MSTÓW
9 marca br., w tajnym głosowaniu, na nadzwyczajnej sesji Rady Gminy Mstów, odwołano przewodniczącego Rady – Tomasza Gęsiarza. Funkcję piastował niespełna trzy miesiące.
MSTÓW
9 marca br., w tajnym głosowaniu, na nadzwyczajnej sesji Rady Gminy Mstów, odwołano przewodniczącego Rady – Tomasza Gęsiarza. Funkcję piastował niespełna trzy miesiące.
Wniosek o odwołanie przewodniczącego Rady w imieniu dziewięciu radnych złożył Mateusz Grabara, przewodniczący Klubu Radnych Gminy Mstów. Wnioskujący twierdzili, że Tomasz Gęsiarz nie dopełnił swoich kompetencji, odmawiając im zwołania sesji nadzwyczajnej. Radni chcieli na niej wycofać uchwałę, przekazującą 1,136 tys. zł na budowę obiektu na terenie klubu sportowego „Warta”. Stwierdzili, że została ona podjęta w atmosferze nacisku wójta gminy Adama Jakubczaka. Ponieważ Tomasz Gęsiarz, jednocześnie prezes klubu „Warta”, nie przyjął wniosku radni uznali, że są instrumentalizowani przez wójta i przewodniczącego. – Nie miałem podstaw prawnych, gdyż taki wniosek może złożyć jedynie wójt gminy. Jednak on odmówił – tłumaczy swoją decyzję przewodniczący. Jak przyznaje, nie czuje się winny. – Gdybym musiał ponownie podejmować decyzję postąpiłbym tak samo – dodaje. – To był wymóg chwili. Żadna manipulacja. Czasem decyzję trzeba podjąć natychmiast – wyjaśniał wójt Jakubczak. W konsekwencji nad Tomaszem Gęsiarzem zebrały się czarne chmury.
Argument przedstawiony przez grupę składającą wniosek o odwołanie przewodniczącego stał się kanwą burzliwej dyskusji. Zwolennicy przewodniczącego podnosili, że motyw jest absurdalny. – Jakie są prawdziwe powody? Dlaczego nikt nie chce o tym mówić otwarcie? – dopytywał radny Włodzimierz Jaksender. Również Justyna Klimczak z Klubu Razem dla Rozwoju uznała, że szum wokół przewodniczącego jest niepotrzebny. – Tej sesji nie powinno być, nie ma żadnego logicznego uzasadnienia, by po trzech miesiącach odwoływać pana Gęsiarza. To są tylko wycieczki personalne – twierdziła radna.
Jednak grupa wnioskujących trwała przy swoim. Grabara ze stoickim spokojem mówił. – Wszystko przebiega zgodnie z prawem. Szersze uzasadnienie można przedstawić, ale nie jest to konieczne. Chcieliśmy skupić się tylko na jednym wątku, by uniknąć dodatkowych dyskusji. Ta sesja służy wyłącznie jednemu celowi – zapewniał i dodał. – Rada musi funkcjonować w sposób, jaki przewiduje ustawa o samorządzie gminnym i nie może być traktowana jak piąte koło u wozu. Jesteśmy organem uchwałodawczym i dzięki naszym decyzjom działa organ wykonawczy, czyli wójt. Nie może być tak, że o ważnych sprawach budżetowych i zmianach dowiadujemy się na kilka godzin przed głosowaniem. To uniemożliwia zapoznanie się z tematem i dyskusję. A już kilkakrotnie, w ciągu kilku miesięcy zaskoczono nas.
Sesja wzbudziła zainteresowanie mieszkańców gminy. Jolanta i Jacek Zwolscy z Mstowa byli zaskoczeni zaistniałym problemem. – Uważnie śledzimy działania naszych rajców. Dzisiejsza sprawa udowadnia, że demokracja potrafi upomnieć się o swoje prawa – podkreślają. Z kolei Marceli Bruś uznał wydarzenie jako niepotrzebną burzę. – Jeszcze nic nie zrobili, a już ich sądzą – stwierdził.
Zbulwersowany akcją radnych był sołtys Mstowa Zbigniew Bigosiński. – Wstydzę się tym, co się tu dzieje. Zachowanie radnych jest skandaliczne. Tylko atakują. Poprzednią radę, obecnego wójta. Dzisiaj niszczą człowieka, który jest autorytetem. Ma wykształcenie, chce coś zrobić. Oni jednak nie myślą o dobru gminy, tylko uprawiają brewerie. To jest śmieszne i żenujące. Powinni uderzyć się w serce i zastanowić jaką mają przyszłość. To efekt złości i zawiści. Ci radni nie dorośli do swojej roli. Za dwa miesiące znowu będzie to samo – mówił zdenerwowany sołtys, który od szesnastu lat piastuje funkcję, był również wiceprzewodniczącym rady wcześniejszej kadencji. Odmienne zdania miał natomiast Andrzej Rybak. – Odwołanie przewodniczącego jest umotywowane. Radnych traktuje się bezprzedmiotowo. Jeśli organ wykonawczy pomija radnych, nie daje im pełnej możliwości wypowiedzenia się, to chyba szwankuje demokracja. Ta uchwała faktycznie była kukułczym jajem. Gdyby zachowano zasady szacunku, nie doszłoby do takiego zamieszania. Wystarczyło radnych potraktować poważnie – ocenia A. Rybak.
Obradom przysłuchiwały się także radne powiatowe – Urszula Całusińska i Grażyna Knapik. Radna Całusińska, znana z bezkompromisowego wyrażania swoich opinii, wygłosiła gorącą filipikę w obronie wójta i przewodniczącego. Wytknęła radnym nieodpowiedzialność i nieuzasadniony atak na przewodniczącego Gęsiarza. – Człowiek, który w niczym nie zawinił nagle stanął przez zmasowaną nagonką. Przecież dopiero co wybraliście go jednym głosem. Odwołanie będzie początkiem końca, posypią się kolejne sesje nadzwyczajne i nastąpi całkowita dezorganizacja w gminie. A poza tym jak można rezygnować z pieniędzy unijnych, przecież to dziecinada – brzmiała radna.
Na nic zdały się przemowy radnej i tłumaczenia wójta Adama Jakubczaka. Radni skorzystali ze swego prawa. Przewodniczącego Tomasza Gęsiarza odwołali. Dziewięciu rajców opowiedziało się za pozbawieniem go funkcji, czterech było przeciw, jedna osoba się wstrzymała. Nowym przewodniczącym rady gminy Mstów została Wiesława Tuszyńska.
URSZULA GIŻYŃSKA
Rozmawiamy z wójtem gminy Mstów Adamem Jakubczakiem.
Jak Pan sądzi, czym tak naprawdę podyktowana była decyzja radnych odwołania przewodniczącego?
– Trudno mi się do tego odnieść. Nie mam doświadczenia, gdyż wójtem jestem pierwszą kadencję. Ale w każdej radzie opozycja się krystalizuje. I wcześniej zdarzały się podobne sytuacje, więc ta nie jest zbyt nadzwyczajna.
Jak politycznie ocenia Pan decyzję radnych?
– Muszę się z nią liczyć. Jest zaskakujące, że po dwóch miesiącach ludzie, którzy wybrali przewodniczącego teraz są przeciwko niemu. Dziwię się, jak można po tak krótkim czasie zmienić zdanie o człowieku. Osobiście nie mam zastrzeżeń do pracy pana przewodniczącego. Drobne niedociągnięcia każdemu się zdarzają, mnie również, i pewnie przez jakiś czas ich nie uniknę.
Czy nie jest to jednak głos wyrażający opinię również o Panu i Pana zastępcy?
– Zdaję sobie z tego sprawę. Gdy tylko pojawiły się głosy, że mój kontakt z radą jest kiepski, przyjąłem to na siebie, przyznając, że jest to spowodowane brakiem mojego doświadczenia. I oczekiwałem raczej wsparcia i pomocy, by tę sytuację wspólnie poprawić. Swoją wolę ku temu deklarowałem.
Z rozmów z radnymi i mieszkańcami odniosłam wrażenie, że Pana osoba jest postrzegana pozytywnie. Ten rezonans, w opinii radnych i obserwatorów, bardziej wywołuje przybysz z innej gminy, Pana zastępca, Adam Markowski, który przegrał wybory w swojej gminie w Janowie.
– Takie głosy również docierają do mnie, ale wyboru zastępcy dokonałem świadomie. Uważałem, że człowiek z takim doświadczeniem samorządowca będzie dla mnie dobrym wsparciem i do tej pory się nie zawiodłem. Zawsze służy mi radą, co pozwala mi podjąć lepszą decyzję.
Przyczyną zamieszania jest uchwała i duże pieniądze, które gmina miała dostać z Unii, jak mówią rani podjęta pod Pana naciskiem.
– Niesłusznie zarzucono mi manipulację. Członek zarządu Urzędu Marszałkowskiego, pani Banasiak, potwierdza, że gdybyśmy nie podjęli uchwały w tak szybkim tempie pieniądze przejęłyby inne gminy, a wójt Poraja tylko na to czeka. Nasz projekt był na czwartej pozycji listy rezerwowej. Musiałem szybko podjąć stanowisko i tak sprawę przekazałem radnym. Sądziłem, że jak dają pieniądze, to trzeba z tego korzystać. Nie spodziewałem się takich konsekwencji. Później przeprowadziłem w tej sprawie konsultacje, utwierdziły mnie w przekonaniu, że tak trzeba było postąpić.
Pośpiech okazał jednak zgubny dla przewodniczącego.
– W przyszłości maksymalnie będę się starał zminimalizować efekt zaskoczenia. Rada miała mało czasu, ale w przypadku inwestycji na „Warcie” taki był wymóg. Czasem decyzje trzeba podejmować błyskawicznie.
Przewodniczący poniósł konsekwencje podejrzeń o partykularyzm.
– Ta teoria spisku była trochę niepoważna. Szkoda, że uchwała nałożyła się z osobą przewodniczącego, ale przyspieszenie jej podjęcia nie było żadną manipulacją
Co jest dla Pana priorytetem w obszarze rozwoju gminy?
– Wiem, że Mstów jest najważniejszy, ale chcę postawić na rozwój okolicznych miejscowości. W Mstowie w ostatnich latach postawiliśmy halę, wybudowaliśmy korty, nad Wartą tworzymy infrastrukturę turystyczną, toteż chciałbym się skoncentrować na uwypukleniu i wykorzystaniu tego, co już tu zrobiliśmy. Dodatkowo myślę o mniejszych miejscowościach. Wybudowaniu tam chodników, placów zabaw.
Czym kierował się Pan stając w szranki o fotel wójta?
– Stało się to trochę poza mną. Jestem członkiem PSL i prezes nalegał, by spróbować. Gdy wyrażałem zgodę, to swoje szanse oceniałem minimalnie. Po pierwszej turze uwierzyłem, że mieszkańcy chcą zmiany.
Czym przekonał Pan do siebie wyborców?
– Myślę, że otwartością. Do mojego pokoju w każdej chwili ma prawo wejść każdy mieszkaniec gminy. I każdy jest wysłuchany, choć możliwości realizacji próśb to inna sprawa. Kampania opierała się na chodzeniu po domach, rozmowach z mieszkańcami. Nie na krytyce poprzednika, lecz zapewnianiu, że będę starał się realizować potrzeby mieszkańców.
A jak Pan się odniesie do zarzutów, pojawiających się na ulotkach kolportowanych po gminie, że niektórymi decyzjami politycznymi wypłaca się Pan za pomoc w kampanii?
– To absurd. Padły tam nazwiska pani Pikułowej, to zupełna abstrakcja. Jeśli chodzi o pana Dewudzkiego, nie jest tajemnicą, że wspierał mnie w kampanii. Natomiast nie ma mowy o jakiejkolwiek transakcji. Gdyby doszło do czegoś takiego, gdyby były jakieś naciski, wolałbym tu w ogóle nie być. Wiem, że polityka, nawet na takim szczeblu jest sztuką wyboru. Tego się uczę, ale nie ma i nie było żadnych oczekiwań, bym odwdzięczał się za pomoc, bym komuś był coś winien. Na zwycięstwo zapracowałem swoim wizerunkiem i myślę, że stałoby się tak samo bez poparcia. A że było ono szerokie, to mogę się tylko cieszyć. Obecną sytuację, kładę na karb tego, że wszedłem na to stanowisko, po szesnastu latach rządów mojego poprzednika. I sądzę, że każdemu, który by się tu pojawił w takich okolicznościach byłoby ciężko. Choć nie myślałem, że aż tak. Dzisiaj było odwołanie przewodniczącego. Ja dostałem jeszcze kredyt zaufania, ale na pewno przyjdzie czas na komentowanie moich posunięć.
Dziękuję za rozmowę.
URSZULA GIŻYŃSKA