W ostatnią niedzielę galowym koncertem w Filharmonii Częstochowskiej zakończyły IV Międzynarodowe Spotkania Folklorystyczne
W poprzedzających wielką galę plenerowych koncertach w Kamienicy Polskiej, Kłomnicach, Koziegłowach, Przyrowie, Wrzosowej i Poczesnej wzięło udział 12 zespołów – 6 naszych, rodzimych i 6 z zagranicy – z Niemiec, Estonii, Bułgarii, Litwy i Macedonii. Po raz kolejny Spotkania były okazją do wymiany doświadczeń, wspólnej zabawy i do stworzenia swoistego święta muzyki. O podsumowanie imprezy poprosiłam Lidię Koj, etnografa z Regionalnego Ośrodka Kultury w Częstochowie (głównego organizatora Spotkań), członka Zarządu Polskiej Sekcji IOV.
– Jak oceniłaby Pani tegoroczne Międzynarodowe Spotkania Folklorystyczne?
– Sądzę, że spełniły oczekiwania. Stają się imprezą o dużym znaczeniu. Świadczy o tym choćby fakt, że dotychczas festiwal ten – uważam, że można wymiennie używać tej nazwy – tworzyły trzy nasze grupy z regionu, a teraz jest ich już sześć; o mały włos, a byłoby nas siedmioro, tylko “Halka” jeszcze w tym roku nie podołała finansowo. Zespoły zagraniczne same przysyłają korespondencję z życzeniem udziału, tzn. z prośbą o zaproszenie. Poza tym, nad Spotkaniami, jako nad jedynym festiwalem w Polsce, opiekę sprawuje IOV…
– Co to jest IOV?
– To ogólnoświatowa organizacja ochrony kultury ludowej, która skupia 171 państw. Jako ciekawostkę można podać fakt, że w 2003 roku odbędzie się w Polsce światowa konferencja IOV. Niedawno, w Kazimierzu nad Wisłą, spotkałam się z głównym prezydentem IOV, który złożył mi gratulacje za organizację naszej imprezy. Przez to, że IOV sprawuje nad nami opiekę jesteśmy zmuszeni spełniać pewne wymagania, które ta organizacja przed nami stawia; a więc, z jednej strony, jest to ogromny prestiż, ale i odpowiedzialność równocześnie.
– Jakie było zainteresowanie publiczności tegoroczną edycją Spotkań?
– Bardzo duże. Filharmonia była wypełniona w 90%. Dla każdej miejscowości, dzień w którym odbywał się koncert był świętem. To dawało się odczuć już przy wjeździe do samej gminy – plakaty, transparenty. Było mnóstwo różnych stoisk; twórcy ludowi prezentowali i sprzedawali swoje prace. W tych miejscach, gdzie festiwal zagościł po raz pierwszy można było odczuć zafascynowanie i jednocześnie zdziwienie; a także nadzieję, że wytrwają. Bo trzeba jasno powiedzieć, że koszt takiego przedsięwzięcia jest niewyobrażalny. Chciałabym przy tej okazji podziękować wszystkim rodzinom, które użyczyły gościny festiwalowym artystom. Zdarzało się tak, że w jednym domu nocowało aż sześć osób. Gospodarze gwarantowali im nie tylko nocleg i wyżywienie, ale i niezliczone atrakcje, transport prywatnym samochodem itp. Prawda jest taka, że z kolei noclegi zespołów w grupie były finansowane z prywatnych kieszeni członków polskich zespołów. To nie jest nasza, polska specyfika, tak jest też za granicą. I być może właśnie takie zachowania oddają najbardziej klimaty, jakie tworzą się przy okazji takich festiwali.
– W przyszłym roku także będziecie chcieli zorganizować Spotkania Folklorystyczne?
– Bardzo, bardzo chcemy. Jeżeli tylko nikt nie pójdzie do kryminału za braki finansowe… Teraz siedzimy i podliczamy.
– Życzę powodzenia i dziękuję za rozmowę.
SYLWIA BIELECKA