10 marca w Sadzie Rejonowym zapadał precedensowy wyrok. Sędzia Izabela Lenart oddaliła wniosek Zakładu Energetycznego Enion o zasiedzenie z tytułu służebności na prywatnym gruncie rolnika z Rędzin Adama Orczyka.
Sędzia uwzględniła dowód przedstawiony przez adwokata Orczyka Krzysztofa Hłąda na rozprawie 5 marca. Mecenas Hłąd podważał wówczas prawo Enionu do zasiedzenie z tytułu służebności dowodząc, że Zakład Energetyczny wszedł na prywatny teren i wybudował słupy i linie elektryczne z mocy rozporządzenia administracyjnego wydanego przez Powiatową Radę Narodową w 1971 roku.
– Decyzja ta wskazuje, że przedsiębiorstwo wykorzystywało swoje uprawnienia na zasadzie przymusu administracyjnego, wobec którego właściciel nie mógł skutecznie występować. W czasach komuny obywatel nie mógł przeciwstawić się rozporządzeniom władzy, nie można zatem obarczać go winą za zaniedbywanie swoich spraw – tłumaczył mecenas Hłąd.
Powołując się na nowelizację Kodeksu cywilnego z dnia 3 sierpnia 2008 roku, w której pojawiło się pojęcie służebności przesyłu. Ustawa mówi, że przedsiębiorca-właściciel instalacji przesyłowych ma prawo korzystać w oznaczonym zakresie z nieruchomości, zgodnie z przeznaczeniem tych urządzeń, ale służebność, choć może być przez zasiedzenie, powstaje przede wszystkim w drodze notarialnej umowy między przedsiębiorcą a właścicielem gruntu. – O zasiedzeniu możemy mówić wówczas, gdy jest pozwolenie na użytkowanie swojego terenu, a tu był przymus. Nie było zgody właściciela i umowy z Enionem, który powstał dopiero w 1993 roku. Dopiero od tej daty można liczyć czas służebności Enionu – wyjaśnia Krzysztof Hłąd.
Argumentacja mecenasa Hłąda zyskała akceptację sędzi. W uzasadnieniu wyroku stwierdziła nie zachodziła przesłanka o zasiedzeniu z tytułu służebności, co przedstawiał Enion. – Wnioskujący nie wykazał zależności z trwałego i ciągłego posiadania terenu, zasiedzenie zatem nie miało miejsca i nie może być liczone do 1993 roku (momentu powołania spółki Enion – przyp. red.) – stwierdziła sędzia Lenart.
Siłą przetargową dla Enionu miała być natomiast decyzja Trybunału Konstytucyjny z 7 listopada 2006 roku (sygn. akt SK 42/05) potwierdzająca zgodność z ustawą zasadniczą art. 49. Kodeksu cywilnego, wprowadzającego wyjątek od zasady, że wszystko, co jest trwale związane z gruntem, należy do jego właściciela. Na mocy tego przepisu urządzenia służące do odprowadzania wody, pary, gazu, prądu elektrycznego oraz podobne nie są częścią składową gruntu lub budynku (niezależnie czyją są własnością), jeżeli wchodzą w skład przedsiębiorstwa lub zakładu energetycznego.
Zakład, powołując się na dokument przeglądu technicznego z 1974 roku, próbował udowodnić, że minęło ustawowe 30 lat zasiedzenia i wystąpił do sądu o uwłaszczenie zajmowanych na nieruchomości gruntów z tytułu zasiedzenia. – Słupy stoją na polu ponad 30 lat. Nie zamierzamy przejmować ziemi, tylko mieć prawo do korzystania z terenu, po którym biegnie linia – tłumaczy występujący w imieniu zakładu mecenas Tomasz Kornicki.
Wyrok sądu oddalający wniosek Enionu otwiera drogę Adamowi Orczykowi do dalszej walki o odszkodowanie, którą wcześniej przegrał. Jego historię opisywaliśmy już na naszych łamach, niemniej przypomnimy ją pokrótce. Zbysław Orczyk (ojciec Adama) w 1979 roku odziedziczył po rodzicach ziemię rolną z całym dobrodziejstwem inwentarza, tzn. słupami – siedmioma średniego i dwoma niskiego napięcia oraz czterema liniami energetycznymi, w tym trzema wysokiego napięcia. Przez lata nie zajmował się problemem, aż do chwili przepisania gruntu na rzecz swojego syna Adama. Problem wyszedł przy próbie sprzedaży części nieruchomości. Słupy okazały się istotną przeszkodą i zaniżały wartość terenu. W 2007 roku Adam Orczyk wystąpił do ZE „Enion” o rekompensatę finansową. Zażądał 25 tys. złotych, ale przedsiębiorstwo odmówiło. Właścicielowi zaproponowano wypłatę około stu złotych. Ojciec i syn postanowili wystąpić do sądu. Niestety, przegrali.
Ich determinacja stała się asumptem dla Enionu i Zakład wystąpił o uwłaszczenie zajmowanego gruntu. W pierwszej instancji sprawę przegrał, ale mecenas Kornicki zapowiada apelację od wyroku, nawet w Sadzie Najwyższym. W SN dotychczas Enion podobne sprawy wygrywał. Jednak jak podkreśla mecenas Hłąd, mógł być w nich pominięty najistotniejszy dowód, czyli rozporządzenie administracyjne ówczesnej władzy. Dalszą walkę anonsują również Orczykowie.
URSZULA GIŻYŃSKA