Północne obrzeże Lublińca zamyka wzniesienie zwane “Kochcicką Górką” (wys. 285 m). Na samym szczycie tego wzgórza stoi masywny bunkier obronny. Powstał on niemal przed samym wybuchem wojny, kiedy to latem 1939 roku rozpoczęto gorączkowe prace przy budowie fortyfikacji dla 7. Dywizji Piechoty. Z zaplanowanej jeszcze w roku 1938 linii 61 bunkrów strzeleckich i obserwacyjnych, mającej się ciągnąć od Częstochowy przez Herby aż po Lubliniec, zdołano wybudować tylko 14 obiektów.Ten z Górki Kochcickiej (na zdj.) był świadkiem ciężkich walk, jakie 1 września’39 stoczył tutaj I batalion 74. pp, broniąc nadgranicznej rubieży pod Lublińcem. Batalion ten, pod dowództwem majora Józefa Pelca, przez kilka godzin odpierał ataki oddziałów 4. dywizji Wermachtu. Jednym z uczestników tych walk był 33-letni plutonowy Stanisław Siemiński. Żołnierz ten już od 1928 r. służył w 74. Górnośląskim pp z Lublińca, gdzie po odbyciu służby zasadniczej, a następnie ukończeniu Szkoły Podoficerskiej, doszedł do funkcji zastępcy dowódcy plutonu – obsługując nowoczesny karabin przeciwpancerny. Plutonowy Siemiński przeszedł cały szlak bojowy swego batalionu, a następnie powrócił do domu w pełnym rynsztunku wojskowym przedzierając się nocami przez lasy do Rększowic (gm. Konopiska), gdzie mieszkała rodzina. Stanisław Siemiński zmarł w 1964 r. i spoczywa na cmentarzu św. Józefa na Rakowie (kwatera nr IV).
Korzystając ze wspomnień jego syna, Romana Siemińskiego, można odtworzyć jeden z epizodów w czasie walk pod Lublińcem. Wczesnym rankiem 1 września’39 Niemcy nacierali szerokim frontem od Kochcic na teren, który m.in. obsadził pluton Stanisława Siemińskiego. Gdy na stanowisku tego plutonu pojawiły się czołgi jeden z nich został celnym strzałem unieruchomiony, co spowodowało wycofanie się pozostałych. Wyskakujących Niemców z palącego się czołgu plut. Siemiński wziął do niewoli i po opatrzeniu poparzeń polecił odprowadzić do punktu dowodzenia. Również w rejonie Janowa, gdzie zdziesiątkowany pod Lublińcem I batalion 74. pp znalazł się w trzecim dniu wojny plut. Siemiński zlikwidował obsługę niemieckiego ckm-u, umożliwiając swym żołnierzom odejście w lasy. Po przedarciu się przez lasy włoszczowskie w rejon Kielc, batalion uzupełniony niedobitkami z innych pułków wziął jeszcze udział w obronie tego miasta, by ostatecznie zakończyć swą kampanię pod Ciepielowem nad Wisłą… o czym za tydzień.
ANDRZEJ SIWIŃSKI