List do redakcji
Jestem pasażerem Miejskiego Przedsiębiorstwa Komunikacyjnego w Częstochowie Spółki z ograniczoną odpowiedzialnością ( http://mpk.czest.pl ). Od kilku miesięcy MPK zaczęło wprowadzać elektroniczne bilety miesięczne. Bilet „miesięczny” czyli „BILET OKRESOWY SIECIOWY” charakteryzuje się tym, iż jego zakup następuje po wpłaceniu „zryczałtowanej” opłaty za przejazdy na odpowiednią ilość dni. http://mpk.czest.pl/taryfa.html). Do tej pory starych biletów miesięcznych ”papierowych” nie trzeba było kasować. Spotkała mnie dziwna sytuacja. Mam zakupiony bilet miesięczny na 30 dni (został zakupiony dzień wcześniej tzn. 10. grudnia) i zgodnie z przepisami MPK ważny przez ten czas bez jakichkolwiek ograniczeń na ilość przejazdów w mieście. Przy kontroli biletów stwierdzono że bilet jest nie ważny, ponieważ nie został skasowany… Przepraszam, ale jeśli mam wykupiony przejazd na cały miesiąc bez ograniczeń, to jaki jest sens kasowania biletu? Czy MPK może nakazać taki wymóg? Kontroler chciał mnie ukarać mandatem za to, że bilet nie został skasowany, choć oplata za cały miesiąc z góry została uiszczona. Czy bezustanne kasowanie biletu ma na celu kontrolę przepływu ludności, tzn. inwigilację?
Regulamin na stronie MPK http://mpk.czest.pl/regulamin.html nic nie mówi o tym, że kasowaniu mają podlegać bilety miesięczne. Jedynie § 8. 1 mówi, że: ”Po wejściu do pojazdu pasażer obowiązany jest niezwłocznie skasować bilet oraz zachować go na czas trwania podróży. Sformułowanie „zachować go na czas trwania podróży” wyraźnie wskazuje na bilet jednorazowy, więc kara za nie skasowany bilet miesięczny jest pobierana nielegalnie.
To, że MPK w Częstochowie inwigiluje pasażerów jest oczywiste. Poprzez analizę zapisów z kasowników elektronicznych MPK jest w stanie ustalić: kto gdzie i kiedy podróżował. Również dane osobowe, które są podawane podczas ubiegania się o bilet miesięczny – imię, nazwisko, adres, pesel (w jakim celu???), numer dokumentu tożsamości) nie są chronione prawidłowo.
Zbigniew B. (nazwisko do wiadomości redakcji)
Do sprawy wrócimy w następnym numerze
R