wypowiadać się szerzej na temat warunków pracy czy zarobków. Wolą refleksje ogólniejszej natury.
– Zmniejszyło się trochę bezrobocie w mieście, ale co z tego, skoro klientów nie ma aż tak dużo i Galeria nie przynosi kolosalnych zysków. W weekendy czasami brakuje miejsc dla samochodów, jednak w tygodniu parking świeci pustkami – mówi Monika, pracownica.
Dwie młode ekspedientki w sklepie Pierre Cardin wydają się być znudzone, najwyraźniej na towary tej marki nie ma zbyt dużego popytu, za to w H&M uwijają się jak w ukropie, właśnie trwa wprowadzanie nowej kolekcji zimowej. Podobnie jest w Reserved. Okazuje się, że nie ma zbyt wielu amatorów na drogie specjały z delikatesów Alma, tu kasjerki są zrelaksowane i uśmiechnięte, mają czas na plotki, przynajmniej dziś. Za to liczne kawiarenki przyciągają gości. Niektórzy muszą czekać, aż zwolni się miejsce. Zapach kawy kusi, a desery wyglądają apetycznie. Niestety, ceny są barierą dla wielu klientów. Na niektórych witrynach sklepowych porozwieszano plakaty z olbrzymimi napisami: „Przecena” czy „Wyprzedaż”; na stronie internetowej mnóstwo informacji o rabatach, zwłaszcza tych z okazji rocznicy istnienia Galerii Jurajskiej. Do centrum handlowego nie przychodzi tylu chętnych, ilu się spodziewano, i trzeba walczyć o klienta. Warto zapytać, co dalej z Galerią? Czy znajdzie się sposób, by przyciągnąć większą ilość częstochowian i osób spoza regionu? Czy może będzie tak, że niedochodowe salony zostaną zlikwidowane, a z czasem ich powierzchnię zapełnią tanie towary made in China? Być może odpowiedzi na te pytania przyniesie kolejny rok.
Izabela Adamczyk
pracownia dziennikarska Młodzieżowego Domu Kultury w Częstochowie

Izabela Adamczyk

Podziel się:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *