SIATKÓWKA
W czternastej kolejce najwyższej klasy rozgrywkowej Tytan AZS Częstochowa zmierzył się z drużyną ZAKSY Kędzierzyn Koźle. Spotkanie zakończyło się wynikiem 3:0 (25:21, 30:28, 27:25) na korzyść gospodarzy. Kędzierzynianie do meczu przystąpili osłabieni brakiem czołowych graczy. Dla „biało-zielonych” natomiast mecz był kolejnym pojedynkiem bez odpoczynku, bowiem przystąpili do niego niemal „z marszu” po sześciosetowej walce akademików w Challenge Cup. Warto dodać, iż walka ta zakończyła się sukcesem częstochowian.
AZS Częstochowa, spotkania z Kędzierzynem traktuje bardzo poważnie. Od lat te mecze często nazywane są „świętą wojną” – tak było wówczas, gdy oba zespoły należały do ścisłej krajowej czołówki, tak jest gdy obu wiedzie się nieco gorzej. Nie stawiani w roli faworytów do zwycięstwa częstochowianie liczyli przed spotkaniem na „urwanie” rywalowi choćby jednego punktu. W wyjściowej szóstce wystąpił Miłosz Hebda, który w ostatnich tygodniach prezentuje się coraz pewniej na pozycji przyjmującego. Mimo zaciętych setów, Akademicy nie potrafili w końcówkach zachować zimnej krwi i przechylić szali zwycięstwa na swoją stronę. Błędy akademików skrzętnie wykorzystywali siatkarze ZAKSY.
– Jest mi przykro, że moja drużyna nie wygrała z ZAKSĄ. Była ogromna szansa na to, żeby w tym pojedynku zwyciężyć. AZS popełnił ponad 30 własnych błędów w tym meczu i sądzę, że to było przyczyną porażki. Nie mieliśmy także takiego skutecznego ataku, jak drużyna z Kędzierzyna-Koźla – powiedział po meczu Marek Kardos.
Z zimnego prysznicu w postaci porażki podopieczni Kardosa powinni wyciągnąć wnioski. Dostrzec błędy, by wyeliminować je w kolejnych meczach.
ZAKSA Kędzierzyn-Koźle – Tytan AZS Częstochowa 3:0 (25:21, 30:28, 27:25)
PAWEŁ MIELCZAREK