Spór wokół mieszkań zakładowych


Wykup mieszkań zakładowych, przejętych przez miasto Częstochowa, stał się polityczną kartą przetargową. Na ostatniej sesji, 24 kwietnia br., wrzało. Widzowie mogli nawet ubawić się ostrą szermierką słowną pomiędzy radnymi Lewicy i Wspólnoty.

CZĘSTOCHOWA

Wykup mieszkań zakładowych, przejętych przez miasto Częstochowa, stał się polityczną kartą przetargową. Na ostatniej sesji, 24 kwietnia br., wrzało. Widzowie mogli nawet ubawić się ostrą szermierką słowną pomiędzy radnymi Lewicy i Wspólnoty.

Miasto postanowiło uregulować zasady wykupu lokali, ale problem obnażył dwa oblicza, czyli różnice dotyczące mieszkań komunalnych i zakładowych. – Nie można ujednolicać kryteriów dla obu rodzajów lokali, gdyż mieszkania komunalne były budowane przez miasto, a zakładowe przez zakłady pracy i ich pracowników. Gmina przejmując budynki zakładowe odziedziczyła ten majątek. Nieetyczne byłoby zatem ściąganie od lokatorów mieszkań zakładowych, którzy przecież partycypowali w stawianiu bloków, wysokich kwot za wykup lokali. Z drugiej strony w niektórych przypadkach miasto ponosiło koszty remontów i modernizacji przejętych budynków. Ponadto w wielu mieszkaniach zakładowych nie mieszkają już pracownicy zakładów ani ich rodziny, Wydział Komunalny zasiedlił tam zupełnie inne osoby. Dlatego potrzebna jest uchwała konkretnie regulująca wszystkie sporne kwestie. Najlepszym rozwiązaniem byłaby wysoka bonifikata za wykup dla pracowników i ich rodzin, przy jednoczesnym ustaleniu racjonalnej odpłatności, pokrywającej chociaż częściowe koszty przeprowadzonych remontów oraz czytelny zapis komu i jaka się należy bonifikata. To ważne, bo Częstochowie mieszkań zakładowych jest tysiąc sześćset, więc problem dotyczy wielomilionowego majątku– wyjaśnia radny Artur Gawroński, przewodniczący klubu PiS, który jako jeden z pierwszych proponował, by wszystkie kluby wspólnie pochyliły się nad problemem.

Lokatorzy mieszkań zakładowych od lat starają się o wykup lokali, ale ciągle napotykają na przeszkody. Uznali więc że muszą zawalczyć o swoje prawa. Swój protest artykułowali na sesjach: w marcu i 24 kwietnia. – Otrzymując mieszkanie wpłacaliśmy kaucję w zależności od metrażu. W moim przypadku było to 17 tys. zł ipieniądze nie były wliczone w czynsz – tłumaczy Elżbieta Perlińska z ul. Żareckiej 42A (blok wybudowany przez Hutę Częstochowa). – Gdy w latach 90. w Hucie następowały zmiany, zaczęliśmy się starać o wykup mieszkań, ale administracje: najpierw „Hutnika”, potem „Jury” i wreszcie miasta ZGM – ciągle zmieniano nam spółdzielnie – mydliły nam oczy, że nie jest to możliwe z powodu nieuregulowania spraw gruntu. My zostaliśmy zawieszeni w próżni, ale ograniczenie nie dotyczyło wszystkich, bo w naszym bloku sprzedano 10 mieszkań. Ich właściciele założyli potem wspólnotę mieszkaniową. Teraz każe się nam płacić 25 procent wartości rynkowej mieszkania oraz dodatkowo 20 procent za koszt remontu, czyli łącznie 45 procent ceny rynkowej. W innym bloku hutniczym, przy ul. Palmowej, mieszkania sprzedano za grosze, my zostaliśmy zrobieni w trąbę, a okazało się że już w 1994 czy 1995 roku sprawy własnościowe uregulowano – dodaje pani Elżbieta. Z kolei Renata Kowalik z ul. Żareckiej 42C oburzona wyrzuca, że przez trzydzieści lat słyszała, że nie może wykupić mieszkania, bo blok czeka na remont. – W ubiegłym roku z pieniędzy unijnych nasz blok został ocieplony i nadal nie możemy wykupić mieszkań, nawet za te 45 procent, choć powinniśmy je dostać za darmo, bo gmina nie poniosła żadnych pieniędzy przy ich budowie – stwierdza.

Proces ustalenia kryteriów wykupu mieszkań toczy się już kilka miesięcy. Pierwszym akcentem było próba wprowadzenia zapisu – o co wnosił radny Krzysztof Świerczyński ze Wspólnoty Samorządowej – by bonifikata zależna od wieku domu (w najstarszych 80 proc.) nie była zmniejszana, nawet gdy budynek przeszedł solidny remont w ciągu ostatnich pięciu lat. To nie zostało zaakceptowane. Potem Miasto zaproponowało, by bonifikaty nie obniżać, ale doliczyć koszt poniesionych remontów. Projekt stanął na sesji marcowej i również nie przeszedł.
Na ostatniej sesji wiceszef rady Konrad Głębocki ze Wspólnoty, wprowadził poprawkę do spornej uchwały 90 procentową zniżkę i skasowanie doliczeń za remonty. Ten fakt wywołał wiele kontrowersji. Prezydent Krzysztof Matyjaszczyk zarzucił Głębokiemu, że jego poprawka to pomysł na osobistą kampanię wyborczą i zawiera wiele błędów merytorycznych. – Poprawka została przygotowana na kolanie i zgłoszona na dzień przed sesją. To nie jest zgodne ze standardami. Poza tym przecież przygotowujemy odrębny projekt dotyczący tylko mieszkań zakładowych, który uwzględni wszystkie istotne aspekty sprawy i nie będzie dla nikogo krzywdzący – mówił prezydent Matyjaszczyk. W sukurs pospieszyli mu koledzy z lewicy oraz jego zastępca Mirosław Soborak podkreślał, że projekt radnego Konrada Głębockiego wyklucza z bonifikaty wielu członków rodzin, na przykład wdowy. Radni z SLD, głównie przewodniczący Rady Zdzisław Wolski i Janusz Danek, przypominali Konradowi Głębockiemu, że jest już radnym od dawna, a jego ugrupowanie przez wiele lat było u władzy, więc dawno mógł już problem rozwiązać.
Poprawka Głębockiego nie przeszła. Przeciwko byli radni SLD i PO. Wspólnotę poparł PiS. – Przyłączyliśmy się do Wspólnoty, chociaż istotnie poprawka nie była dobrze przygotowana. Radny Głębocki wbił się w projekt PiS, który zakładał większą niż Wspólnota bonifikatę – mówi radny Artur Gawroński.
Uchwała w sprawie mieszkań zakładowych będzie ponownie rozpatrywana na następnej sesji. Miasto ma zaproponować szczegółowe rozwiązania, w tym dla pracowników oraz wdów i wdowców. Natomiast – wręcz jednogłośnie – przypadku mieszkań komunalnych radni ustali, że do ceny wykupu mieszkań będą doliczone koszty remontów budynków wykonane w ostatnich pięciu latach.

URSZULA GIŻYŃSKA

Podziel się:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *