Dzień 16 października 1978 r. przeszedł do historii jako jeden z najważniejszych. Wtedy to „wszystko się zaczęło…” Ten jedyny w dziejach Polski wieczór, gdy wielu ludzi wracało z październikowego nabożeństwa różańcowego… A na Placu Świętego Piotra zebrały się niezliczone tłumy, które z ust kard. Feliciego usłyszały: Habemus papam… cardinalem Wojtyła. Nowy papież „z dalekiego kraju”, od 1523 roku nie Włoch od razu podbił serca zebranych… Dzisiaj już znamy dalsze wydarzenia związane z wyborem papieża Polaka.
Gdy na początku 1979 r. I sekretarz KC PZPR Edward Gierek, oświadczył, że polskie władze przywitają papieża z szacunkiem, usłyszał w telefonicznej rozmowie z sekretarzem generalnym KC KPZR Leonidem Breżniewem: „Róbcie więc, jak uważacie, abyście wy i wasza partia później nie żałowali!” Leonid Breżniew miał rację. Polscy – i nie tylko polscy komuniści musieli potem żałować tej decyzji. Pierwsze dni czerwca 1979 roku były bowiem początkiem odnowy nie tylko Polski, ale również całej Europy Środkowowschodniej.
Jana Pawła II nie ma już pośród nas, ale pamięć o nim jest ciągle żywa. Oto wspomnienia o. Andrzeja Kustery OSPPE.
– 16 października 1978 r. jest dla mnie dniem, który zapamiętam na zawsze. Byłem wtedy klerykiem. Pamiętam, że odmawialiśmy różaniec w naszym kościele w Krakowie na Skałce. Podczas nabożeństwa ojciec prowadzący ogłosił, że nasz kardynał Karol Wojtyła został papieżem. Radość była ogromna. Cały Kraków − również my klerycy – wyległ na ulice. Ludzie na nasz widok otwierali okna i pytali co się stało. A my oznajmialiśmy, że polski kardynał Karol Wojtyła został papieżem. Świętowaliśmy do późnej nocy, chodząc ulicami. Wielkim przeżyciem dla nas Polaków była inauguracja Pontyfikatu. Także z naszego seminarium udała się wybrana grupa kleryków na Mszę św. inauguracyjną. Dla mnie Jan Paweł II był wielkim człowiekiem, wielkim kapłanem, wzorem do naśladowania. W Jego cieniu dojrzewałem do kapłaństwa i w kapłaństwie. Dzięki pielgrzymkom stawał się mi bliższy, tym bardziej, że w tych dniach mogłem być blisko ołtarza i osoby Ojca Świętego przez udział w asystach papieskich, np. trzymając pastorał papieski. Przeżyłem wiele wspaniałych, niezapomnianych chwil, np. kiedy podczas 1. pielgrzymki w 1979 r. Ojciec Święty przebywając na Jasnej Górze wszedł do chóru zakonnego, gdzie się modliłem. A w Krakowie w czasie pielgrzymki akademickiej obsługiwałem apartament papieski i podawałem do stołu.
Byłem zafascynowany Jego osobą. Po otrzymaniu święceń – a były to trudne czasy komunistyczne – jako kapłan zacząłem organizować pielgrzymki autokarowe i samolotowe do grobu św. Piotra. Zawsze wtedy spotykaliśmy się z Papieżem. Pierwsza pielgrzymka samolotowa jaką poprowadziłem związana była z poświęceniem kamienia węgielnego do kościoła w Czerwiennem na Bachledówce, gdzie wiele razy przebywał Karol Wojtyła. Wręczałem wtedy razem z innymi obrazy przedstawiające kościół, który miał być wybudowany. Ojciec Święty przekazał je do Domu Pielgrzyma na Via Cassia, gdzie się obecnie znajdują. Miałem szczęście i możliwość uczestniczyć w wielu uroczystościach na Placu Świętego Piotra z udziałem Papieża, m.in. w beatyfikacji ojca Pio i m. Teresy z Kalkuty. Ostatni raz byłem w Rzymie kilka tygodni przed odejściem Jana Pawła II do domu Ojca. Bardzo już cierpiący Jan Paweł II udzielił mi błogosławieństwa czyniąc znak krzyża na czole. Wzruszające były chwile jego odejścia oraz sam pogrzeb, w którym uczestniczyłem. Wielką łaską dla mnie była możliwość wpatrywania się przez kilka ostatnich godzin przed zamknięciem trumny w twarz Jana Pawła II. Były to dla mnie wielkie rekolekcje.
Po jego śmierci byłem wiele razy na grobie. Czuję stale jego obecność i wyprasza łaski o które proszę. Zachęcam również innych do pielgrzymowania na grób Jana Pawła II.
ELZBIETA NOWAK
Za tydzień opublikujemy kolejne wspomnienia
II
Jan Paweł II żyje w mojej pamięci jako dobry pasterz, jako dobry ojciec troszczący się o swoje dzieci. Zawsze pełen miłości, zrozumienia i otwartości, ale także wymagający. Miałam szczęście uczestniczenia w wielu pielgrzymkach i Światowych Dniach Młodzieży z jego udziałem (Częstochowa, Sandomierz, Kielce, Stary Sącz, Paryż, Loretto, Ziemia Święta). Atmosfera tych spotkań zawsze była wyjątkowa, wnosiła wiele radości, poczucia bliskości Boga i wolności. Nauczanie Papieża głęboko poruszało sumienia, uwrażliwiało na życie w świetle Ewangelii, na dzieło zbawienia. Z każdego takiego spotkania wracałam umocniona w wierze. Zrozumiałam, że życie wiarą nie może być tylko od święta, ale wymaga zaangażowania całości naszego życia we wszystkich jego przejawach. – Anna Wielgus, pielęgniarka.
Samego konklawe i tej radości po wyborze naszego papieża nie pamiętam, ponieważ miałem wtedy 5 lat. Ludzie się cieszyli, gdy podano informacje, chociaż b. niepełne o wyborze Karola Wołtyły na papieża. Widziałem jakąś gazetę z 1978 r., w której podano wynik konklawe: umieszczony był w niewidocznym miejscu, a resztę strony zajmowały partyjne informacje oraz gospodarka. Pierwsza pielgrzymka do ojczyzny w czerwcu 1979 i słynne słowa “Niech zstąpi Duch Twój i odnowi oblicze ziemi, tej ziemi..” Naród podniósł głowę. Nie bez powodu komuniści bali się naszego papieża. Z zachowanych archiwów i wspomnień dawnych towarzyszy, ale też strony kościelnej dowiedziałem się, że Leonid Breżniew przywódca Komunistycznej Partii Związku Radzieckiego na wiadomość od Edwarda Gierka że zaprasza Jana Pawła II do Polski powiedział: „Obyście wy i wasza partia tego nie żałowali..”
Nasz papież nie miał armii i czołgów, ale miał siłę moralną i wielkiego ducha. Znał aż bardzo dobrze faszyzm i komunizm. Mimo że byłem mały zamach na papieża pamiętam już dość dobrze. Relację telewizyjną. Niepokój ludzi o życie – u nas w parafii też odbywały się nabożeństwa o zdrowie papieża. Był to też czas umierania prymasa kardynała Stefana Wyszyńskiego, czas “Solidarności” dla której Jan Paweł II był wielkim autorytetem. Niestety pół roku później generał Wojciech Jaruzelski i jego ludzie wprowadzili stan wojenny. Ojciec Święty bardzo to przeżywał, apelował o zachowanie spokoju, nie szukania odwetu. Wiedział, że może się to skończyć niepotrzebnym rozlewem krwi, wojną domową a może nawet interwencją radziecką. W 1983 r. przybył do Polski aby podnieść swoich rodaków na duchu. Władza ludowa stwarzała trudności: utrudniano dojazdy czy rozgłaszano plotki, że mogą być wypadki, że są juz trumny uszykowane. Ludzie, mimo wszystko tłumnie przybywali na spotkania z papieżem. Pamiętam pewne ujęcie jakiegoś zachodniego kamerzysty z powitania Jana Pawła II na lotnisku w Warszawie. Pokazał on gen. Jaruzelskiego, któremu trzęsły się nogi. To oni, komuniści byli zniewoleni bali się autorytetu i tej mocy ducha naszego papieża. Uczestniczyłem w spotkaniach z Ojcem Świętym w Gnieźnie, Poznaniu i Zakopanem w 1997 r. (kończyłem wtedy studia) oraz w 1999 r. w Bydgoszczy. W Poznaniu mogłem widzieć Papieża z bliska. Wszędzie tłumy, entuzjazm ale byli też niechętni Janowi Pawłowi II. Zawsze z entuzjazmem słuchano słów papieża na Lednicy. Zapadała wtedy wielka cisza, w tle było widać powiewające flagi i kilkadziesiąt tysięcy palących się świec. A potem wielka radość. Niewątpliwie jest to postać wybitna na miarę tysiąclecia –
Rafał Pera, nauczyciel.
Jan Paweł II uczył nas na czym polega wolność. Podkreślał, że jej istotą nie jest wyzwolenie spod zewnętrznego panowania, ale dotyczy ona całego wnętrzna osoby – również jej sfery duchowej. Człowiek wolny, według polskiego papieża – posiada umiejętność swobodnego poruszania się w świecie pełnym sprzeczności i pokus. Wolność to również sprawność w korzystaniu z wiedzy, która pomaga zrozumieć, co jest złe dla człowieka – czego unikać- oraz tego w jaki sposób obdarzać swoim człowieczeństwem innych ludzi”.Marcin Gonera, dziennikarz, współpracownik “Tygodnika Powszechnego”
Urodziłam się miesiąc po wyborze kard. Karola Wojtyły na Papieża. Dlatego Ojciec Święty dla mnie po prostu zawsze był. Dzięki moim rodzicom, którzy zawsze okazywali wielki szacunek Janowi Pawłowi II, był obecny też w naszym domu. Na honorowym miejscu w domu jest obrazek z błogosławieństwem Papieża dla naszej rodziny, który Tata przywiózł z Rzymu. Wszystkie te okoliczności powodowały, że musiałam zainteresować się osobą Ojca Świętego. Zaskoczyło mnie i ujęło w postawie Jana Pawła II połączenie ogromnej wiedzy i świadectwa bycia katolikiem. Przełamywał on stereotyp, że tych dwóch postaw nie można pogodzić. Jego doskonałość życia przekonała mnie, że jest to możliwe. Druga sprawą, której nauczył mnie Ojciec Święty to szacunek dla każdego człowieka. Nie trudno szanować kogoś kogo się kocha. Sztuką jest umiejętność okazywania szacunku ludziom biednym, nieszczęśliwym, pokrzywdzonym przez los. Konsekwencją tych wielkich dla mnie odkryć była chęć spotkania i przekonania się na własne oczy o tym wszystkim. Pierwsza okazja nadarzyła się podczas pielgrzymki Ojca Świętego do Polski w 1999 r. Po spotkaniu na pl. Piłsudskiego w Warszawie nie miałam wątpliwości, że to prawda. Potem spotkałam Ojca Świętego w Sali Klementyńskiej. A ostatnie już szczególne spotkanie było w 2005 r. Był niewątpliwie obecny w śród nas, kiedy co wieczór spotykaliśmy się w na ulicach Warszawy w związku z jego odchodzeniem do upragnionego domu Ojca – Edyta Pisarczyk
Nie pozwólmy by nowe pokolenia nie poznały dziedzictwa pozostawionego nam przez Papieża-Polaka. Dopomóżmy ich spotkaniu przez naszą postawę, modlitwę i czyn. Szczególnie, my jego rodacy jesteśmy do tego zobowiązani.
ELŻBIETA NOWAK