Zabiegany, zapracowany, nie mający czasu na odpoczynek – taki jest człowiek XXI wieku. Kiedy w nawale obowiązków udaje mu się wyjechać na urlop poza miasto, zaskakuje go… cisza.
Po miesiącach spędzonych w miejskim gwarze staje się ona przytłaczająca, nie do zniesienia. Okazuje się, że trudno nam żyć bez odgłosów miasta, pomimo że hałas – jak twierdzą lekarze – bardzo niekorzystnie wpływa na nasze zdrowie.
Tempo życia zwiększa się coraz bardziej. Wydaje się, że bierzemy udział w szaleńczym wyścigu, którego cel pozostaje jednak nieznany. Nie pomaga nam też kompleks zacofania rozwojowego, jaki żywimy w stosunku do innych krajów tzw. lepiej rozwiniętych. Coraz więcej ludzi cierpi na choroby cywilizacyjne. Postępująca industrializacja i koncentracja życia na małych przestrzeniach pogłębia jedynie ten stan. Jednym z najniebezpieczniejszych zagrożeń z jakimi ludzkość będzie musiała uporać się w najbliższych latach, jest problem hałasu.
– Stały i uciążliwy hałas męczy nas psychicznie i fizycznie, pogarsza nasze samopoczucie. Głośne dźwięki mogą nie tylko przeszkadzać w spokojnym śnie i uniemożliwić odpoczynek, ale uporczywy i uciążliwy hałas może również osłabić naszą koncentrację, wyzwolić agresję. Już starożytni Chińczycy znali zabójczą moc hałasu i “przeciwników Boga” skazywali na śmierć przez hałas, gdyż karę tę uznawali za najcięższą – mówi dr Krzysztof Świerkosz, członek Dolnośląskiego Polskiego Klubu Ekologicznego.
Uciążliwy hałas prowadzi do utraty słuchu, a nawet do zupełnej głuchoty. Głuchota znajduje się na czele listy chorób zawodowych, przygotowanej przez Światową Organizację Zdrowia. Szkodliwy dla zdrowia jest już stały hałas o natężeniu 65 dB, co odpowiada szumowi głośno grającego telewizora. Przy hałasie o sile 85 dB, trwającym dłużej niż 8 godzin dziennie, powstaje niebezpieczeństwo utraty słuchu. Natomiast hałas o natężeniu powyżej 130 dB jest nie tylko bolesny, ale nawet krótkotrwały, może uszkodzić słuch w sposób nieodwracalny.
Pod wpływem hałasu rośnie napięcie nerwowe. Hałas jest jednym z czynników stresowych, który działa na organizm człowieka poprzez uwalniane w organizmie substancji chemicznych, m.in. różne hormony. Jednym z nich jest adrenalina (hormon strachu, walki, ucieczki), która uwalnia glukozę z wątroby, umożliwia uwolnienie kwasów tłuszczowych z ich zapasów w tkance tłuszczowej, po to, by stanowiły źródło energii dla pracy mięśni. Ponieważ jednak człowiek nie ucieka, glukoza i kwasy tłuszczowe nie ulegają spaleniu w mięśniach. Nie spalone metabolity zmieniają się w cholesterol, który odkłada się na ściankach naczyń krwionośnych. Stąd już tylko krok do nadciśnienia, zawału serca lub udaru mózgu. – Lekarze już dawno stwierdzili korelację między zawałami serca a natężeniem hałasu – podkreśla dr Świerkosz.
Hałas przyspiesza i pogłębia zmęczenie, tłumi słyszalność mowy i akustycznych sygnałów ostrzegawczych, przytępia ostrość widzenia, bystrość obserwacji oraz wpływa na opóźnienie reakcji obronnych, zwiększając znacznie możliwość nieszczęśliwych wypadków. Badania lekarzy wykazały, że hałas komunikacyjny jest jedną z przyczyn powodujących liczne choroby układu nerwowego, serca, układu pokarmowego i żołądka, układu mięśniowo-stawowego, a także zakłócenia równowagi emocjonalnej.
Hałas szkodzi naszemu zdrowiu w stopniu co najmniej takim jak zanieczyszczone powietrze, przy czym zasięg uciążliwości hałasowej w środowisku miejskim ciągle się powiększa, a poziom hałasu wzrasta. Z hałaśliwymi ulicami spotkać się możemy również w małych miastach i na terenach wiejskich, przez które prowadzą ruchliwe tarasy samochodowe. Przejazdy samochodów powodują nie tylko hałas, przyczyniają się do powstawania drgań (wibracji), które przenoszone są na konstrukcje budynków. W efekcie mieszkańcy budynków stojących bezpośrednio przy trasach samochodowych narażeni są na uciążliwe i bardzo szkodliwe dla zdrowia wibracje. W zasięgu uciążliwości hałasu komunikacyjnego znajduje się ok. 60% mieszkańców naszego kraju.
ŁUKASZ SOŚNIAK