PROBLEMY SZPITALA POWIATOWEGO W BLACHOWNI. Najlepsza dzierżawa


Na ostatniej sesji Rady Powiatu wicestarosta Janusz Krakowian przedstawił radnym stan finansowy szpitala w Blachowni, dla którego organem założycielskim jest Starostwo Powiatowe

Co wynika z raportu?
– To pierwsza głębsza analiza na temat stanu szpitala. Niestety potwierdza się, że jego sytuacja jest trudna. Placówka przynosiła straty, regularnie z każdym rokiem, za wyjątkiem 2002 roku, kiedy było ok. 35 tys. zł zysku. Bardzo obciążający był poprzedni rok. Po podwyżkach dla lekarzy i pielęgniarek szpital stanął na skraju bankructwa. Dla zobrazowania podam porównanie. Lata 1999-2007 dały ponad 5 milionów złotych długu, a sam rok 2008, przy optymistycznym scenariuszu, zamkniemy stratą powyżej 3 milionów. Przy czarnych prognozach, bazując na kosztach i przychodach za styczeń 2008, może być to nawet 4,5 miliona złotych.

W styczniu, jak pamiętamy, szpital jak i wszystkie w częstochowskim regionie, bazował na zaniżonym kontrakcie.
– Tak. W lutym przychody były już większe i jest szansa, że zadłużenie zamknie się w trzech milionach. To jednak w żadnym przypadku nie może satysfakcjonować. Postanowiłem zatem uświadomić radnych jak wygląda sytuacja szpitala.

Czy radni nie widzą, co dzieje się ze szpitalem?
– Czasem można odnieść wrażenie, że nie wszyscy zdają sobie sprawę z powagi sytuacji.

Starostwo złożyło doniesienie do prokuratury w sprawie ewentualnego popełnienia przestępstwa przez poprzednią dyrekcję szpitala. Czy sprawa ma dalszy tok?
– Aktualnie w szpitalu przebywa Regionalna Izba Obrachunkowa, która jakby potwierdza, że wiele rzeczy było nieprawidłowych i działo się coś złego. Dyrektor Andrzej Mierzwa poinformował mnie, że kontrola, która miała być do 8 kwietnia, prawdopodobnie będzie przedłużona. Zobaczymy, jakie będą jej wyniki.

Co dalej ze szpitalem w Blachowni?
– Nie mamy szans na konkurowanie z Częstochową. Miejski Szpital Zespolony jest czterokrotnie większy, również budżet Częstochowa ma czternaście razy większy. Moim zdaniem najlepszym rozwiązaniem dla szpitala w Blachowni jest jego dzierżawa i do tego będę skłaniał radnych. Zaznaczam, że to wcale nie oznacza, że pacjenci będą płacić za usługi.

Czyli podobny proces jak w Miejskim Szpitalu Zespolonym?
– Tak, ale taki jak w placówce przy ul. Mickiewicza. Dwie pozostałe – przy ul. Bony i ul. Mirowskiej są przekształcone w spółkę prawa handlowego, którego udziałowcem w 100 procentach jest miasto. Z takiego rozwiązania nie chcemy korzystać, niesie ono bowiem trudności. W przypadku spółki właściciel musi zapewnić płace pracownikom oraz spełniać ewentualne roszczenia. Miasto, przy 700-milionowym budżecie może stać na taki krok. Dla Starostwa szpitalna spółka byłaby obciążeniem. W związku z tym uważam, że najlepszym ratunkiem dla naszej lecznicy jest dzierżawa, tym bardziej, że póki szpital pracuje, to my w stawiamy warunki wynajmu. Jest to korzystne wyjście, gdyż majątek szpitala pozostaje własnością starostwa. Dzierżawa chroni przed jego utratą, gdy firma prowadząca placówkę upadnie. W przypadku spółki handlowej majątek szpitala należałoby przekazać spółce. W chwili jej upadku przepadłby.

Co sądzi o tym dyrektor szpitala?
– To, co robimy, jest konsultowane z dyrektorem Mierzwą. Zgadza się, że opcja dzierżawy jest na dzisiaj jedynym rozsądnym rozwiązaniem. A że jest to skuteczne, przytoczę przykład szpitala w Jędrzejowie. Ma on podobną, co nasza lecznica, strukturę – zbliżoną liczbę pracowników i łóżek, taką samą liczbę oddziałów, analogiczne zadłużenie. Szpital padał, zdecydowano się więc wydzierżawić go. Firma, która się tego podjęła zobowiązała się, że utrzyma pracowników i oddziały, ponadto starostwu płaci 60 tys. zł miesięcznie z tytułu dzierżawy.

Jak na tę propozycję dzierżawy zapatrują się związki zawodowe?
– Załoga była krytycznie nastawiona do wszystkiego, co zaproponował dyrektor, więc zasugerowałem im utworzenie spółki pracowniczej i wzięcie sprawy w swoje ręce, ale nie ma odzewu. Sądzę, że doskonale zdają sobie sprawę, że zarządzanie tak dużą placówką medyczną nie jest proste. Rozmowy toczyły się pół roku temu. Przedstawiałem różne warianty, między innymi dzierżawę, utworzenie spółki pracowniczej czy spółki prawa handlowego z udziałem starostwa.

Czy na dzierżawę muszą się zgodzić związki zawodowe?
– Zapewne będzie potrzebna ich opinia, tak jak Rady Społecznej szpitala. Ale czy muszą wyrazić swoją zgodę, nie wiem. Na przykładzie miasta, gdzie po pierwszych oporach i ustaleniu pakietu socjalnego pracownicy szpitala przy ul. Mickiewicza przyjęli tę opcję, również w naszym przypadku liczymy, że uda się taki manewr przeprowadzić. Im wcześniej zdecydujemy się na ten krok, tym lepiej dla szpitala.

Czy jest już zainteresowanie dzierżawą placówki?
– Z tego co wiem, miasto ma kontrahentów na wynajęcie szpitala przy ul. Mickiewicza. Więc chętni do zarządzania lecznicami są. Starosta jędrzejowski zobowiązał się, że jeśli będziemy zainteresowani, to przedstawi nam firmy, które zgłaszały swój akces do wydzierżawienia placówki w Jędrzejowie. Szpital w Blachowni ma dobrą opinię, dobrych fachowców, sądzę, że chętni się znajdą.

Ratunkiem dla szpitala maiły być wewnętrzne zmiany, na przykład likwidacja, przynoszącego straty oddziału położniczego.
– Jeśli nie będzie zgody radnych czy wystąpią nieporozumienia ze strony pracowników, które uniemożliwią dzierżawę, to wówczas trzeba będzie rozpocząć taki proces. Nikt w Polsce nie ośmiela się mówić, że mamy za dużo szpitali. Ja mówię otwarcie, że mamy ich za dużo, ale nie mamy za dużo łóżek. Wniosek jest taki, że oddziały szpitalne są za małe, dlatego trzeba je połączyć. Jeżeli cztery małe oddziały położnicze, to zbyt wiele w naszym regionie, to może wystarczą nam trzy. Po pierwsze to zdecydowanie zmniejszy koszty, po drugie można będzie rozwijać inne oddziały. Mamy nadwykonania na chirurgii, na ortopedii, więc idźmy w tym kierunku. Jeżeli położnictwo się nie bilansuje, choć NFZ płaci za każdy poród, to trzeba rozważyć likwidację. Przecież nie będziemy łapać ciężarnych i siłą zmuszać je by rodziły w Blachowni.
W niedalekiej przyszłości szpital czeka modernizacja. Do 2012 roku trzeba dostosować placówkę do wymogów ministra zdrowia. Adaptację będzie musiał przejść każdy oddział, jeżeli będzie ich mniej, to będzie taniej. Z naszych szacunków wynika, że koszt przystosowania placówki do norm unijnych, to co najmniej 10 milionów złotych, ale prognozuje się, że może być to nawet 24 miliony.
Dziękuję za rozmowę.

Radni nie sprecyzowali jeszcze o przyszłym losie szpitala. Pracownikom dali dwa tygodnie na poinformowanie władz powiatu o swej decyzji sprawie ewentualnego przekształcenia szpitala w spółkę pracowniczą. W najbliższym czasie komisje Rady Powiatu przystąpią do prac związanych z przekształceniem szpitala.

URSZULA GIŻYŃSKA]

Podziel się:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *