Podczas ostatnich obrad Komisji Rewizyjnej Urzędu Miasta (w czwartek, 10 stycznia) dyskutowano o feralnym zakupie (a właściwie próbie zakupu) nieruchomości, przy ul. Biurowej 1 w Dźbowie.
Podczas ostatnich obrad Komisji Rewizyjnej Urzędu Miasta (w czwartek, 10 stycznia) dyskutowano o feralnym zakupie (a właściwie próbie zakupu) nieruchomości, przy ul. Biurowej 1 w Dźbowie.
Sprawa rozpoczęła się w marcu ubiegłego roku. Wtedy to w “Życiu Częstochowy” ukazało się ogłoszenie Urzędu Miasta. Była to oferta kupna budynku o charakterze socjalnym. Owa chęć była spowodowana tym, że od 1 stycznia 2002 roku Urząd musi zapewnić eksmitowanym rodzinom (900 wyroków eksmisyjnych) dach nad głową. Na ogłoszenie odpowiedziała jedna osoba, a właściwie małżeństwo: Karol i Jolanta Jaśkowie. Warto dodać w tym miejscu, że Jolanta Jaśko jest radną częstochowską.
Do oferty, opiewającej na sumę 988 tysięcy złotych, dołączony był wypis z księgi wieczystej i operat szacunkowy. Zarząd zapoznał się z ofertą, przeprowadzono wizję lokalną, sporządzono kontrwycenę (743 tysiące złotych), sprawdzono stronę prawną nieruchomości. – Księga wieczysta nie była do końca wyczyszczona – powiedziała Barbara Andzel, Naczelnik Wydziału Skarbu, zajmującego się administrowaniem majątku gminy. Po kolejnych negocjacjach koszt nieruchomości zmalał. Stanęło na 650 tysiącach złotych. Analiza wykazała, że w budynku (960 m2) będzie można wygospodarować 26 samodzielnych lokali mieszkalnych (Miasto potrzebuje ich 80). Koszt 1 m2 powierzchni użytkowej na Biurowej wyceniono na 600 zł i biorąc pod uwagę cenę 1 metra w mieście (od 1000 do 1500 złotych) oferta wydała się częstochowskim urzędnikom zadowalająca. Przedstawiono ją Zarządowi i 23 października podpisano akt notarialny, nabywając tym samym nieruchomość. Pod dokumentem podpisał się jedynie Mieczysław Stasik, zastępca Naczelnika Wydziału Skarbu. Tak pokrótce wyglądała historia zakupu tajemniczego budynku, przy ul. Biurowej. I tu zaczęła się polka. Okazało się bowiem, że z aktem notarialnym jest coś nie tak.
Po pierwsze, i najważniejsze, nie wystąpiono do Prezesa Urzędu Zamówień Publicznych o pozwolenie na sprzedaż z wolnej ręki (Jeżeli wartość zamówienia przekracza równowartość kwoty 20000 EURO, zastosowanie trybu zamówienia z wolnej ręki wymaga zatwierdzenia przez Prezesa Urzędu /Art. 71, pkt 1a Ustawy o Zamówieniach Publicznych/). Po drugie pod aktem podpisała się jedna osoba – Mieczysław Stasik, a nie wymagane dwie. Choć ten przepis podobno można łatwo obejść. Mogą się podpisywać członkowie Zarządu lub osoby przez nich upoważnione. Wystarczy więc, że dwie odoby upoważnią tę samą osobę… – To nie jest normalne – powiedział radny Zdzisław Nowak. – Katechizmem dla samorządowca jest Ustawa o samorządach, a ona mówi, że powinny być dwie osoby, tymczasem pod aktem widnieje podpis tylko pana Stasika i jest O.K.? – Ja widzę złe intencje, którymi kierował się Zarząd i brak staranności – dodał radny Zdzisław Ludwin. – Ale prezes Izby Notarialnej twierdził, że tak można robić – tłumaczyła się Barbara Andzel. – Ta Izba to tylko stowarzyszenie – skomentował Jerzy Frej, przewodniczący Komisji Rewizyjnej. – W jego wypowiedzi nie ma nic wiążącego, to tylko opinia – dodał Zdzisław Ludwin. – To co mamy robić? – zapytała Barbara Andzel. – Przestrzegać prawa! – odpowiedział ktoś z sali. – Notariusz, jeżeli miałby jakieś zastrzeżenia, to nie sporządziłby aktu – broniła się Barbara Andzel. – Urząd powinien ogłosić się nie tylko w “Życiu”, ale też w innych gazetach – powiedział Zdzisław Ludwin. – Poza tym powinien dać kolejne ogłoszenia, kiedy okazało się, że zgłosił się jeden oferent, w dodatku radna, z tej samej opcji…
– Miasto najprawdopodobniej pozwie notariusza do sądu – skwitował całą dyskusję specjalny gość Komisji, prezydent Wiesław Maras. – Ci nasi pracownicy, którzy popełnili błąd poniosą konsekwencje. Pani Naczelnik i jej zastępca dostaną nagany, a z radcami prawnymi, którzy brali udział w przygotowaniach aktu zamierzam rozwiązać umowę. Błąd polegał na tym, że na koniec nie zastosowano ustawy o zamówieniach publicznych. Nie zadziałał też ostatni bezpiecznik, który powinien dopilnować wszelkich formalności – notariusz.
Miasto wystąpiło o rozwiązanie aktu notarialnego. Sprawy nie dało się załatwić polubownie, bo zablokował ją pan Jaśko. – Musimy dochodzić kosztów pobranych przez panią notariusz – powiedział Wiesław Maras.
6 listopada ubiegłego roku budynek przy ul Biurowej 1 w Dźbowie miał być wydany – pusty – kupującym. Tymczasem, podobno, do dzisiaj funkcjonują tam sklepy. – A więc i druga strona nie wywiązała się z umowy – cieszą się radni. Niebawem Urząd Miasta ogłosi kolejny przetarg na budynek o charakterze socjalnym. Miejmy nadzieję, że efekt będzie lepszy. Potrzeba 80 mieszkań.
SYLWIA BIELECKA