W lutym 2000 roku w Janaszewie koło Kłomnic z działki będącej własnością Skarbu Państwa zniknęło 36 sztuk drzew: olch i jesionów. Mieszkańcy zaniepokoili się, że ktoś świadomie podkrada ich wspólne dobro. O zdarzeniu zawiadomili sołtysa Józefa Pomorskiego i wójta Andrzeja Perlińskiego. Wówczas, ku zaskoczeniu wszystkich, kłomniczan okazało się, że drzewka wyciął sam wójt. Posypała się lawina pytań: kto dał zgodę, po co wójtowi były drzewa i na co zostały wykorzystane? Rada Sołecka wysyłała pisma do urzędu gminy w Kłomnicach z prośbą o wyjaśnienie, a że to właśnie wójt ostatecznie był adresatem, większość listów pozostawała bez odpowiedzi.
W lutym 2000 roku w Janaszewie koło Kłomnic z działki będącej własnością Skarbu Państwa zniknęło 36 sztuk drzew: olch i jesionów. Mieszkańcy zaniepokoili się, że ktoś świadomie podkrada ich wspólne dobro. O zdarzeniu zawiadomili sołtysa Józefa Pomorskiego i wójta Andrzeja Perlińskiego. Wówczas, ku zaskoczeniu wszystkich, kłomniczan okazało się, że drzewka wyciął sam wójt. Posypała się lawina pytań: kto dał zgodę, po co wójtowi były drzewa i na co zostały wykorzystane? Rada Sołecka wysyłała pisma do urzędu gminy w Kłomnicach z prośbą o wyjaśnienie, a że to właśnie wójt ostatecznie był adresatem, większość listów pozostawała bez odpowiedzi.
Koronnym argumentem Andrzeja Perlińskiego jest podanie, jakie złożył do wójta z prośbą o wycinkę drzew. Osobliwa sytuacja: wójt pisał podanie jako petent, po czym przesiadał się na miejsce wójta i sam sobie zatwierdzał prośbę. Pojawiły się również pisma kierowane przez Andrzeja Perlińskiego do wojewody śląskiego uzasadniające usunięcie drzew. W jednym z nich czytamy: “(…) zwracam się z prośbą do Pana Wojewody o wyrażenie zgody na nieodpłatne przekazanie na potrzeby gminy omyłkowo wyciętych drzew. Pragnę jednocześnie zauważyć, że (…) gmina Kłomnice zagospodaruje pozyskane drewno do remontów i budowy mostów uszkodzonych w czasie powodzi w ostatnich latach”. Konia z rzędem temu, kto wie o co chodzi. Wójt napisał podanie o wycięcie drzew, a wojewodzie tłumaczy, że “wycięcie nastąpiło wskutek pomyłki pracownika urzędu gminy Kłomnice”. Z pisma do wojewody można się jednak dowiedzieć bardzo ciekawej rzeczy. Otóż każdy znawca drzew wie, że olcha, której wycięto ponad 30 sztuk absolutnie nie nadaje się do wykorzystania przy budowie czy nawet do naprawy mostu. Miękkie drewno jest używane do produkcji okleiny meblowej i na dodatek jest bardzo drogie – metr sześcienny kosztuje 450 złotych. Wnioski nasuwają się więc same.
Właściciela brak
Rada Sołecka sięgnęła po raz kolejny po zestaw papeterii i wystosowała pisma do: prokuratury, wojewody śląskiego, starosty. Prokuratura w odpowiedzi odmownej uzasadniła, że Rada Sołecka, czyli mieszkańcy Kłomnic nie są stroną w postępowaniu i sprawę umorzyła. Dokładnie to samo grupa mieszkańców usłyszała na jedynej rozprawie w Sądzie Okręgowym w Częstochowie. Wojewoda natomiast wspólnie ze starostą siedli przy jednym stole i wysmarowali jednobrzmiące oświadczenie wyjaśniające. Ani wojewoda, ani starosta nie są pewni, kto jest właścicielem gruntu, a więc także wszystkiego, co na nim rośnie. Czy można wobec tego dziwić się wójtowi, że skorzystał z okazji i sięgnął po “niczyje”? Ale co tam – Kłomnice słyną już z tajemniczych zniknięć drzew.
RENATA KLUCZNA