SERENADA, ROŻEK I MOZART


Inauguracja sezonu artystycznego w Filharmonii Częstochowskiej

Filharmonicy częstochowscy – co już należy do tradycji – mile zaskoczyli melomanów. Pod dyrekcją Stanisława Gałońskiego, w pierwszej części pierwszego w tym sezonie koncertu rozbrzmiały dźwięki Serenady C-dur op. 48 Piotra Czajkowskiego. Serenadę C-dur, Czajkowski pisał z największej potrzeby serca, bo jeśli wierzyć jego słowom był w owym czasie śmiertelnie zakochany. Dlatego znajdujemy w niej tyleż samo radości, ile melancholii i zadumy. Część pierwsza to poprzedzone wstępem allegro. W kolejną natomiast wplótł ulubiony przez siebie rytm walca. Nutę zadumy kompozytor wprowadza w części trzeciej, w której pięknie dialogują skrzypce i wiolonczela. Wesoły nastrój i lekkość powracają w finałowej części, w którym Czajkowski wykorzystał rosyjskie, ludowe melodie.
Przed przerwą publiczność wysłuchała dźwięków rożka basetowego, jednego z młodszych kuzynów klarnetu. Pierwszy egzemplarz tego zapomnianego dziś instrumentu zbudowano w 1770 roku. Przez dziesięciolecia rożek basetowy przechodził liczne metamorfozy, od kształtu po ilość otworów. Po Mendelssohnie Bartholdim, który w 1833 roku skomponował koncert na ten nietypowy instrument, przypomniał o nim Richard Strauss dopiero w 1909 roku. W Polsce są tylko trzy egzemplarze rożka basetowego i właśnie jeden z nich zabrzmiał w sali koncertowej Filharmonii Częstochowskiej, w koncercie Mendelssohna. Umiejętnościami wirtuozowskimi popisali się specjalnie przybyli goście: na klarnecie zagrał Aleksander Tesarczyk, a na rożku Roman Widaszek.
W ostatniej części koncertu zabrzmiała symfonia g-moll KV 550 Wolfganga Amadeusza Mozarta. Mozart pisał symfonie przez całe swoje życie. Trzy pierwsze skomponował, gdy miał zaledwie 10 lat, a trzy ostatnie na trzy lata przed śmiercią. Symfonia g-moll zajmuje szczególne miejsce w twórczości Mozarta. Robert Schumann nazwał ją “zwiewną, grecką gracją”. O części pierwszej – z charakterystycznym motywem – mówiono, że to “szloch zza koronkowej chusteczki”. Trafne jest również nazwanie tej symfonii najbardziej dramatycznym z utworów muzycznych, jaki kiedykolwiek w historii oparto na rytmie wdzięcznego tańca dawnego. Symfonia g-moll jest pogmatwana, bo taki był Wolfgang Amadeusz Mozart.

RENATA KLUCZNA

Podziel się:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *