DWIE OSOBY ZMARŁY
– Nie ma powodów do obaw, sytuacja jest pod kontrolą – uspokaja częstochowski sanepid w sprawie śmierci dwóch osób, u których rozpoznano sepsę.
Pierwsze przejawy paniki pojawiły się 5 listopada, kiedy w szpitalu na Tysiącleciu zmarła 22-letnia kobieta, po tym jak dzień wcześniej trafiła na oddział z objawami zatrucia, wskazującego na wywołujące sepsę meningokoki. 6 listopada, z podobnymi objawami, na oddział dziecięcy szpitala na Parkitce przywieziono 4-latka. Chłopiec także nie przeżył. – Podjęta natychmiast, wstępna analiza epidemiologiczna, sugerowała że obie osoby mogły być zakażone bakteriami neisseria meningitidis. Po dwóch dniach potwierdziły to dokładne badania – mówi dyrektor częstochowskiego sanepidu Dariusz Nowicki.
Od razu po odnotowaniu obu przypadków pojawiły się pytania, dlaczego? Przecież dotąd w Częstochowie nie było tego typu zachorowań. Okazuje się, że sepsa może pojawić się znikąd i tak naprawdę nie da się tego dokładnie przewidzieć. – Praktycznie co dziesiąta osoba może być nosicielem bakterii meningokokowych. W większych skupiskach ludzi, jak np. akademiki, może to być nawet 25 proc. tamtejszej społeczności. Nie oznacza to jednak, że te osoby będą mieć sepsę – tłumaczy Nowicki, uspokajając, że nawet kontakt z osobą, która miała bezpośrednią styczność ze zmarłymi na sepsę, nie niesie z sobą żadnego ryzyka. – Także produkty spożywcze nie zawierają w sobie bakterii. Nosicielem może być wyłącznie człowiek, a poza nim wirusy natychmiast giną – dodaje.
By zmniejszyć ryzyko zakażenia, sanepid przeprowadził błyskawiczną akcję zapobiegawczą, poddając chemioprofilaktyce najbliższe otoczenie obu osób. – Procedurę wdrożono jeszcze w tej samej dobie. Łącznie antybiotyk podano 60 osobom – wylicza dyrektor. Pojawiła się także informacja, że obie zmarłe osoby miały ze sobą kontakt. Na razie nie wiadomo jednak, czy miało to wpływ na pojawienie się bakterii w ich organizmach. Dodatkowym zabezpieczeniem było zamknięcie na jakiś czas świetlicy, do której uczęszczał 4-latek. – Obecnie cały czas na bieżąco monitorujemy sytuację epidemiologiczną, a w celu edukacji społeczeństwa już w tamtym roku podjęliśmy akcję informacyjną – informuje Dariusz Nowicki. Edukacja polega między innymi na tym, by dbać o higienę, nie pić z jednej butelki i w miarę możliwości unikać sytuacji, gdy możliwe jest zakażenie drogą kropelkową.
Meningokoki to bakterie z gatunku neisseria meningitidis, zwane również dwoinkami zapalenia opon mózgowo-rdzeniowych. Meningokoki dzieli się na wiele grup serologicznych, choć w Polsce najczęściej występują z grupy B i C, co stanowi przyczynę 90 proc. Wszystkich zachorowań w Europie. W celu zabezpieczenia przed zachorowaniem najczęściej stosuje się szczepionki, przy czym należy pamiętać, że zabezpieczenie przez meningokokami typu C (obecnie najgroźniejsze) można podawać osobom od 2 miesiąca życia. Sanepid i lekarze apelują, by natychmiast po pojawieniu się pierwszych objawów, jak gorączka, bóle stawowe, mięśniowe i głowy, nudności, wymioty, sztywność karku, wysypka, czy drgawki, zgłosić się do lekarza lub wezwać pogotowie. U dzieci poniżej 2 roku życia objawy mogą być mniej widoczne, a dominują takie jak brak apetytu, wymioty, spowolnienie, rozdrażnienie, rozpaczliwy płacz, senność lub drażliwość, odchylenie głowy do tyłu, pulsujące ciemiączko u niemowląt, wybroczyny na skórze. – W Częstochowie, poza tymi dwoma osobami, miesiąc temu był jeszcze jeden przypadek zakażenia tą bakterią, jednak wtedy udało się całkowicie wyleczyć 17-letniego chłopca – zaznacza Nowak.
ŁUKASZ STACHERCZAK