INTERWENCJA
Chorzy, bez środków do życia częstochowianie nie mogą liczyć na pomoc ze strony Urzędu Miasta
Dla Haliny Peczyńskiej z Częstochowy (chora na serce i tarczycę) i jej męża Witolda (chory na nowotwór kości szczęki) los przez ostatnie kilka lat nie był łaskawy. Najpierw pojawiły się choroby, w ślad za nimi problemy. – Mąż stracił pracę i choć ma drugą grupę inwalidzką, nie przyznano mu renty. Utrzymujemy się z zasiłku MOPS-u, czyli 316 zł miesięcznie – mówi pani Halina.
Trudna sytuacja finansowa państwa Peczyńskich spowodowała, że od 2004 r. nie płacili czynszu za wynajmowane mieszkanie przy ul. Racławickiej 24. Z tym nie mógł pogodzić się właściciel posesji. – Chcąc się nas pozbyć, pisał donosy do Urzędu Miasta, odciął dopływ wody. Czujemy się zagrożeni – mówi H. Peczyńska. Jak twierdzi, chętnie opuszczą mieszkanie, ale póki co nie mają gdzie się podziać.
W sierpniu br. Wydział Komunalny UM przyznał H. Peczyńskiej, na rok, lokal socjalny na trzecim piętrze przy al. Wolności 44 (Dom Księcia). Problem wydawał się być rozwiązany. – Pokój jest czysty i słoneczny, ale nie ma w nim ani wody, ani toalety. Gdybyśmy byli zdrowi, byłby to dla nas szczyt marzeń. Ale jak będę nosić wodę i węgiel na trzecie piętro, jeżeli sama z ledwością na nie wchodzę – martwi się pani Halina. – Nie pomoże mi też mąż, bo ma duży ubytek kości w nodze, co utrudnia mu chodzenie. Kość wycięto podczas operacji, by uzupełnić kości chorej szczęki – dodaje.
W obecnym stanie zdrowia państwo Peczyńscy potrzebują mieszkania choćby z minimalnym zapleczem socjalnym. Podkreśla to w swojej opinii kierownik Sekcji Pracy Socjalnej MOPS-u Jolanta Pełka. – “(…) Klienci powinni przebywać w odpowiednich warunkach mieszkaniowych dostosowanych do ich wieku i stanu zdrowia. Choroba p. Peczyńskiego wymaga zachowania szczególnej higieny. W związku z powyższym lokal socjalny, o który zabiegają, powinien być dostosowany do ich możliwości finansowych i samodzielnego funkcjonowania.” Ponadto kierownik Pełka, w przeciwieństwie do naczelniczki Wydziału Komunalnego UM Haliny Szczerby (naczelnik Szczerba w swoich pismach, opierając się na informacjach właścicieli budynku, wyrażała negatywną opinię o p. Peczyńskiej), nie stwierdza występowania w rodzinie znamion patologii społecznej. Jej zdaniem, po analizie dokumentów i wywiadzie środowiskowym, rodzina funkcjonuje prawidłowo.
W tych okolicznościach nie dziwią zatem starania H. Peczyńskiej o inny lokal zastępczy. Co gorsza, stan techniczny ubikacji, jaką mieliby do dyspozycji to, jak określił Wiesław Surlej, jeden z lokatorów, “nora, syf i malaria”.
Peczyńska po raz wtóry odwołała się od decyzji. Niestety, bez efektu. Nie pomogła opinia wydana przez kierownik Jolantę Pełkę. – Prezydent Zdzisław Ludwin dziwił się, że marudzę. Obiecał sprawdzić lokal, ale otrzymałam pismo potwierdzające wcześniej wydaną decyzję – mówi Peczyńska. Czy uda się jeszcze zmienić werdykt magistratu? – Chodzę i proszę o lokal nawet w gorszym stanie. Ten będzie nas zabójczy – mówi pani Halina.
Stan techniczny budynku przy al. Wolności jest katastrofalny. Również życie tutejszych lokatorów nie jest usłane różami. Niegdyś reprezentacyjna kamienica dziś jest ruiną i meliniarskim siedliskiem. Jedna z mieszkanek, która boi się ujawnić nazwisko, stwierdza. – Mieszkam tu już 52 lata, ale takiego burdelu jak dziś nie było nigdy. Mężczyźni podejrzanego autoramentu piją tu bezkarnie całymi dniami. Wieczorami strach wychylić nos za drzwi – mówi. Co na to policja i straż miejska? – Ach, szkoda gadać, nie interesuje ich to – macha ręką.
– Jak mieszkać w takich warunkach, jak wyjść wieczorem do ubikacji i po wodę? – pyta przerażona pani Halina Peczyńska.
Liczymy, że Wydział Komunalny Urzędu Miasta Częstochowy ponownie przeanalizuje problem państwa Peczyńskich i udzieli im stosownej pomocy.
URSZULA GIŻYŃSKA