Firma TRW – największe przedsiębiorstwo kapitału zagranicznego w Częstochowie – zrezygnowała z budowy w naszym mieście nowego zakładu. Inwestor wybrał Czechy. Grozi nam wycofanie się kolejnego inwestora – francuskiej grupy Muszkieterów. Tylko te dwie decyzje oznaczają, że nie powstanie około 1000 nowych miejsc pracy.
Amerykański koncern TRW od połowy lat dziewięćdziesiątych produkuje w Częstochowie akcesoria samochodowe. Posiada dwa zakłady – na Rolniczej i na Legionów – zatrudniające ogółem ok. 2500 osób. Planowana było budowa kolejnego zakładu, inwestycja wartości 12 mln dol., tworząca ok. 600 nowych miejsc pracy. Pierwsze niepokojące informacje pojawiły się już w II połowie zeszłego roku. TRW zadeklarował budowę nowego zakładu, ale… w Gliwicach, na terenach SSE. Teraz zapadła nowa decyzja – nowa inwestycja powstanie na terenie Czech. Amerykanie tłumaczą to zniechęcającymi inwestorów przepisami podatkowymi, głównie dotyczącymi VAT.
Nic dziwnego. Sejm w ostatnich tygodniach, szukając pieniędzy, wydłużył okres zwrotu VAT z 25 do 60 dni, wymuszając tym samym na przedsiębiorcach dłuższe kredytowanie państwa. Zapał inwestorów dodatkowo studzi zapowiedź ograniczenia możliwości odliczania VAT przy zakupach licencji w takich “rajach” podatkowych jak Niemcy czy Francja. Miejsca pracy w Częstochowie – jeżeli za dobrą monetę przyjąć oświadczenia Amerykanów – padły ofiarą planu Belki.
Nie jest to jedyny powód. Duże znaczenie dla decyzji TRW mogła mieć także decyzja lokalizacyjna zakładów samochodowych Toyota-PSE. Ta największa inwestycja w branży samochodowej w Europie Środkowej realizowana będzie w czeskim Kotlinie. Polska oferta – propozycja Dąbrowy Górniczej – przegrała z ofertami południowych sąsiadów. Tym samym Czechy stają się centrum środkowoeuropejskiego przemysłu motoryzacyjnego; w ślad za producentami samochodów przenosić będzie się tam produkcja akcesoriów.
Bez sukcesów
Na decyzję TRW nie miała wpływu polityka władz miasta. Faktem jest jednak, że nasze władze nie mogą jakoś wylegitymować się jakimkolwiek sukcesem w przyciągnięciu zagranicznego kapitału inwestycyjnego tworzącego nowe miejsca pracy. Dwa nowe przedsiębiorstwa, które rozpoczęły swoją działalność na terenach podstrefy SSE przy Hucie “Częstochowa” – “Berger” i “Guardian” – trudno przedstawić jako efekt pracy naszego Zarządu. Znacznie większą rolę w tym odgrywał zarząd SSE.
Efektem działań miasta w ostatnim roku jest zbycie (w formie dzierżawy wieczystej) gruntu przy ul. Waszyngtona 14. Nabywcą została firma Financial Invest Group V z Wrocławia. Wartość nieruchomości 1,6 mln zł; miasto uzyskało z tytułu wpłaty za dzierżawę – 400 tys. zł.
Historia zagospodarowania nieruchomości przy Waszyngtona ciągnie się od 1997 r. Początkowo miał tu stanąć obiekt hotelowy, z zapleczem biurowo-konferencyjnym. Miasto miało być jego współudziałowcem (wkład w postaci gruntu). W 1999 r. inwestor się wycofał – wg byłej prezydent, p. Haliny Rozpondek miała na to wpływ utrata przez Częstochowę statusu miasta wojewódzkiego. Nowy inwestor z Wrocławia zapowiada budowę w tym miejscu obiektu kinowo-biurowo-usługowego, z kręgielnią oraz parkingiem podziemnym.
Oby ten plan został zrealizowany. Wpłata ze strony inwestora świadczy, że poważnie traktuje swoje zamierzenia. Choć z drugiej strony rodzą się pewne wątpliwości. Budowa w tym miejscu parkingu podziemnego może być technicznie trudna. Kilka lat wcześniej problemy pojawiły się w trakcie przebudowy Urzędu Miasta (dobudowa wieży z windą); pod podłożem ujawniła się tzw. “kurzawka” – to potroiło planowany koszt inwestycji. Innymi problemami jest spadek popytu na lokale usługowe – przykładem wolne pomieszczenia w nowym biurowcu na Dąbrowskiego. I powstające konkurencyjne kino – Multiplex nad DH “Schott”. Trudności nie zrażają jednak inwestora – według zapowiedzi, obiekt wartości 60 mln zł stanie tu do końca roku.
Zła koniunktura
Byłby to największy sukces obecnego Zarządu w zbyciu i zagospodarowaniu nieruchomości komunalnej. Koniunktura rynkowa nie jest najlepsza. W okresie VI 2000 – VI 2001 miasto organizowało 88 przetargów na zbycie nieruchomości. Sprzedano jedynie 42, znaczna część z nich znalazła nabywców dopiero po kolejnych przetargach oraz w drodze prowadzonych negocjacji.
Kompromitującą porażką okazało się zbycie 39 ha, nieruchomości – Park Lisiniec – niemieckiemu inwestorowi. Mimo przygotowania oferty wyraźnie pod tego inwestora, mimo bardzo dogodnych warunków dzierżawnych (niski czynsz z odroczoną płatnością do czasu zrealizowania inwestycji), niemiecki inwestor okazał się partnerem niewiarygodnym. Po roku – gdy nie tylko nie ruszyły prace, ale i inwestor nie wylegitymował się możliwościami, by owe prace sfinansować, miasto wycofało się z umowy. Tym samym terenem zainteresowało się lokalne konsorcjum przedsiębiorstw. Jak na razie nie widać jednak po stronie władz miasta zainteresowania ich ofertą. Widać ma ona mniejszy walor niż wcześniejsza niemiecka.
W grudniu ub.r. francuska grupa Muszkieterów zadeklarowała budowę centrum logistycznego na Kucelinie, na obszarach należących do Huty “Częstochowa”. Inwestycja warta być miała 60 mln zł, zatrudnienie tu miało znaleźć 400 osób. Niestety, Francuzi mogą się wycofać. Władze miasta nie mogą wydać decyzji o warunkach zabudowy, przeszkodą jest plan zagospodarowania przestrzennego.
Zmienić plany
Jest to problem, o którym już kilkakrotnie pisałem. Restrukturyzacja Huty “Częstochowa” trwa od połowy lat dziewięćdziesiątych. Od kilku lat wiadomym jest, że Huta musi się “odchudzić”, zwolnić większość zajmowanych terenów. Od kilku lat obowiązkiem Rady Miasta było podjęcie działań na rzecz zmiany planu zagospodarowania przestrzennego, tak, by uwzględnić nowe formy zagospodarowania tego terenu.
Zmiana planu to długi proces, procedury trwają kilka lat. Projekt zmian trzeba przedstawić mieszkańcom, trzeba rozpatrzyć wszystkie zgłoszone do niego zastrzeżenia, trzeba uzyskać właściwe opinie itd. To naprawdę długo trwa. Oczywiście – w niektórych wypadkach Rada może zmiany w planie wprowadzić “szybką ścieżką”. Tak było w przypadku, gdy zapadały decyzje o utworzeniu na terenach Huty podstrefy SSE. Ale ten tryb nie wchodzi w grę, gdy konieczny jest całościowy, nowy plan zagospodarowania terenów pohutniczych.
W Chorzowie restrukturyzacji huty towarzyszyła natychmiastowa aktywność planistyczna władz miasta. Dzięki temu na terenach w centrum, gdzie niegdyś była stalownia rosną nowe kwartały miasta. Uzyskano nawet znaczącą pomoc ze środków europejskich na zrealizowanie ciągów komunikacyjnych. Dla naszych radnych, nawet tych pochodzących z Rakowa, huta okazuje się czymś od miasta odrębnym. Nie przystąpiono jeszcze do projektowania nowego, miejscowego planu.
Francuski kapitał może dzięki temu odpłynąć. W Polsce jest wiele miast i wiele terenów atrakcyjnych dla inwestora. Dla nas – niestety – to nie tylko kwestia jednej inwestycji.
W Częstochowie brak jest terenów pod inwestycje. Miasto nie dysponuje obszarami pod większe zakłady przemysłowe. Może próbować sprzedawać jedynie nieruchomości nadające się pod budownictwo mieszkalne bądź usługowe. A i to w stopniu ograniczonym. Świadczy o tym chociażby przykład “wiszącej w powietrzu” od sześciu lat wizji budowy centrum usługowego przez grupę inwestycyjną ING. Podpisany list intencyjny mówił o przebudowie kwartałów przy dworcu PKP, między al. Wolności, torami kolejowymi a Alejami. Inwestor jednak nie poczynił żadnych kroków – na przeszkodzie stoi skomplikowany układ stosunków własnościowych – większość terenu jest własnością PKP, reszta podzielona jest między wielu właścicieli prywatnych. ING ma swoją strategię – w wielu miastach podpisało podobne listy intencyjne; realizację zaczęło tylko tam, gdzie było to opłacalne – w Warszawie.
Trwały rozwój naszego miasta w mniejszym stopniu zależny jest od powstawania nowych “centrów usługowych”. Nie wpływa także na trwały rozwój zwiększenie inwestycji kapitałowych w duży handel – nowe supermarkety, stacje benzynowe itd. Najważniejsze wydaje się ściągnięcie kapitału inwestycyjnego budującego zakłady produkcyjne. A tu – jak wspomnieliśmy – brak jest odpowiednich terenów w rękach miejskich.
Inna strategia
W takiej sytuacji władze miasta powinny w pierwszym rzędzie postawić na odpowiednie zagospodarowanie i promocję terenów poprzemysłowych. A więc – Huty; bo tu rodzą się największe szanse. Można i należałoby także próbować innej strategii. Część inwestorów nie jest zainteresowana budową firm na terenach poprzemysłowych. Obawiają się kosztów związanych z zanieczyszczeniem tych terenów, nieodpowiedni dla nich jest układ infrastrukturalny – przydatny dla ciężkiego przemysłu, nieodpowiedni dla firm nowej technologii. Patrząc na doświadczenia naszych południowych sąsiadów – Czechów – coraz więcej inwestycji powstaje na tzw. “zielonym polu”.
I tu są możliwości. Wspomnijmy dawną częstochowską SSE wyznaczoną na terenach przylegających do lotniska Rudniki. CzSSE była smutnym niewypałem – nie da się przyciągnąć inwestorów na tereny, nie tylko niewyposażone w infrastrukturę (choć, jak wspomniałem wyżej, mogą być firmy zainteresowane budową “na zielonym polu”), ale, co gorsze, o nieustalonym prawie własności i słabo skomunikowane z miastem. Błędemn było ustanawianie tam strefy – ale też błędem byłoby nie wykorzystać dorobku dwóch lat działania SSE. Dorobku, w postaci uporządkowania praw własnościowych terenu. Rudniki, to po terenach pohutniczych, druga nasza szansa przyciągnięcia dużych inwestorów. Można tu, w porozumieniu z gminą Rudniki, ustanowić obszar aktywności gospodarczej.
Konieczna jest jednak związana z tym aktywność: i planistyczna, i inwestycyjna. Teren musi być dogodnie skomunikowany. Przykłady wielu miast świadczą, że można na ten cel uzyskać pomoc ze środków UE.
Początek roku stoi pod znakiem utraty szansy na 1000 nowych miejsc pracy. Na to nakładają się niekorzystne skutki spowolnienia gospodarczego – likwidacja miejsc pracy w istniejących przedsiębiorstwach. Jeśli nie chcemy podzielić losu Słupska, jeśli bezrobocie chcemy utrzymać na poziomie niższym niż 20% – inwencja władz miasta, jego praca w zakresie tworzenia warunków dla przyciągnięcia inwestorów musi być bardziej widoczna.
JAROSŁAW KAPSA