Równowaga


XVI Niedziela Zwykła (Łk10, 38-42)

Ma może około 65 lat. Utrzymuje się ze zbierania makulatury. Pomaga jej mąż. Wcześnie rano i późno wieczorem wyprowadza swój wózek, aby zarobić na życie. Opowiadała kiedyś o “strefach wpływu”, jakie posiada każdy ze zbieraczy. Do tego samego supermarketu idą po pudełka, tylko w wyznaczone dni. Dwa, trzy razy w tygodniu. W pozostałe dni idą inni. Przestrzegają tego. Tu zasady rynku i konkurencji połączono ze zdrowym rozsądkiem i miłością. Zdają sobie sprawę, że każdy jakoś chce się utrzymać. Każdy potrzebuje chleba.
Jest uśmiechnięta. Trudno by było określić ją kloszardem. – Po prostu pracuje przy papierach, to pewien rodzaj pracy biurowej – mówi śmiejąc się. W domu normalnie. Nie, żeby tam jakiś alkohol. Ciasno, ale przyjemnie. Jeszcze przez pewien czas zamieszkiwał u niej wnuczek z żoną i trójką dzieci. Jest kolęda. Na stole leży używany egzemplarz Biblii. Modlitwa. Rozmowa. Zdumiałem się, kiedy przy wyjściu wręczyła ofiarę na budowę kościoła w wysokości 200 zł. Chyba przez całą kolędę jeszcze tylko raz u kogoś to się powtórzyło. Potem był roczek prawnuczki. Msza św. w kościele. I znowu wysoka ofiara. Kolejne zdumienie. Nasza bohaterka czynnie uczestniczy w życiu Kościoła. Pogłębia swoją wiarę we wspólnocie neokatechumenalnej. To dobry przykład, żeby zrozumieć dzisiejszą Ewangelię.
Jestem Martą czy Marią? Kto lepszy. Przeważnie od razu myślimy, że tylko Maria zasłużyła na pochwałę Jezusa. Co prawda Jezus chwali postawę Marii, która wsłuchiwała się w Jego słowa, ale to przecież “Marta przyjęła Go do swego domu”. Jezus nie gardzi pracą Marty. Posiłkiem, który przygotowuje. Mówi jej tylko, żeby troska o codzienność nie przysłoniła perspektywy wiecznej. “Potrzeba mało, albo tylko jednego”. Umiejętność “wystarczania” sobie z tego co mamy, to trudna sztuka. Jestem Martą czy Marią? Trudno sobie wyobrazić matkę trójki dzieci, która cały dzień siedzi w kościele, a jej dzieci chodzą głodne. Wariant drugi jest częsty. “Muszę w niedziele pracować. Nie mam nawet godziny, żeby przyjść na Mszę św., nie mam pięć minut na modlitwę”. Jezus mówiąc o modlitwie, nie zachęca nas do bezczynności. Uczmy się odnajdywać harmonię i równowagę między pracą a modlitwą. Między czasem dla człowieka, a czasem dla Boga. Żadne przegięcia nie będą respektowane.

ks. GRZEGORZ UŁAMEK

Podziel się:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *