Cóż pisać o kolejnej rocznicy dramatu sprzed lat trzech? Jakich słów użyć, aby opisać ból nas wszystkich czujących Polskę, rozpacz, że tak wielu, tak wspaniałych, już wśród nas nie ma?
I wreszcie – jakiego użyć języka, aby opisać bez używania słów niecenzuralnych to, czego dopuszczali się przez minione trzy lata ludzie reprezentujący obecną władzę lub władzy tej sprzyjający? Ich pogarda, podłość, zakłamanie raniły, ale również, każdym wypowiadanym kłamstwem, uzupełniały protokół zdrady ojczyzny. Tak właśnie oceniam wszelkie pseudoelity majaczące o smoleńskiej sekcie. Oceniam, bo mam do tego prawo dane mi przez moich przodków, zwłaszcza tych zamordowanych w katyńskim lesie. I choć nie mogłam być w tym roku w Warszawie, aby wespół z tysiącami moich Rodaków powiedzieć głośno, że nie godzę się na plugawienie imienia Polski w imię uwiarygadniania Kłamstwa Smoleńskiego, wiem, że jest nas coraz więcej I to daje nadzieję.
A znaleziony w internecie wiersz, wspaniałego, współczesnego poety, Kazimierza J. Węgrzyna, niech dopowie resztę.
xxx
O tak! to trudna miłość i niełatwa wiara,
gdy z pogardą nas depczą barbarzyńskie stopy
i nie łatwo nam wierzyć w nasze zmartwychwstanie,
gdy nas przygniata ciężki kamień Europy.
Gdy krzyż plugawią kłamstwem wrogowie kościoła
i straże stoją czujnie u wejścia do grobu,
o cud prosimy Chryste, dla naszej wolności,
bo nie ma już innego dla Polski sposobu.
Dlatego przyjmij Chryste tę szaloną wiarę,
że wszystko się powtarza w życiu w imię Boże
i nadzieję, że jesteś nam drogą i bramą,
że te krzyże są kluczem który śmierć przemoże.
O tak! to trudna miłość i niełatwa wiara,
pośród tych co z szatanem dzielą się dziś darem,
gdy przed nami kolejna hańba i Golgota,
bo świat już wziął srebrniki i wskazał ofiarę.
Mam nadzieję, że wróci władza nad miłością,
że kręgosłup Narodu nie został przerwany,
idziemy do Twych kolan dziś Chryste o kulach
i wierzymy, że uzdrowisz w nas głębokie rany.
Bo i ciernie… i gwoździe… szyderstwo i drwina
i bok przebity Narodu nie kończy zbawienia,
jeszcze się podniesiemy i będą chorągwie
szumiały nad bezsiłą zimnego kamienia.
Kazimierz J. Węgrzyn
Anna Dąbrowska