16 marca 2018 roku na Jasnej Górze miała miejsce premiera książki „Cuda dzieją się po cichu. O jasnogórskich cudach i łaskach”.
O idei publikacji autorstwa dziennikarki i publicystki Anity Czupryn opowiedział kustosz Głównego Archiwum Zakonu na Jasnej Górze o. Melchior Królik, zwany „Strażnikiem Cudów”, który od ponad 50 lat zajmuje się spisywaniem świadectw cudów i łask, jakich doświadczają za wstawiennictwem Matki Bożej pielgrzymujący na Jasną Górę ludzie. – To przede wszystkim opowieść o wielkiej miłości Matki Bożej do człowieka, o tym, że jeśli ktoś jej zawierzy do końca – nie zawiedzie się, bo uzyska pomoc – komentował o. Melchior. Podkreślał, że Obraz Matki Bożej jasnogórskiej trzeba zawsze określać mianem „Cudownego”, bo naznaczony jest cudami i łaskami i Jego pełna na nazwa brzmi „Cudowny Obraz Matki Bożej Jasnogórskiej czyli Częstochowskiej”.
. Nie można natomiast mówić „Czarna Madonna”. – To nie porozumienie, które przyszło z Niemiec. Na Obrazie nie ma ani jednej czarnej kreski. Trzeba mówić: „Najdroższa Madonno” – wyjaśniał o. Melchior.
Książka jest efektem badań nad nieopublikowanymi dotąd jasnogórskimi dokumentami oraz rozmów z osobami, które osobiście doświadczyły łask i cudów za przyczyną Jasnogórskiej Matki Bożej. Pierwsza część publikacji skupia się na przekazie świadectw ludzi z ostatnich dwóch wieków, wiele z tych zapisów dotyczy ludzi, którzy dochodzi do wiary za sprawą łask Matki Bożej. Druga część jest wywiadem-rzeką z o. Melchiorem. O jego dzieciństwie, wyborach, drodze do kapłaństwa oraz o miłości i oddaniu się w opiece Matce Bożej.
Książka ukazała się nakładem Wydawnictwa Frondy. W jubileuszowym roku 300-lecia koronacji Cudownego Obrazu Autorka postanowiła odwiedzić Jasnogórskie Sanktuarium i sprawdzić, w czym tkwi tajemnica tego wyjątkowego dla Polaków miejsca. Warto dodać, że cuda Matki Bożej Jasnogórskiej były dokumentowane już w XVI wieku i w Klasztorze przechowywane są te prawdziwe, ręcznie zapisane arcydzieła. Pierwszą księgę wydano w 1523 r. Niestety nie są kompletne – ocalały wypisane z niej 72 wydarzenia. O. Melchior podkreśla, że podstawą wpisania cudu i łaski jest złożona przysięga poświadczenia prawdy oraz intencje. – Absolutnie nie może to być chęć sensacji i pokazanie własnej osoby. Istotne w zeznaniach są motywy religijne i podziękowania Matce Bożej. Cudem musi być zatwierdzony przez władzę kościelną. Liczne uzdrowienia, nawrócenia, które dokonują się przez wstawiennictwo Maryi na Jasnej Górze, to po prostu „łaski”. Potocznie określa się je cudami – wyjaśnia o. Melchior Królik.
Najstarszy zanotowany cud uzdrowienia na Jasnej Górze miał miejsce w 1386 roku. Było to przywrócenie wzroku Jakubowi Wężykowi, malarzowi z Litwy. Wężyk przybył na Jasną Górę z Wilna i przed obrazem Matki Bożej odzyskał wzrok. Dowiedziała się o tym św. Jadwiga i, będąc bardzo związana z Matką Bożą, zabrała malarza na Wawel. Tam Jakub Wężyk pracował aż do śmierci.
Stolica zatwierdziła dwa cuda na Jasnej Górze. Pierwszy wydarzył się w 1767 roku. Sparaliżowaną córkę magnata przywieziono na Jasną Górę. Wniesiono ją na noszach do Kaplicy i w czasie Mszy Świętej dziewczyna odzyskała władzę w nogach. Od tej pory obraz był już „cudami słynący” – wcześniej był to obraz słynący łaskami. Drugi zatwierdzony cud był jednocześnie cudem zgłoszonym do beatyfikacji o. Honorata Koźmińskiego. Jedna z sióstr– s. Dominika Józefa – ze zgromadzenia przez niego założonego poważnie zachorowała i nie mogła pracować. Przywieziono ją do Częstochowy, gdzie wyznała swojemu spowiednikowi, że choroba jest dla niej tak bardzo bolesna, że modli się o śmierć. Spowiednik okrzyczał ją, że zakonnica ma się modlić o cierpliwość i wytrwałość w tym doświadczeniu., bo z tego cierpienia będzie chwała Boża. Poradził jej aby odprawiła nowennę do swojego założyciela o uzdrowienie. W 7 dniu nowenny, 2 lipca 1926 roku s. Dominika poprosiła jedną z pielęgniarek, by zaprowadziła ją do Kaplicy Matki Bożej. Pielęgniarka niemal ją niosła. Podczas Mszy Świętej siostra usiadła na stopniach przy krzyżu. Podczas podniesienia nie chciała siedzieć tyłem do ołtarza i mimo bólu uklęknęła. Po Mszy wstała i przeszła wokół ołtarza w Kaplicy Matki Bożej. Kiedy szły do domu, zdumiona pielęgniarka wręcz nie mogła nadążyć za siostrą, a ta poganiała ją jeszcze – „Szybciej, jestem bardzo głodna!”. O. Rostworowski szukał po tym wydarzeniu sposobności, by potwierdzić autentyczność cudu. Udało się zdobyć zaświadczenia lekarskie, że w jamie brzusznej s. Dominiki wszystkie narządy były zniszczone przez nowotwór. Dzięki tym potwierdzeniom Kongregacja ds. Cudów zatwierdziła cud jako ten, który miał miejsce na Jasnej Górze, a Honorat Koźmiński został wyniesiony na Ołtarze.
URSZULA GIŻYŃSKA