Edward Staniowski nie umie się doliczyć, ile razy w ciągu tych czternastu lat był w Rezekne. Na pewno ponad sto. Ostatnio przebywał tam razem z częstochowskim chórem “Pochodnia”, któremu – jako prezes Zarządu Częstochowskiego Polskiego Związku Chórów i Orkiestr, a zarazem honorowy prezes chóru – w czasie tej patriotycznej wyprawy przewodził. Śpiewacy byli gośćmi polskiego ambasadora na Łotwie i uświetnili swoim występem obchody Święta Niepodległości.
Wszystko zaczęło się w 1989 r. Dogorywający komunizm jeszcze wierzgał czerwonymi kopytkami. Edward Staniowski wracał z ówczesnego Leningradu z chórem Kameralnym Filharmonii Częstochowskiej. Na Łotwie zabrakło benzyny. Sytuacja była rozpaczliwa, bo nie mieli talonów na paliwo. Pan Edward przypomniał sobie, że ma znajomego Łotysza. Zadzwonił do niego. Przyjechał i pomógł. A później ugościł i poprosił, aby chór zaśpiewał w Rezekne. Od tego występu zaczęła się polsko-łotewska epopeja Edwarda Staniowskiego.
Pan Edward jeździł do Rezekne prywatnie, w sprawach współpracy, organizacyjnie, z chórami i orkiestrami: Colegium Cantorum Politechniki Częstochowskiej z orkiestrą dętą z Częstochowy, z chórami z Lublina, Bydgoszczy, Krakowa i Warszawy i oczywiście ze swoją ukochaną “Pochodnią”. W 40-tysięcznym Rezekne żyje ponad 6 tysięcy Polaków, należących do Polskiego Związku. Na taką ilość mieszkańców, to bardzo dużo. I z Polski, za sprawą Staniowskiego, płynęła do nich pieśń polska: patriotyczna i religijna.
Wszystko zaczęło się w 1989 r. Dogorywający komunizm jeszcze wierzgał czerwonymi kopytkami. Edward Staniowski wracał z ówczesnego Leningradu z chórem Kameralnym Filharmonii Częstochowskiej. Na Łotwie zabrakło benzyny. Sytuacja była rozpaczliwa, bo nie mieli talonów na paliwo. Pan Edward przypomniał sobie, że ma znajomego Łotysza. Zadzwonił do niego. Przyjechał i pomógł. A później ugościł i poprosił, aby chór zaśpiewał w Rezekne. Od tego występu zaczęła się polsko-łotewska epopeja Edwarda Staniowskiego.
Pan Edward jeździł do Rezekne prywatnie, w sprawach współpracy, organizacyjnie, z chórami i orkiestrami: Colegium Cantorum Politechniki Częstochowskiej z orkiestrą dętą z Częstochowy, z chórami z Lublina, Bydgoszczy, Krakowa i Warszawy i oczywiście ze swoją ukochaną “Pochodnią”. W 40-tysięcznym Rezekne żyje ponad 6 tysięcy Polaków, należących do Polskiego Związku. Na taką ilość mieszkańców, to bardzo dużo. I z Polski, za sprawą Staniowskiego, płynęła do nich pieśń polska: patriotyczna i religijna.
W Rezekne, coraz intensywniej, mocniej i godniej budził się polski duch. Do Częstochowy też przyjechał łotewski chór nauczycielski i występował z wielkim powodzeniem. Był to w historii polsko-łotewskich kontaktów kulturalnych pierwszy występ chóru łotewskiego w Polsce. Od swojego przyjaciela Wiktora Sawickiego dowiedział się, że w Rezekne od 1921 r. istniała polska szkoła, którą zlikwidował niemiecki okupant. Później sowiecki okupant czynił dalej dzieło zniszczenia polskości w tym kraju. Dziś siostra Sawickiego – Walentyna Szydłowska jest dyrektorką szkoły polskiej.
– Najwięcej Polaków osiedliło się tutaj w czasie I wojny światowej. Uciekali na Łotwę z Rosji, przybywali polscy zesłańcy z Kazachstanu, ale także Łotysze, polscy Łotysze, którzy byli rozrzuceni po różnych miastach w Polsce. W Toruniu i Bydgoszczy szczególnie – opowiada Sawicki. Po dziś ich rodziny kultywują pieczołowicie polskie narodowe tradycje. Mówią piękną literacką polszczyzna, znają bardzo dobrze historię Ojczyzny. Takim budującym, wspaniałym przykładem jest właśnie rodzina Wiktora Sawickiego i Walentyny Szydłowskiej. Czynią tak, mimo, że nie jest na Łotwie łatwo być mniejszością. Czasem bardzo trudno.
Ale Polacy przetrwali. Żyją na Łotwie w swojej kulturze, w narodowej tradycji, w wierze katolickiej. Są jednocześnie otwarci na Łotyszy. W czasie kolejnych wizyt, pośród atmosfery polskich pieśni i długich wieczornych rozmów rodaków, u Edwarda Staniowskiego zrodziła się myśl reaktywowania w Rezekne polskiej szkoły. To była uporczywa myśl częstochowianina o darze dla Polaków na Łotwie. Aby do dalekiego Rezekne dotarł promień jasnogórskiego światła od Matki, Królowej Polski. I tak to się zaczęło.
Jeszcze w roku 1989 szły do Rezekne pierwsze transporty książek. Idei Edwarda Staniowskiego przyszedł w sukurs jego chór, najstarszy w Częstochowie, chór “Pochodnia”. Jego seniorzy i kolejne pokolenia pochodniackich śpiewaków. Za każdym razem z pieśnią jechały upominki i książki. Nie tylko z literatury pięknej, ale również podręczniki szkolne. Do polskiego, historii, geografii. – To było przygotowanie bazy dla polskiej szkoły – mówi Edward Staniowski.
Książki zbierali częstochowianie po szkołach. Przyniosły je także prywatne osoby. I udało się otworzyć tę szkołę w 1993 r. Na początku jako początkową, później podstawową. A ostatnio, dzięki dziesięcioletniej wzorowej i uporczywej pracy oddanego grona nauczycielskiego, oddanego historii i tradycji naszej Ojczyzny, dzięki wynikom, jakie szkoła uzyskiwała, wysokiemu poziomowi nauczania i szerzeniu kultury polskiej otrzymała nobilitację na Polską Średnią Szkołę Ogólnokształcącą. Tak jak polskie, nasze liceum. Pan Edward nie ukrywa wzruszenia. – Przed dziesięciu laty nawet o tym nie marzyłem. To jest moje najmłodsze, już 10-letnie dziecko. A liczę sobie dopiero 70 lat – mówi.
Teraz do tej polskiej szkoły chodzą Rosjanie, Ukraińcy i Łotysze. Przyciąga wysoki poziom nauczania. Jest trzech nauczycieli z Polski. Obowiązują: język polski, łotewski, rosyjski, ale wykłada się również angielski, niemiecki i francuski. – Ta szkoła to polska wizytówka na Łotwie, placówka uznawana przez wszystkie mniejszości i integrująca młode pokolenie Ukraińców, Rosjan, Łotyszy i Polaków w jedną wspólnotę sobie przyjazną. Łotysze mówią, że jestem obywatelem Rezekne. Wszyscy mnie pozdrawiają i starają się do mnie mówić po polsku – mówi Staniowski.
– To właściwie, gdzie Pan się lepiej czuje w Rezekne, czy w Częstochowie? – No nie, jestem częstochowianinem z dziada pra, pra, pradziada, po mieczu i po kądzieli. Mój krewny, dziennikarz Jerzy Badora, dogrzebał się moich korzeni od około 1620 r. W tym czasie przy dzisiejszym Rynku Wieluńskim stał dom Staniowskiego. Ale w Rezekne czuję się bardzo dobrze. Jak u siebie – mówi dyrektor chóru.
– Te czternaście lat to tysiące książek dla Polaków w Rezekne, to transporty lekarstw, całe ogromne transporty odzieży. To wszystko trudno policzyć. Trzeba pamiętać, że po sowieckiej okupacji Łotwa była zdruzgotana, wycieńczona i zniszczona. – To była ruina, więc liczyło się wszystko. Sam oczywiście bym nic nie zrobił. Pomagali moi “pochodniacy”, a zwłaszcza chór seniorów, koledzy, z którymi w “Pochodni” śpiewam od 8 maja 1950 r. Z racji pełnionych funkcji w Polskim Związku Chórów i Orkiestr, było mi też łatwiej coś zorganizować. Pomagali także koledzy i koleżanki z Zarządu Głównego Związku, gdzie jestem skarbnikiem. Nade wszystko jednak szkoła w Rezekne i dzieło pomocy mieszkającym tam Polakom to czyn śpiewających częstochowian – mówi Edward Staniowski.
W roku 1997 dzieci polskie z Rezekne przyjechały do Częstochowy na Jasną Górę. I tutaj u stóp Matki Naszej Królowej Polski przyjęły pierwszą Komunię św. A potem podejmowały je dzieci częstochowskie ze Szkoły Podstawowej numer 37. – To są wzruszające wspomnienia, bardzo mi pomógł ówczesny dyrektor Caritas, ks. Xawery Sokołowski. Jak i to ostatnie. 8 listopada w Rezekne Związek Polski święcił nasze Święto Niepodległości. Katedra Najświętszego Serca Pana Jezusa była wypełniona tak, że nie można było już wetknąć szpilki. I my, nasz chór “Pochodnia”. Cisza jak makiem zasiał. I nagle zaczynamy “Gaude Mater Polonia”. Niesie się po katedrze, odbija o prastare grube mury, obiega witraże i wraca w tłum wiernych. Do polskich uszu, serc i sumień. I ludzie płaczą i modlą się. I my też, przy tym ołtarzu całą siłą musimy się powstrzymywać od wzruszenia, by Gaude Mater Polonia dośpiewać w powadze do końca. I wracamy do naszej Częstochowy. I za niedługo pojedziemy znowu do Rezekne z polską pieśnią patriotyczną. Po prostu z Polską. Dopóki starczy sił – dzieli się swoimi odczuciami pan Edward.
PIOTR PROSZOWSKI